Różne były i są w Polsce układy, niektóre naprawdę niebezpieczne. Tak z pamięci: nieźle ma się układ postkomunistyczny, polegający na dziedziczeniu pozycji społecznych w wielu instytucjach; dobrze się trzyma układ medialny, utrudniający komukolwiek nowemu dostęp do większego udziału w reklamach; w wielu światkach funkcjonują też układy oparte na specyficznej orientacji seksualnej uczestników; lokalne pajęczyny można pewnie liczyć w tysiącach, a „układ gdański” jest tu przykładem szczególnie barwnym.
Marek Pyza i Marcin Wikło ciekawie o tym napisali w dostępnym jeszcze w kioskach wydaniu tygodnika „Sieci”:
Co jest cechą tych „układów”? Po pierwsze niejawność, po drugie dążenie do nielegalnego zysku, po trzecie czerpanie korzyści z pozycji w strukturach państwa.
I teraz zestawmy to z tablicą, która PO promuje jako „układ Kaczyńskiego”.
Co widzimy? Znane wszystkim relacje - albo oficjalne, albo rodzinne. Kogóż tam nie ma: dyrektor biura Barbara Skrzypek, opisana ze sto razy; Krzysztof Czabański, stary druh Prezesa jeszcze z czasów „Tygodnika Solidarność”; Kazimierz Kujda, którego dopadły nieszczęsne kontakty z SB i o czym trąbi cała prasa; kuzyni Tomaszewscy, powinowaty Birgfillner i nawet wiceprezes PiS Adam Lipiński! Słowem - wszyscy, którzy należą do kręgu współpracowników - jak to w życiu, bardziej i mniej udanych - prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Jaka w tym tajność? Jaki to układ?
Dobrze ujęto to w tym wpisie:
Idźmy dalej: czy jest jakikolwiek ślad nielegalnego działania tej grupy? Nie ma. Odwrotnie, upublicznione nagrania dokonane przez pana Birgfillnera stały się potwierdzeniem uczciwości w tym kręgu. Odrzucono nawet zdecydowanie (pan Kujda) sugestię łapówkarską.
Czy ktokolwiek prowadzi tam nielegalne działania? Nie, to przeciwko inicjatywie prezesa PiS władze stolicy zastosowały nielegalne sankcje, blokując inwestycję, na która każdy inny dostałby zgodę.
W ten sposób działając szybko stwierdzimy, że każda grupa ludzi znające się jako tako, stykająca się w działalności publicznej, jest układem. A jeśli za takie „powiązania” chcemy wsadzać do więzienia, to cały klub PO-KO jutro powinien iść dobrowolnie za kraty.
Sądzę, że ludzie Platformy o tym wiedzą. Ich cele są inne.
Przede wszystkim chcą być jak słynny „sok z buraka” - nieważne co się podaje, byle było to błoto. Coś się przyczepi. Przetestowano to skutecznie w czasie ostatniej samorządowej kampanii wyborczej w stolicy, metoda będzie powielana.
Przy okazji kombinują, czy nie da się polityków Prawa i Sprawiedliwości sprowokować. I tu się niestety, niepotrzebnie, trochę udało. Ten cyrk z ganianiem tablicy nie był potrzebny. Lepiej było stanąć przy niej wspólnie i obśmiać tę żenadę. Choć rozumiem też dążenie do równych reguł gry: jeśli na każdą tablicę w Sejmie od lat wymagana jest zgoda Kancelarii Sejmu, to i tu nie powinno robić się wyjątku.
Ale zostawmy politykę. Najważniejszy wniosek jest prosty: jeśli to ma być to jądro ciemności, ten „układ Kaczyńskiego”, to z naszym życiem publicznym jest całkiem nieźle
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/437171-jesli-to-ma-byc-ten-uklad-kaczynskiego-to-jest-dobrze