Nauczyciele, tak jak każda inna grupa zawodowa, mają prawo walczyć o poprawę swoich warunków pracy. Problem zaczyna się jednak w chwili, gdy walka ta staje się priorytetem i czysto polityczną zagrywką, a całość wymierzona jest w uczniów.
Sławomir Broniarz, odwieczny szef lewicowych związków zawodowych nauczycieli, nie przestaje nastawać na resort edukacji, odkąd władzę sprawuje Prawo i Sprawiedliwość. Najpierw protestował przeciwko reformie edukacji, a gdy ta przeszła w miarę sprawnie, otwiera kolejny konflikt. Przedmiotem sporu są płace nauczycieli, choć dopiero rząd PiS podjął działania na rzecz ich podwyższenia. Działalność odwiecznego szefa ZNP jest w tym zakresie wyjątkowo symboliczna. Na kilkadziesiąt spotkań przedstawicieli związków zawodowych z MEN, pojawił się zaledwie na jednym. Nie przestaje też siać niepokoju, wprowadzając przedegzaminacyjną grozę. Zapowiada, że ogromna liczba placówek oświatowych zastrajkuje w czasie najważniejszych dla uczniów egzaminów, co sprawi, że nie będą mogli w normalnym trybie podjąć starań o kontynuowanie procesu kształcenia. Proste! Skoro nie udało się zniechęcić Polaków do PiS, wykazując niewydolność reformy edukacji, ZNP wprowadzi chaos własnym strajkiem, przerzucając odpowiedzialność na rząd. Do niewielkiej grupy rodziców dotrze przecież, że PiS wprowadza podwyżki dla nauczycieli. Pierwsza przyznana została od kwietnia 2018., druga od stycznia 2019, a trzecią nauczyciele mają otrzymać - zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta Nauczyciela - we wrześniu 2019 r. Warto przypomnieć, że rząd podniósł pensję nauczycieli po pięciu latach ich zamrożenia - w 2017 r. je zwaloryzowano, a od 2018 r. sukcesywnie są podwyższane. Co więcej, jest też plan na 2020 r, który ma zostać przez PiS przedstawiony kompleksowo. Trwają także prace nad zmianami w ustawach, a resort pracuje m.in. nad wprowadzeniem dodatku dla nauczyciela stażysty, opłacenia dodatkowych zajęć oraz dodatkach za wyróżniającą się pracę. Czy można więc powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość nie pamięta o nauczycielach?
Na szczęście, wbrew temu co mówi Broniarz, nie wszyscy nauczyciele dają się wykorzystywać politycznie. Jak ujawniliśmy wczoraj na portalu wPolityce.pl, wbrew temu co mówi a władze ZNP, w spór zbiorowy weszło zaledwie 22 procent placówek. Są to dane zebrane przez Państwową Inspekcję Pracy i poszczególne kuratoria oświaty.
Patrząc na całokształt polskiej szkoły, zwłaszcza w perspektywie dwóch ostatnich dekad, trzeba przyznać że praca nauczycieli jest coraz trudniejsza. Problemy finansowe to tylko jedna strona medalu. Działania poprzednich rządów drastycznie przyczyniły się do osłabienia pozycji nauczyciela, odebrania mu narzędzi wychowawczych i odarcia go z należnego szacunku. Jednak używanie nauczycieli ZNP jako narzędzia politycznego do walki z rządem, z pewnością tego szacunku mu nie przywróci.
Misją nauczyciela jest kształcenie swoich uczniów i odpowiedzialne przeprowadzanie ich przez proces edukacyjny. To także towarzyszenie im w momentach przełomowych i trudnych, takich jak egzaminy. Ogłaszanie więc strajku w takiej chwili jest ewidentnym działaniem wbrew ich dobru i na ich szkodę. To tak, jakby lekarz odszedł od stołu operacyjnego, przedkładając zdrowie i życie pacjenta nad walkę o własne wynagrodzenie. Oby rozszalałe zastępy ZNP w porę zrozumiały, że ambicje polityczne szefa Związku, coraz bardziej szkodzą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/437136-dlaczego-nauczyciele-z-znp-swiadomie-szkodza-uczniom