Na pozór i pierwszy rzut oka wszystko układa się płynnie, bez zgrzytów i większych nieporozumień. We wtorek w Państwowej Komisji Wyborczej w oficjalny sposób została zarejestrowana lista wyborcza „Koalicji Europejskiej PO PSL SLD .N Zieloni” (to nazwa, która będzie widniała na kartach), na ostatniej prostej jest proces składania list wyborczych. Przynajmniej na moment udało się ukrócić ambicje poszczególnych polityków, frakcji, ugrupowań.
Niemniej jednak jeśli poskrobać ten lukier, jaki przykrywa współpracę polityków pragnących odsunąć PiS od władzy, to zaczyna się wyłaniać obraz bardzo kruchej zgody, pełny napięć, niesnasek i wzajemnych pretensji. Tak jak pisałem wczoraj na naszym portalu, jedno z podstawowych spięć dotyczy radykalnego zwrotu w lewo w wykonaniu prezydenta Rafała Trzaskowskiego, który podpisując kartę LGBT+ wysłał jasny sygnał do środowisk skrajnie lewicowych: to Wasz czas.
Tematu na początku nie doceniono, ale gdy do debaty publicznej wrzucił go na dobre Jarosław Kaczyński, w szeregach Koalicji Europejskiej zorientowano się, że z tej pułapki trudno będzie się wydostać. Zawrzało przede wszystkim w Polskim Stronnictwie Ludowym, której to partii politycy robili, co mogli w ostatnim czasie (i robią to nadal - wciąż bezskutecznie), by ukrócić ten kurs w lewo.
Apelowaliśmy, żeby w końcu zamknąć ten temat. Stało się, to się stało, ale wróćmy do głównych tematów, z którymi mieliśmy iść w tej kampanii: przestrzeganiem przed Polexitem, walką o lepszy dla Polski budżet UE, szereg propozycji programowych, które Władek Kosiniak-Kamysz przedstawiał na spotkaniach z liderami PO, N czy SLD
— mówi mi jeden z ważnych polityków PSL znających kulisy ostatnich spotkań.
Bez efektu. W Sejmie nie ma dnia, by na konferencji prasowej kolejni politycy Nowoczesnej, Zielonych i SLD nie podnosili tematu karty LGBT+, ułatwień i ulg dla tych społeczności czy mocnego uderzenia w Kościół. Na wtorkowej konferencji w parlamencie po raz kolejny Monika Rosa zaapelowała o to, by śladem Warszawy (w zakresie zobowiązań dla LGBT+ podpisanych przez Trzaskowskiego) poszły kolejne miasta. Ludowcy znów zazgrzytali zębami.
Mamy nieco ponad dwa miesiące do wyborów europejskich, a brakuje choćby śladu wspólnej strategii. Mówimy Schetynie, Lubnauer czy Czarzastemu, że tak nie można, że to gasi naszych wyborców, w odpowiedzi słyszymy, że oni nic nie mogą, że nad każdym posłem nie zapanują. Efekt? Harce w każdą ze stron, Pitera opowiadająca bzdury o 500+, Mieszkowski, za którym nikt już nie nadąża… Kilka godzin później PiS odpala spot, w którym to wszystko wykorzystuje. Ja się im nawet nie dziwię, też bym to zrobił na ich miejscu
— nie kryje oburzenia nasz rozmówca z PSL.
W Polskim Stronnictwie Ludowym coraz wyraźniej zaczynają zdawać sobie sprawę, że dołączenie do Koalicji Europejskiej było po prostu błędem. Już teraz niemal pewne jest, że jesienią ludowcy pójdą osobno, bez oglądania się na PO, N czy Zielonych. Świadomy tego jest Grzegorz Schetyna, który w ostatnim wywiadzie dla Kultury Liberalnej wskazuje na wielkie trudności przy tworzeniu wspólnej listy jesienią.
Problem będzie większy z programowym porozumieniem przed październikiem i być może nie wszyscy zechcą dołączyć. Nie chcę jednak tego teraz otwierać. To będzie poważne wyzwanie, z którym będziemy sobie musieli radzić w lipcu i sierpniu. Teraz mówimy o wyborach europejskich i dużo łatwiej jest zbudować wspólny program na te wybory
— powiedział lider Platformy Obywatelskiej.
Tam dochodzi jeszcze obawa przed Donaldem Tuskiem, który - co przyznał sam Schetyna - chce czegoś więcej niż tylko Koalicja Europejska i sojusz niemal wszystkich ugrupowań niechętnych PiS. W Platformie i Nowoczesnej zgrzytają też zębami na kolejne kuluarowe spotkania Władysława Kosiniaka-Kamysza z premierem Mateuszem Morawieckim - niby nie padają tam żadne twarde deklaracje czy obietnice, ale widać wyraźnie, że klimat na linii PSL-PiS poprawił się znacznie w ostatnich tygodniach.
PSL pójdzie do wyborów europejskich razem z Platformą i satelitami partii Grzegorza Schetyny. Ale już teraz widać, że prawdopodobnie to pierwszy i ostatni akt tak ścisłej współpracy. Obawy przed zjedzeniem przez szefa PO są ogromne, a jeśli dodać do tego strach przed utratą konserwatywnych wyborców (na rzecz PiS) i wielkie trudności z odzyskiwaniem własnej tożsamości i szyldu, trudno się dziwić dzisiejszym reakcjom w szeregach ludowców. Jeszcze moment i do wielu osób z koniczyną w klapie dotrze, że rację w ostatnim sporze miał Waldemar Pawlak, apelując o samodzielny start, niechby nawet przegrany, ale na własnych warunkach, dających podstawy i fundament do dalszych działań. Na razie PSL zagonione jest do narożnika. Czy lider ludowców znajdzie z niego wyjście?
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/437640-wrze-pod-lukrem-ke-sfrustrowani-ludowcy-w-narozniku