Ta historia zaczęła się od nagrania z monitoringu jednego z dyskontów. Krótki film, do którego dotarł dziennikarz regionalnego portalu, pokazywał prezydent Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz na zakupach. Towarzyszyło jej trzech mężczyzn, najprawdopodobniej ochroniarzy. Dziennikarz, który opublikował film na Twitterze naraził się na gniew lokalnych liderów Platformy Obywatelskiej, problemy z pracodawcą i co najbardziej szokuje, głosy krytyki i oburzenia ze strony innych dziennikarzy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Alkoholowe zakupy prezydent Gdańska. Aleksandra Dulkiewicz, w towarzystwie trzech ochroniarzy, kupiła… wódkę
Ochrona na krok nie odstępuje pani prezydent. Niestety nie wiemy, jaki dokładnie jest jej charakter i czy ochroniarze pilnują Aleksandry Dulkiewicz także w czasie prywatnym. Gdański magistrat nie chce na ten temat rozmawiać i odpowiadać na pytania o charakter, koszty i inne szczegóły dotyczące ochrony pani prezydent. Nie wiadomo dlaczego, bo to ważne kwestie, które wymagają wyjaśnienia. Zwłaszcza w kontekście nader poważnych zarzutów, jakie pojawiały się w przestrzeni publicznej po tragicznej śmierci prezydenta Pawła Adamowicza.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: W najnowszym numerze tygodnika „Sieci”: Jak działał i nadal działa układ gdański. Co naprawdę zostawił po sobie Paweł Adamowicz?
Czwarta władza
Wróćmy do filmu, który opublikował na Twitterze dziennikarz portalu Trojmiasto.pl. Reporter pokazał krótkie nagranie i po chwili usunął je z sieci, zaszczuty przez polityków i innych dziennikarzy. Oburzeni publikacją byli przedstawiciele trójmiejskich redakcji Radia Zet, RMF FM i Gazety Wyborczej. Sygnał do ataku na dziennikarza regionalnego portalu dała Agnieszka Pomaska, lokalna liderka Platformy Obywatelskiej.
Dziennikarz Trojmiasto_pl publikuje nagranie monitoringu ze sklepu Biedronka gdy Prezydent A.Dulkiewicz robi…zakupy. Czy to jakiś nowy standard w tej sieci?! Będziecie publikować wizerunki klientów bez ich zgody?! Oczekuję stanowczej reakcji sieci Biedronka i Trojmiasto. pl!
— napisała na Twitterze Agnieszka Pomaska.
Polityk domagała się „stanowczej reakcji” redakcji wobec dziennikarza, bo ten opublikował film na Twitterze, podnosząc publicznie niezwykle ważną dla mieszkańców Gdańska kwestię. Zrobił dokładnie to, co powinien zrobić każdy uczciwy dziennikarz.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Skandal! Dulkiewicz atakuje polski rząd w niemieckich mediach. Następczyni Adamowicza zapowiada przyjęcie uchodźców
Dodajmy na marginesie, że redaktora regionalnego portalu zaatakowała polityk, która w lipcu 2017 roku, razem z grupą kolegów z opozycji, nagrywała posła S. Piętę, gdy ten wybrał się do sklepu monopolowego. Pomaska wówczas pisała: „Polska protestuje, a Poseł Pięta… ciepło przyjęty w sklepie monopolowym na Wiejskiej”. Nie krzyczała o standardy, nie protestowała przeciwko upublicznianiu wizerunków innych osób. Co gorsza, robiła to jako polityk, nie jako przedstawicielka czwartej władzy. Nie kierowała się żadnym interesem społecznym, jedynie chciała przez chwilę pobrylować w mediach społecznościowych.
Ta sama polityk domagała się „stanowczej reakcji” wobec dziennikarza.
Redaktor Trojmiasto.pl po kilkunastu minutach usunął swój wpis.
Kochani wycofuje się z poprzedniego tweeta, zbyt pochopnie go wstawiłem. Przepraszam panią prezydent
— napisał.
