Skoro Polacy zatrzymują na ulicy polityków opozycji prosząc ich o ratowanie Polski, warto sprawdzić, czego konkretnie chcą.
Grzegorz Schetyna, przewodniczący Platformy Obywatelskiej i wielki lider Koalicji Europejskiej, powiedział 13 marca 2019 r. w TVN 24, że Polacy z entuzjazmem przyjmują jednoczenie opozycji. Entuzjazm objawia się między innymi tak, że ludzie zatrzymują polityków koalicji na ulicach (pewnie głównie polityków PO) i poza radością z jednoczenia, proszą, żeby coś zrobili, dla nich, dla Polski. Żeby uratować nasz kraj. Postanowiłem zrekonstruować te rozmowy przedstawicieli narodu z kilkoma politykami mogącymi przywrócić nadzieję, dodać otuchy i uzasadnić sens trwania przy podstawowych wartościach demokratycznych.
Przedstawiciel narodu zatrzymuje na ulicy Grzegorza Schetynę: - Kochany panie Grzegorzu, panie przewodniczący, zróbcie coś, bo szkoda Polski. Chyba z 7 kilometrów biegłem, żeby pana dogonić i powiedzieć, jak bardzo pana podziwiamy, przede wszystkim za zjednoczenie wszystkich demokratycznych sił. Wreszcie jest nadzieja, że wrócą dobre, stare czasy. Może na wiele nas nie było wtedy stać, może sporo dzieci biedowało i głodowało, wielu ludzi nie wykupowało leków, kobietom trudno się rozładowywało palety, bo wydłużono wiek emerytalny, ale oddychaliśmy wolnością. Czuliśmy jak Polska jest ważna, jak bardzo doceniają naszego Donalda Tuska, jak pani Ewa Kopacz radośnie może się nie przejmować tym, jak chodzi po czerwonym dywanie w Berlinie, a pan Bronisław Komorowski nie musi być spętany konwenansami, gdy rozpiera go duma z reprezentowania wolnej Polski. Czuło się, że jesteśmy prawdziwymi Europejczykami pierwszego sortu. I to musi wrócić. Musimy znowu być dumni z naszej władzy, czyli z was. Z was nie popadających w głupi populizm zobowiązujący do rozdawania pieniędzy. One tylko demoralizują. A dzięki temu, że nie rozdawaliście, ludzie stali się pracowitsi, zaradniejsi. Kobiety potrafiły poradzić sobie na kilku etatach i jeszcze wychowywać dzieci. To było takie mobilizujące. Tym bardziej, gdy się czuło tę wolność wszędzie, te dumę, że nasz człowiek jest prezydentem Europy, że Niemcy zrobiłyby wszystko, żeby Polakom żyło się lepiej i dumniej. Jestem tak wdzięczny, że nie chcieliście żadnych odszkodowań za wojnę od Niemców, bo przecież to by koszmarnie nas zdemoralizowało. A tak musimy wprawdzie pracować nawet po 12 godzin dziennie, ale jaka satysfakcja, że to wszystko własnymi rękami. A wieczorem siadaliśmy na kanapie, przed telewizorem i mieliśmy powiew wolności, szacunku do inaczej myślących. Panie Grzegorzu kochany, to musi wrócić!
Przedstawicielka narodu zatrzymuje na ulicy Ewę Kopacz: Pani premier najdroższa, szanowna pani Ewo, odbierzcie im Polskę. Błagamy, odbierzcie im Polskę! To straszne, co się dzieje: nie ma wolności, okropnie odbieramy tę izolację Polski, dusimy się. Kiedy jestem za granicą, to czuję jak na mnie patrzą. Oni są oczywiście grzeczni i nic nie mówią, ale mają wszystko wypisane na twarzach. I są tak samo przerażeni jak my. Widzą, jaki dramat przeżywamy, gdyż te wakacje w Egipcie czy Hiszpanii nie są dla nas żadną przyjemnością, tylko okazją, żeby na tydzień, dwa uciec od tego koszmaru, który panuje w Polsce pod rządami PiS. Widzą te nowe samochody i domyślają się, ile nas kosztuje jeżdżenie nimi. A spróbowalibyśmy nie kupić nowego auta i nie jeździć, zaraz byłyby represje, bo to wszystko na pokaz. Bez tego wszechogarniającego strachu nigdy byśmy sobie tych aut nie kupili. A oni jeszcze są tak perfidni, że pozwalają nam na te nowe samochody zarobić, żebyśmy nie mieli żadnej wymówki, że na nie nas nie stać. A gdyby do tego wiedzieli, że trzeba przymusowo oglądać państwową telewizję, np. skoki narciarskie czy „M jak miłość”, bo jeśli się nie ogląda, można wylecieć z pracy, dzieci mogą być relegowane ze szkoły. Władza niby daje te pieniądze, ale wyobraża sobie pani te represje, jakie by na nas spadły, gdybyśmy nie brali. Te pieniądze nas parzą, nie wiemy, gdzie je schować, więc szybko wydajemy. Ale tak nie można żyć.
