Po ostatnich konwencjach, zapowiedziach i propozycjach jest już w zasadzie jasne, że kampania przed wyborami do Parlamentu Europejskiego skupi się w dużej mierze na sprawach krajowych i będzie jedynie rozgrzewką, względnie - sprawdzianem przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Jeśli jednak wyścig o mandaty do PE ma mieć jakikolwiek inny sens, to trzeba nam więcej takich rozmów, debat i dyskusji, jaką zaproponowało ostatnio środowisko Nowej Konfederacji, ściągając na jedną scenę i Konrada Szymańskiego, i Radosława Sikorskiego.
Jeśli ktoś ma wolne dwie godziny, polecam cały zapis tej debaty - w wersji wideo na na kanale YT Nowej Konfederacji.
Dyskusja ta zawiera bowiem przynajmniej kilka ciekawych i inspirujących momentów, ale warto zwrócić uwagę na podsumowanie Konrada Szymańskiego w końcowej części rozmowy:
Zrozumienie tego, czego chcemy od Europy, jest w UE całkiem klarowne. Co innego - jak to jest przyjmowane. Europa jest w poważnym momencie, dyskusja bywa szczera. Gdybyśmy próbowali zrobić bilans, gdzie Polska oddziałuje na proces polityczny w UE pozytywnie, a gdzie sceptycznie, to uzyskalibyśmy obraz kraju proeuropejskiego, który rozwiązuje problemy w UE, a nie je tworzy. To, że mamy kontrowersje w jednej czy drugiej sprawie to nic nadzwyczajnego.
Wiceminister spraw zagranicznych zacytował też jednego ze swoich rozmówców - swojego czasu „bardzo wysoko postawionej osoby w niemieckiej polityce”:
„To się po prostu zdarza, że jest kontrowersja wewnątrz UE”. Przekonanie, że dobra kondycja UE zależy od tego, czy w końcu się zamkniemy, jest dziecinadą. To utrzymywanie stanu niedojrzałości i logiki akcesji piętnaście lat po uzyskaniu członkostwa. Jest to dla mnie niepojęte, jak powolnie przechodzą procesy psychologiczne na poziomie społecznym - cały czas mamy podejrzenie, że to z nami jest coś nie tak. Że w sytuacji kontrowersji między Warszawą a stolicą X, to z definicji stolica X ma rację
— wskazywał Szymański, dodając, że momentami dochodzi do takich absurdów, gdy politycy dzisiejszej opozycji krytykują… własnych posłów sprawozdawców w Parlamencie Europejskim. Co ciekawe, Radosław Sikorski zgodził się z argumentacją Konrada Szymańskiego, co ten ostatni przyjął z wdzięcznością.
Myślę, że ta ostatnia (wytłuszczona) teza i ocena Szymańskiego jest czymś, co stanowi dziś w Polsce podstawową oś sporu w myśleniu o Unii Europejskiej. Możemy, oczywiście, opowiadać sobie bajki o „Polexicie” i konieczności walki z nim, ale poza środowiskami ruchów narodowych nie ma tego postulatu nigdzie, nawet zgłaszanego w formie dowcipu czy żartu.
Niemniej jednak pewnego rodzaju kompleksy wobec instytucji unijnych, niektórych stolic, opinii zagranicznych mediów, publicystów czy polityków są czymś, co - niestety - wciąż jest obecne w naszym myśleniu o UE. Mówię „naszym”, bo choroba ta nie dotyka tylko elit szeroko rozumianego obozu liberalnego, ale także prawicowego. Ileż to widzieliśmy pasji, emocji i irytacji z powodu jednego tytułu niemieckiej gazety, francuskiego politologa czy holenderskiego polityka… Nie było to warte nawet 10 procent tego zaangażowania, poświęcenia, traconego czasu.
Jeszcze innym poziomem prowadzenia dyskusji o przyszłości UE jest wielka debata o tym, co dalej. Radosław Sikorski proponował w tej debacie podejście „paneuropejskie”, mrugał okiem, że dla prawicy może być to projekt „europejskiego imperium”, w którym cała UE wybierałaby szefa Komisji Europejskiej w bezpośrednich wyborach, a część list do Parlamentu Europejskiego mogłaby być oparta o kandydatów ponadnarodowych. Z kolei Konrad Szymański przekonywał, że lepszym rozwiązaniem byłoby skupienie się na tym, co tu i teraz udało nam się wypracować w ramach wspólnoty unijnej. Że to nie jest po prostu najlepszy czas na wielkie idee i federacyjne baśnie. Ale i - zdaniem wiceszefa MSZ - piękne romantyczne powroty do idei Schumana czy Monneta są obarczone skazą.
Powiedzmy sobie szczerze: czy mamy pewność, jaką opinię ws. ochrony granic, negocjacji handlowych z Singapurem miałby Monnet albo Schuman? Co do decyzji tu i teraz - sposobu rozwiązywania sporów handlowych? Nie mam pewności, czy rozwiązaniem jest sięganie do inspiracji ideowej, gdy problemy są tu i teraz
— wskazywał.
Cała debata to zresztą jeszcze jeden dowód, że gdy ociosać naszą dyskusję - także tę okołounijną - z naleciałości kampanijnych, przekazów dnia i momentami tępej, partyjnej agitacji, okazuje się, że może być ciekawie i inspirująco. A przede wszystkim - na poziomie. Nie oznacza to, że zgodzimy się co do roli i miejsca Polski w UE, ale już codzienna współpraca przy pracach nad kolejnym budżetem byłaby możliwa.
Widać jednak, że będzie o to trudno. Jak czytam w tekście Michała Wróblewskiego w Wirtualnej Polsce, Rafał Trzaskowski zaprosił zarząd Europejskiej Partii Ludowej do Warszawy.
Liderzy opozycji w walce z PiS liczą na wsparcie najpotężniejszych polityków zachodnich, w tym Donalda Tuska i Angeli Merkel.
Współgra to z oceną Adama Hofmana, który rzucił ostatnio w RMF:
Premia za jedność jest mała, ale Koalicja Europejska ma pomysł: będziemy grać na polexit, straszyć nim i oczywiście to w ogóle nie zadziała, jeśli nie włączy się do tego elita Unii Europejskiej. Jeśli jest zgoda czy porozumienie, że ta elita europejska na jakimś dużym poziomie, znaczących nazwisk, włączy się w ten proces straszenia… (…) Muszą być nazwiska kojarzone z Unią Europejską, z tej samej rodziny politycznej, która będzie mówić, że jak PiS wygra wybory, to będziecie jak Wielka Brytania, drudzy w kolejce
— wskazywał były rzecznik PiS.
Byłoby naprawdę dobrze, gdyby udało się nam wyjść poza logikę plemiennego okładania pałkami i traktowania naszej obecności w UE jako powodu do leczenia lub wzmacniania kompleksów, wykorzystywania członkostwa (i znajomości) wyłącznie do zmarginalizowania przeciwnika w kraju i użycia polityki zagranicznej tylko na potrzeby tej krajowej. Żaden z tych postulatów nie jest do zrealizowania w najbliższych tygodniach kampanijnej młócki, ale patrząc na postawy duetu Szymański-Sikorski we wspomnianej wyżej debacie tli się mały płomień nadziei, że da się inaczej. To już naprawdę dużo.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/435787-na-marginesie-wyscigu-o-pe-wybory-o-przelamanie-kompleksow