Macieju, nie idź proszę tą drogą
— strofował kolegę reporter Radia Zet.
Do dyskusji włączyli się później kolejni trójmiejscy dziennikarze. Zgodnie skrytykowali reportera Trojmiasta.pl, a publikację filmu uznali za złamanie standardów. Wielu z nich ma żony i rodziny na etatach w miejskich spółkach, pracę trzeba szanować. Tak to działa w „Małej Sycylii”.
Podwójne standardy
Film usunięto z sieci, dziennikarz natychmiast stał się w Trójmieście persona non grata.
Zaszczuli mnie
— przyznał przerażony.
„Najlepsze” jednak przed nami.
Walcząca nie tak dawno o „wolne media” Agnieszka Pomaska wytoczyła przeciwko dziennikarzowi mocne działa. Nie wystarczył donos do aktualnego pracodawcy, potrzebne były jeszcze kolejne formy nacisku w postaci trzech listów, które posłanka opublikowała przed wysłaniem na Facebooku.
Jeden z nich trafi do prezesa zarządu sieci dyskontów, od którego polityk domaga się rozliczeń i wyciągnięcia odpowiedzialności wobec autorów nagrania z monitoringu. Drugi list skierowany jest do prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych, do której Pomaska zwraca się z uprzejmą prośbą o sprawdzenie standardów pod kątem ewentualnego naruszenia prawa. Wreszcie trzeci list, przeznaczony dla nowego pracodawcy dziennikarza, który ma wkrótce zacząć pracę w Radiu Gdańsk.
Nie wystarczyło narobienie kłopotów w portalu Trojmiasto.pl. Trzeba jeszcze „pomóc” w nowym miejscu, żeby reporter wiedział, z kim nie wolno zadzierać. „Czy zachowanie redaktora jest zgodne z zasadami etycznymi panującymi w Radiu Gdańsk?” – napisała posłanka w liście do prezesa radia. Jak się okazuje, można niszczyć człowieka z hasłem „walki o standardy”, będąc jedną z twarzy walki o „wolne media”. Trudno o większą hipokryzję.
To jednak wciąż nie koniec tej przerażającej historii, która pokazuje, jak szybko można zaszczuć człowieka dlatego, że zadarł z tymi, którzy w Gdańsku są „nietykalni”.
Przed polityk PO ukorzyli się także właściciele portalu Trojmiasto.pl, którzy odpowiedzieli posłance na Twitterze: „Wywołani do odpowiedzi. Ten post był niezgodny z naszymi zasadami korzystania z mediów społecznościowych. Dziennikarz (tu pada jego imię i nazwisko) jest obecnie w okresie wypowiedzenia i odchodzi z naszej redakcji”.
Dziękuję za informację
— odpowiedziała Agnieszka Pomaska.
Szokujące, prawda? Polityk rozliczyła dziennikarzy ze standardów, a redakcja nie tylko nie broniła swojego reportera, ale wręcz tłumaczyła się lokalnej działaczce Platformy Obywatelskiej. Ta zaś robiła wszystko, żeby zniszczyć dziennikarza, który ośmielił się zadrzeć z jej partią. To o takie „wolne media” chodziło?
Zdarzenie skomentował również Piotr Borawski, nowy wiceprezydent grodu nad Motławą, związany z Platformą Obywatelską.
Na pytania lokalnego portalu „Gdańsk Strefa Prestiżu” o to, kto płaci za ochronę prezydent Dulkiewicz odpowiedział: „George Soros i ambasada Niemiec”. Po wszystkim wyśmiał redakcję portalu przyznając, że nie uznaje ich za dziennikarzy. Borawski może sobie pozwolić na taki luz bo wie, że w jego „Małej Sycylii” mediów obawiać się nie trzeba. Jeśli znajdzie się choć jeden niepokorny, to zawsze można go zniszczyć, do czego rękę przyłożą ludzie z jego własnego środowiska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/437250-uklad-gdanski-w-pigulce-media-na-pasku-politykow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.