Ludzie w obronie życia swojego i najbliższych potrafią robić straszne rzeczy. Tylko wyjątki nie cofną się wówczas przed złamaniem zasad, które w normalnych warunkach akceptują. Cierpienie może uszlachetnić jednostki, ale deprawuje zbiorowości. Nieludzkie warunki prowokują nieludzkie postawy. Przykład II wojny światowej demonstruje te prawidłowości.
III Rzesza była laboratorium zbrodni i demonstrowała, jak techniczno-organizacyjny postęp zużytkować można przeciw człowiekowi. Okupanci Polski usiłowali doprowadzić do sytuacji, w której ofiary pilnowałyby się i niszczyły nawzajem. Obozy koncentracyjne były tego typu skutecznym eksperymentem, do pewnego stopnia były nim getta. Niemcy starali się, aby w ten sposób funkcjonowała cała podbita Polska. Osoba pomagająca Żydom albo choćby niedonosząca o ich kryjówkach wiedziała, że na represje, włącznie z okrutną śmiercią, naraża nie tylko siebie, lecz też swoich najbliższych.
Zastanówmy się i spróbujmy z pełną odpowiedzialnością zadeklarować: kto z nas podjąłby się tego ryzyka? Wyobraźmy sobie także, że ukrywanie zbiegów trwa długo, a więc ryzyko rozciąga się w czasie i potęguje. Znamy wypadki, kiedy ktoś powodowany najlepszymi intencjami ukrywał Żyda, a w momencie krańcowego zagrożenia osobiście potrafił go zabić. Znamy takie, gdy jedni ukrywani, w obawie o swoje i tak straszne warunki, lękając się zwiększenia ryzyka, nie zgadzali się na przyjęcie kolejnych.
A teraz odwróćmy perspektywę i spróbujmy popatrzyć oczami ukrywających się Żydów. Doświadczają największej tragedii: mordowani są ich najbliżsi i cały naród, ratują się cudem, a Polaków postrzegają jako zagrożenie. Przecież nie wiedzą, kto ich może wydać. Widzą także większość, która nie śpieszy im z pomocą. Czy ludzie w takich warunkach sprawiedliwie oceniają zachowanie innych?
Wokół getta w Warszawie krążyły gromady szmalcowników. Nie wiadomo, ilu ich było: kilkuset, tysiąc? Nieznacząca grupa jak na populację stolicy, ale dla uciekinierów nie tylko śmiertelne niebezpieczeństwo, lecz i obraz chmary polujących na nich Polaków. Granatowa policja, czyli stworzona w głównej mierze z dawnych policjantów zmuszonych do nowej służby, formacja okupantów liczyła kilkanaście tysięcy ludzi. Wraz z innymi pomocniczymi oddziałami mundurowymi w rodzaju ochrony kolei było ich dwadzieścia parę tysięcy. Używani byli do polowania na Żydów. Ta w skali narodu nieznacząca grupa – kilkadziesiąt razy mniej od tych, którzy zaangażowani byli w AK – stanowiła wielkie zagrożenie dla żydowskich uciekinierów i została zapamiętana jako formacja polska, bo z Polaków złożona.
Niemcy organizując nagonki na Żydów, używali do tego miejscowych chłopów, którzy zmuszani byli do tych akcji pod groźbą śmierci. Ukrywający się Żydzi widzieli jednak chłopów z kijami w rękach, a rzadziej podążające za nimi, liczebnie mniejsze, grupki SS-manów.
Jan Tomasz Gross uznał, że pamięć ofiar Holokaustu jest na swój sposób święta, trzeba jej bezwarunkowo zawierzyć. Jest zasadniczo inaczej. Pamięć ta jest straumatyzowana i w naturalny sposób ułomna. Widzi zagrożenie i pamięta rzeczy przerażające. I nie sposób mieć o to pretensji do ofiar. Ta pamięć przeniesiona została do Izraela i innych miejsc zamieszkania Żydów. W pierwszej generacji przenikała się ona jeszcze z sentymentami do swoich rodzinnych miejsc. Potem została tylko ona.
Można było przeciwdziałać temu, analizując uczciwie całość tych wydarzeń. PRL nie była państwem suwerennym i dostosowywała się do oczekiwań Moskwy. Ale nie zrobiła tego III RP, wręcz przeciwnie, eksponowała bez ukazania kontekstu wyłącznie ciemne strony polskich dziejów podczas II wojny światowej. Inni, tacy jak Niemcy, Rosjanie czy Izrael, pisali historię w swoim interesie. I tak dziś w skali międzynarodowej wygrywa Hitler, który dążył do tego, aby to ofiary oskarżały się i unicestwiały nawzajem.
Stalin doskonale rozwinął stosowaną w Rosji od zawsze strategię „dziel i rządź”. Elementem jej było wysuwanie na eksponowane stanowiska w aparacie represji osób pochodzenia żydowskiego. Ludzie, którym zawsze łatwiej winą obciążyć „obcych”, mogli więc interpretować komunizm jako „żydowską władzę”. Nie miało znaczenia, że Żydzi nie rządzili w Sowietach ani w Polsce. Od 1956 r. ich liczba w aparacie komunistycznym została zminimalizowana, a po ’68 właściwie ich nie było. Interpretacje nie muszą mieć związku z faktami, tak jak żydowska mówiąca o współodpowiedzialności Polaków za Holokaust. Ale dziś kiedy Polacy słyszą tego typu horrendalne zarzuty, odpowiadają, że Żydzi zainstalowali w Polsce komunizm. Wy nam Jedwabne – my wam Bermana. I to jest zwycięstwo Stalina i Hitlera.
Ponure dziedzictwo systemów zbrodni.
Felieton ukazał się w numerze 8/2019 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/436336-zwyciestwo-hitlera-i-stalina-ponure-dziedzictwo-systemow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.