Nieustanne oskarżanie Polski o współudział w Holokauście czy kłamliwa zbitka słów „polski obóz koncentracyjny” stygmatyzują i prowadzą do izolacji. Gwałtownie reagująca na te oskarżenia Polska jest przedstawiana jako niepoważny partner, klin wbity między Rosję a Zachód, który uniemożliwia porozumienie – pisze na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Konrad Kołodziejski.
Publicysta komentuje wydarzenia z warszawskiej konferencji poświęconej sytuacji na Bliskim Wschodzie. Pisze m.in. o amerykańskim celu organizacji tej konferencji:
Waszyngton postawił więc przed warszawską konferencją jeden główny – choć niezbyt nagłaśniany – cel. Miała ona pomóc Izraelowi porozumieć się z arabskimi rywalami Iranu, przede wszystkim z Arabią Saudyjską i współpracującymi z nią niektórymi krajami Zatoki Perskiej. Zauważa jednak, że… inni gracze na międzynarodowej scenie widzieli to inaczej. Konferencja nie wzbudziła entuzjazmu w Unii Europejskiej. Z jeszcze większym dystansem, wręcz z wrogością, warszawską konferencję przyjęła Moskwa. Z jej punktu widzenia to otwarcie kolejnego frontu w walce z Amerykanami.
Kołodziejski opisuje też komentarze i zdarzenia towarzyszące konferencji, m.in. materiał, który ukazał się w „The Jerusalem Post” – w jego tytule znalazła się informacja, że:
Netanjahu podczas wizyty w muzeum Polin miał powiedzieć, iż Polacy są współsprawcami Holokaustu. Zauważa jednocześnie, że ta – mówiąc eufemistycznie – bardzo niefortunna wypowiedź położyła się cieniem na konferencji. Przyniosła też skutki polityczne. Premier Mateusz Morawiecki odwołał swój udział w zaplanowanym kilka dni później szczycie Grupy Wyszehradzkiej w Izraelu, podczas którego miała zostać scementowana dotychczasowa współpraca Netanjahu z szefami rządów państw naszego regionu.
Autor tłumaczy również, co mogły mieć na celu te niefortunne komentarze i wypowiedzi:
Upokorzenie – bo chyba można tak to nazwać – Polaków z pewnością jest na rękę tym wszystkim, którym nie podoba się kierunek polityki zagranicznej przyjęty przez rząd PiS […]. Pewien trop rzuca tu prof. Andrzej Zybertowicz, który komentując w radiowej Trójce manipulację »The Jerusalem Post«, od której – przypomnijmy – zaczęła się awantura dyplomatyczna z Izraelem, doszukuje się w niej »rosyjskich paluszków«. Nie powinno ulegać chyba żadnej wątpliwości, że jeśli ktoś zyskał na pogorszeniu relacji polsko-izraelskich (a z uwagi na wpływową żydowską diasporę komplikującym również stosunki z Ameryką), to tym kimś jest najpewniej ekipa na Kremlu.
Kołodziejski zauważa, że… konflikt polsko-żydowski jest Moskwie bardzo na rękę.
Właśnie dlatego, że utrudnia współpracę polsko-amerykańską. W Polsce antysemityzm rozsiewany jest głównie przez trolli internetowych, których zasięg jest dość ograniczony. Jednak w Izraelu prowokacyjne materiały antypolskie pojawiają się w czołowych mediach, zarówno w wersji hebrajskiej, jak i angielskiej. Warto tu przypomnieć, że izraelska (żydowska) narracja historyczna jest w dużym stopniu zbieżna z rosyjską.
W podsumowaniu autor wskazuje, że wokół nas trwa wojna informacyjna.
Nie używa się tu rakiet, bomb ani czołgów. Ale jej cele są podobne jak w prawdziwej, gorącej wojnie. Czy jesteśmy w stanie przetrzymać tę wojnę? […] Jesteśmy dzisiaj jak przedrozbiorowa Rzeczpospolita, targani zimną wojną domową i rozgrywani przez obcych. To tu widziałbym główne źródło problemu. Aby przetrwać, konieczne jest najpierw zawarcie pokoju tu, na miejscu, w Polsce.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 25 lutego br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/436011-kolodziejski-w-sieci-kto-nas-rozgrywa