Frekwencja w majowych wyborach do PE zapewne będzie niestandardowo wysoka. Jednak podobnie jak we wcześniejszych wyborach do Parlamentu Europejskiego przy urnach stawią się w pierwszej kolejności najbardziej lojalne wobec swoich partii elektoraty, w tym wyborcy o bardziej skrajnych poglądach
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog.
wPolityce.pl: Kwestia krytyki LGBT pomoże czy zaszkodzi PiS w kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego?
Prof. Rafał Chwedoruk: Długofalowo może zaszkodzić. To, że rządząca partia tak długo utrzymuje wysokie poparcie sondażowe jest m.in. pochodną umiaru w kwestiach światopoglądowych i panowania nad własnym zapleczem. To zaplecze wbrew stereotypom jest bardzo różnorodne i obejmuje przestrzeń od polityków umiarkowanych, ledwo mieszczących się po konserwatywnej stronie sporu po najbardziej konserwatywnych w polskich realiach. Polski wyborca oczekuje przede wszystkim oczekuje zainteresowania kwestiami gospodarczymi, społecznymi i innymi, a nie dyskusjami światopoglądowymi. Dyskusje te wywoływały wielkie zainteresowanie i autentyczne ruchy społeczne na początku transformacji. Obecnie nastąpiła prywatyzacja tego typu treści. Olbrzymia część obywateli postrzega to po prostu jako coś, co powinno być poza agendą działań państwa. Uważają, że państwo nie powinno narzucać obywatelom czegokolwiek. Myślę, że działanie PiS jest reaktywne.
Co to znaczy?
Jest odpowiedzią na to co dzieje się po drugiej stronie sporu. Po drugiej stronie sporu nową jakością dla dynamiki polskiej polityki jest pojawienie się partii Roberta Biedronia. Partia Wiosna jest bardzo wyraźnie sprofilowana na dotarcie do niszowych grup wyborców. Przede wszystkim do dawnego elektoratu Nowoczesnej. Ci wyborcy najpierw głosowali na Platformę, później na Nowoczesną, potem zaczęli wracać do PO. Są to głównie wielkomiejscy wyborcy w przedziale wiekowym od trzydziestu do czterdziestukilku lat. Są to dużo bardziej liberalni światopoglądowo i ekonomicznie wyborcy niż jakakolwiek inna grupa społeczna. Dlatego PO, która zawsze cieszyła się poparciem wyborczym np. mniejszości obyczajowych zaczęła reagować.
I przyciąga do siebie lewicowe środowiska.
Poczynając od przygarnięcia środowiska Barbary Nowackiej. Jest to w sumie środowisko marginalne, ale kojarzy się z tego typu problematyką. Kolejna kwestia to podpisanie przez prezydenta Warszawa deklaracji LGBT+. Nie ma wątpliwości, że tego typu akcenty w kontekście jesiennych wyborów sejmowych dla strony liberalnej są niezwykle ryzykowne. W sytuacji dwublokowego starcia decydująca jest rola wyborców, którzy są mniej zsocjalizowani politycznie, bardziej wahliwi i trudniejsi do zmobilizowania. Oni z reguły poszukują w polityce umiaru, pragmatyzmu i kwestii społeczno-gospodarczych. Teraz mamy przed sobą perspektywę kampanii europejskiej. Ona oczywiście będzie inna wcześniejsze elekcje do Parlamentu Europejskiego. Frekwencja w majowych wyborach do PE zapewne będzie niestandardowo wysoka. Jednak podobnie jak we wcześniejszych wyborach do Parlamentu Europejskiego przy urnach stawią się w pierwszej kolejności najbardziej lojalne wobec swoich partii elektoraty, w tym wyborcy o bardziej skrajnych poglądach. Nie jest przypadkiem, że to w wyborach do PE swój największy sukces niegdyś odniosła Liga Polskich Rodzin. W ostatnich eurowyborach dobry wynik uzyskał Janusz Korwin-Mikke. SLD zawsze dostawało lepszy wynik w wyborach do PE niż w wyborach sejmowych.
Dla PO i jej sojuszników wspieranie LGBT jest instrumentem do walki z Biedroniem, a także do mobilizacji tej wielkomiejskiej niszy. W przypadku PiS krytyka LGBT ma dwa cele. Pierwszy to odpowiedź na mobilizację konserwatywnej niszy. A drugi, sądząc po sposobie i treści tego co mówią politycy PiS zostanie to wykorzystane jako próba dotarcia tym kanałem do wyborców centrowych i do przedstawienia drugiej strony jako skrajności.
Czy tym manewrem PiS odbierze elektorat centrowy PSL i PO?
W przypadku PO będzie to miało trochę mniejsze znaczenie. Ta partia w czasie liberalnego zwrotu światopoglądowego w czasach liderowania przez Ewę Kopacz straciła tę nieliczną w Polsce niszę, która godzi konserwatyzm obyczajowy z liberalizmem ekonomicznym. To dotyczy np. wyborców na właściwym Górnym Śląsku oraz na Kaszubach. Wyraźnie widać, że na południowej części Kaszub zaczęło wzrastać poparcie dla PiS. W przypadku PSL jest to jedna z najważniejszych rzeczy w tej chwili w polskiej polityce. Nie można też przeszacowywać wyborców PSL. Jest to partia, która jest cieniem samej siebie sprzed kilkunastu czy dwudziestu lat. Ale zawsze było tak, że liczny elektorat PSL z wyborów samorządowych topniał we wszystkich innych elekcjach, w tym w elekcjach europejskich. Gdy mówimy o centrowym wyborcy, którzy może się wahać i którego PiS będzie próbował do siebie przyciągać to jest to między innymi wyborca PSL. Jego lojalność w różnych typach elekcji jest odmienna. Widać to choćby na podstawie znanego piosenkarza, który przez lata był związany z PSL. A był bardziej konserwatywny obyczajowo niż PSL. Myślę, że to jest ważne w olbrzymim stopniu w kontekście jesieni. Jeżeli nic się nie zmieni w polskiej polityce do jesiennych wyborów to każdy procent głosów może być tym, który przeważy kwestię większości. PiS długofalowo wpycha kierownictwo PSL w mariaż z Koalicją Obywatelską w tym z jej liberalnymi częściami. To z kolei ma uczynić jeszcze bardziej chybotliwym szpagat polityczny, w którym PSL tkwi od kilkunastu lat. Wyborcy PSL pod wieloma względami są bliscy wyborcom PiS. Bez względu na to jak lojalni są wobec PSL. Kierownictwo ludowców ma za sobą osiem lat w miarę pokojowego współrządzenia z PO. Zwłaszcza, że lider ludowców został nim w okresie kiedy PSL pozostawało w owej koalicji. To jest jeden z najciekawszych momentów w polskiej polityce.
Dlaczego?
Dlatego, że w innych obszarach i na stykach innych partii trudno sobie wyobrazić jakieś rewolucyjne ilościowo przepływy wyborców. A specyfika sytuacji powoduje, że każdy kto może zmienić swoje poglądy jest dla dwóch głównych koalicji wyborczych na wagę złota.
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/437378-prof-chwedoruk-lgbt-moze-wplynac-na-wynik-opozycji