„Gazeta Wyborcza” ucieszyła się na pierwszej stronie, że taśmy Birgfellnera „ciągną PiS w dół”.
PiS oficjalnie lekceważy „taśmy Kaczyńskiego”, ale w badaniu CBOS 21 proc. wyborców „dobrej zmiany” stwierdziło, że Jarosław Kaczyński zachował się niewłaściwie, prowadząc biznesowe negocjacje w siedzibie swojej partii -
— stwierdza dziennik z Czerskiej. To zresztą bardzo prawdopodobne, że tak właśnie myśli co piąty wyborca PiS. Bo ludzie rzadko wnikają w meritum, a „Wyborcza” zadbała, żeby było głośno i w nieładnym tonie.
Czy jednak „Wyborcza” powinna się tak bardzo cieszyć? Bo cóż nam dziś właściwie powiedziała swoją okładką? Ano to, że tyle właśnie zostało ze sprawy, która miała przełamać historię PiS na pół: na przed „aferą”, i po „aferze”. Tyle dokładnie zostało: badania, które wykazały, że część elektoratu poczuła niesmak. I nawet jeśli coś mają, to cóż może się zmienić? No właśnie zamiast 21 proc. może pojawić się w podobnym badaniu 23 albo 25 proc., ale nic więcej.
Bo przecież ani sondaże poparcia dla poszczególnych formacji, ani prognozy dotyczące wyborów majowych czy jesiennych, nie zmieniły się na jotę. One rozgrywają się na zupełnie innych polach: zadowolenia z życia, wiarygodności, zaufania, poczucia, że sprawy idą w dobrym kierunku. Owszem, także na polu związanym ze spokojem społecznym (jeśli będą ciągłe awantury, rośnie prawdopodobieństwo przegranej PiS), ale akurat sprawę taśm Polacy włożyli chyba do jakiejś innej szufladki.
Zresztą, ten, kto wpadł na pomysł, by sprawę Birgfellnera (będącą być może próbą wyłudzenia nienależnych pieniędzy) puścić przez „Wyborczą”, zasłużył na odznaczenie od PiS. To był najgorszy z możliwych kanałów, może z wyjątkiem TVN. Bo „Wyborcza” jest od dekad tyleż medium, co siłą polityczną (bardziej siłą polityczną), a od pewnego czasu wiedzą o tym już nie tylko znawcy tematu, ale także miliony Polaków.
W każdym razie, w stosunku do oczekiwań, to był jednak kapiszon. Opozycji pozostaje nadzieja, że był to przynajmniej jeden z tych kamieni, którą obalą dinozaura, ale tego wiedzieć nie będziemy jeszcze bardzo długo.
Podsumowując: sprawa taśm Birgfellnera pokazała, że nawet potężne media III RP nie są już w stanie wykreować wielkiej afery nie mając wiele w ręku. W systemie medialnym są już przeciwciała, które blokują tego typu hucpy. Skończył się czas bezkarnej hucpy, skończył się czas skutecznych nagonek na pstryknięcie palca. I to - a więc pluralizm, wciąż niedoskonały, wciąż z przewagą drugiej strony, ale jednak już istniejący - zapewne najbardziej Czerską boli.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/436892-tasmy-gw-w-stosunku-do-oczekiwan-to-byl-jednak-kapiszon