Nie odbierał pism wysyłanych na adres, nie kontaktował się ze służbami skarbowymi więc skarbówka przyszła do niego. Mowa o Geraldzie Bilgfellnerze, austriackim biznesmenie, który wczoraj zeznawał w prokuraturze. Właśnie na korytarzu w prokuraturze funkcjonariusze Urzędu Kontroli Skarbowej wręczyli mu pisma, których wcześniej osobiście nie odbierał. Roman Giertych uznał to za formę zastraszania jego klienta.
CZYTAJ TAKŻE:Birgfellner domaga się wszczęcia śledztwa ws. Srebrnej. Prokuratura: Nie można jeszcze podjąć decyzji w tej sprawie
Urzędnicy UKS weszli za naszą zgodą. Wcześniej dostaliśmy wniosek od naczelnika Urzędu Celno-Skarbowego w Warszawie. Prosił o umożliwienie doręczenia pisma panu Birgfellnerowi. Argumentował, że pan Birgfellner nie odbiera poczty i przesłuchanie, o którym wie z mediów, jest okazją do przekazania korespondencji.
– powiedział „Wyborczej” Łukasz Łapczyński, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej.
Innego zdania jest mec.Roman Giertych, który ze sprawy zrobił „aferę”.
Trzech mężczyzn z Urzędu Kontroli Skarbowej próbowało uniemożliwić nam wyjście na przerwę z prokuratury. Zagrodzili nam drogę na korytarzu prokuratury. Gdy dowiedziałem się, że to nie jest zatrzymanie opuściliśmy budynek. Chcieli wręczyć listy. Zastraszania ciąg dalszy.
– histeryzował na twitterze.
Widać, że nawet rutynowe działania instytucji państwowych wzbudzają u Giertycha i jego klienta kontrowersje. Czego się naprawdę boją?
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/438013-skarbowka-sciga-birgfellnera-giertych-zastraszanie