Przedstawicielka narodu zatrzymuje na ulicy Borysa Budkę: Drogi panie Borysie, niech pan nas ratuje. Kiedy pan był ministrem sprawiedliwości, zawsze w sądzie można było liczyć na życzliwość sędziego, szczególnie gdy byli to pan sędzia Tuleya, pan sędzia Łączewski czy pan sędzia Milewski. A teraz to kompletna dzicz, nic nie jest pewne. Człowiek idzie do sądu i nie wie, co go spotka. Adwokat nie jest w stanie się dogadać z sędzią i prokuratorem, uzgodnić, co najlepsze dla nas i wymiaru sprawiedliwości. A jeszcze sami sędziowie są poddawani ogromnej presji, sprawdzani, karani dyscyplinarnie, wręcz na każdym kroku inwigilowani i prześladowani. I za co? Za roztargnienie? Za to, że gwarantowali pełną przewidywalność wyroków? Że nie skazywali tylko za to, iż ktoś jechał po kielichu, skoro wykonywał bardzo ważną pracę czy misję dla ogółu, np. politycy bądź aktorzy? Za to, że ktoś zaakceptował kuratora dla osoby 140-letniej? A wyobraża pan sobie, jaki to problem dla kogoś w tym wieku chodzić po sądach, po urzędach? Trzeba kompletnie nie mieć serca, żeby zgłaszać pretensje, iż taką osobą może reprezentować tylko kurator. I jeszcze te głupie uwagi, że sędziowie z prokuratorami i adwokatami coś uzgadniają, np. podczas polowania. A jaka to oszczędność czasu i kosztów, jak bardzo można w ten sposób skrócić postępowania. Ale najgorsze jest to, drogi panie Borysie, że teraz to byle cham domaga się takiego samego traktowania przed sądem, jak ktoś, kogo podziwiamy za to, co robi dla całego społeczeństwa, kogo widujemy w telewizji. To czysty populizm. Ciąganie po prokuraturach, a czasem nawet po aresztach tak wspaniałych ludzi jak pan poseł Gawłowski, pan poseł Neumann, pan były senator Pinior, pan były prezes Krawiec to policzek dla społeczeństwa, dla którego ci wspaniali ludzie są wzorem. Co ludzie mają myśleć o demokracji, jeśli się finguje zarzuty wobec najuczciwszych? I jeszcze te idiotyczne argumenty, że nie można mieć w domu aktu własności nieruchomości należącej do bliskiego krewnego. Albo, że nie można prosić o datek na jakiś zbożny cel, bo się jest senatorem. A gdzie dbałość o kapitał społeczny? Gdzie zaufanie? Wróćcie i niech będzie tak jak było, czyli niech znowu królują wolność i sprawiedliwość.
Przedstawiciel narodu zatrzymuje na ulicy Jana Vincent Rostowskiego: - Szanowny panie ministrze, wicepremierze, serce się kraje, jak się widzi to nieodpowiedzialne rozdawnictwo. Przecież pan ich ostrzegał, że „piniendzy nie ma i nie będzie”. Przecież pan nie zabierałby tych 153 mld zł z OFE, gdyby było inaczej. A oni opowiadają jakieś dyrdymały, że uszczelniają VAT i choćby z tego „piniondze” są. Niech pan, drogi panie Jacku i Janie Vincencie, przemówi do rozsądku tym, którzy biorą 500+, wyprawkę, emeryturę dla matek wielodzietnych. To jest przecież z „piniendzy” zrabowanych. Przedsiębiorcom, firmom ten VAT się należy, ale pod presją kontroli, napiętnowania przez zazdrośników, tej całej rządowej demagogii oni zwyczajnie wolą nie brać należnego im VAT, żeby tylko mieć spokój. To nie jest żadne uszczelnienie, tylko wymuszenie. Uczciwi ludzie nie biorą należnych im „piniendzy”, czyli płacą okup. Przecież wy dlatego nie braliście tych „piniendzy”, że one szły na rozwój, na nowe miejsca pracy. A teraz ludzie boją się upomnieć o własne „piniondze”, bo są przedstawiani jak złodzieje. To jak mają rozwijać swoje firmy? Drogi panie Janie Vincencie, niech się wreszcie skończy to prześladowanie ludzi przedsiębiorczych i zaradnych. Wracajcie! Ratujcie Polskę i Polaków!
-
Masz jeszcze szansę na skorzystanie z wyjątkowej oferty!
Zamów i opłać roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a koszulkę z kultowym już powiedzeniem #JaCięNieMogę otrzymasz GRATIS!
Pospiesz się! Szczegóły na: https://www.wsieciprawdy.pl/prenumerata.html
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/437937-o-co-narod-prosi-na-ulicy-obroncow-wolnosci-i-demokracji