Kiedy patrzy się na spór wokół Żołnierzy Wyklętych, widać wyraźnie, że dziś to środowiska lewicowe dokonują najostrzejszych ataków zarówno na bojowe podziemie, walczące w latach 40 i 50 z sowiecką okupacją o wolność i niezależność Polski, jak i na święto, upamiętniające bohaterstwo i poświęcenie tamtego polskiego wojska. Nie ulega też wątpliwości, że gromy te nie wyrastają z powodów merytorycznych. Atakujących, którzy starają się oczernić tamtych żołnierzy nie interesuje prawda materialna. Kierują się oni wyłącznie motywami politycznymi. A nawet szerzej – ideologicznymi, czy ogólniej kulturowymi.
CZYTAJ TAKŻE: Tysiące osób oddało hołd Żołnierzom Wyklętym. W całej Polsce odbywają się biegi „Tropem Wilczym”. ZDJĘCIA
W ten sposób dzisiejszy spór o Żołnierzy Wyklętych ma zdecydowane piętno wojny cywilizacyjnej. Ci, którzy podważają zasługi żołnierzy drugiej konspiracji, którzy walczących w czasach stalinowskich z bronią w ręku, oskarżają o zbrodnie na ludności cywilnej, nazywając żołnierzy bandytami, zwykle toczą dziś jednocześnie walkę z Kościołem katolickim, przeciwstawiają się zakazom zabijania nienarodzonych dzieci, domagają się usankcjonowania małżeństw homoseksualnych, wprowadzają edukacje seksualną wedle recept wypracowanych przez środowiska LGTB w ramach homo propagandy. Dla nich przeszłość splata się harmonijnie z potrzebami współczesnej post lewicowej zachodniej cywilizacji. Przeszłość zdominowana szeroko rozumianymi „porządkiem” komunistycznym odcisnęła piętno nie tylko na milionach Polaków urodzonych i żyjących w czasach stalinizmu, ale przeniosła tamte wzory - ubrane tylko w inny kostium - na następne pokolenia.
Władze komunistyczne wobec żołnierzy podziemia powojennego stosowały równolegle podwójne uderzenie. Z jednej strony podstawowym środkiem były bezwzględne represje. Począwszy od masowego skazywania przez sądy na wieloletnie więzienie, poprzez niezliczone wyroki kary śmierci. Dopuszczano się nierzadko wprost fizycznej likwidacji. Ale też zbiorowych mordów dokonywanych podczas zdradliwych zasadzek, przygotowywanych przez ówczesną bezpiekę wojskową i cywilną we współpracy z ubecką agenturą, umieszczoną w oddziałach wojskowych podziemnych organizacji.
Niezależnie od bezpośredniej walki, za równie ważne narzędzie rozprawienia się z antykomunistycznym podziemiem uznano sferę propagandy. Na jej użytek wprzęgnięto kinematografię, literaturę i popularne broszury naukowe. To właśnie w zafałszowanych filmach fabularnych, książkach i broszurach, utrwalano obraz podziemia jako kryminalistów, rabujących ludność cywilną , bezwzględnych bandytów, rozsiewających zniszczenie i śmierć dla zaspokojenia prymitywnej potrzeby zemsty na niewinnych, szlachetnych ofiarach.
Takim właśnie obrazem spreparowanym przez komunistyczne władze posługują się dzisiejsi politycy w rodzaju Włodzimierza Czarzastego, Krzysztofa Mieszkowskiego, Joanny Senyszyn. Podobną kalkę mają w swych umysłach setki tysięcy Polaków, zaszczepionych propagandą czasów PRL. I to do tego stopnia, że nie uznają wyroków sądów z lat 90, które uniewinniały żołnierzy skazanych za „bandytyzm” przez sądy stalinowskie.
Najbardziej przykre jest jednak to, że część ludzi nauki do tej pory opiera swoje rzekome badania, wykorzystując do tego – i na nich poprzestając – broszury propagandowe z okresu PRL. I z takim „wianem” badawczym ludzie ci, często z tytułami profesorów funkcjonują w ramach współczesnej nauki. W instytutach naukowych i na uczelniach w roli nauczycieli akademickich. Powielają oni stalinowski język propagandy, wedle której każdy, kto występował przeciwko systemowi komunistycznemu był uważany za wroga. Za człowieka o najgorszych skłonnościach i dokonujący najstraszniejszych czynów wobec swoich ofiar. Nie tylko wobec tych, którzy bronili „władzy ludowej” lub byli jej stronnikami, ale także ludzi, którzy stanęli im na drodze bądź pojawili się w ich zasięgu całkowicie przypadkowo.
Myśląc o obecnym stanie świadomości społecznej Polaków na temat Żołnierzy Wyklętych, warto pamiętać o tym, że tego stanu nie można widzieć w oderwaniu od poglądów na inne kluczowe sfery życia społecznego – w tym politycznego, światopoglądowego.
A to oznacza, że przedstawiciele różnych środowisk, różnych opcji politycznych będą zawsze mieli odmienne spojrzenia na sprawy, o których mówię. Rzecz w tym, aby ze sobą rozmawiać i starać się spierać na argumenty, poparte faktami.
Nie ma przecież dwóch prawd o tej samej rzeczy, o tych samych wydarzeniach i tych samych ludziach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/436342-zolnierze-wykleci-nie-ma-dwoch-prawd