Przy okazji kolejnych napięć w relacjach z Izraelem warto dostrzec i docenić głosy strony żydowskiej domagające się od rządu Izraela przeprosin za skandaliczne wypowiedzi Israela Katza pod naszym adresem. Dowodzi to, że zdrowy rozsądek nie został jeszcze całkiem pogrzebany.
Okazuje się jednak, że również w przypadku działań mniej widowiskowych, można – przy odrobinie dobrej woli – uniknąć niepotrzebnego konfliktu i zbliżyć się do historycznej prawdy. Oto na stronie internetowej waszyngtońskiego Muzeum Holokaustu pojawiła się jakiś czas temu informacja, wedle której wśród strażników obozu zagłady Treblinka II znaleźli się obok grupki esesmanów, zwerbowanych przez Niemców byłych jeńców sowieckich i Ukraińców również… Polacy. Informacja w sposób oczywisty nieprawdziwa i utrwalająca narrację o rzekomym współudziale Polaków w Holokauście. A co gorsza – z uwagi na pozycję waszyngtońskiego muzeum – powielana zapewne w kolejnych publikacjach na całym świecie.
W odpowiedzi wiceprezes IPN Mateusz Szpytma skierował pismo do Muzeum Holokaustu z prośbą o skorygowanie podanej informacji i usunięcie z niej fragmentu o rzekomych polskich strażnikach. Ku miłemu zaskoczeniu, jego uwagi zostały przyjęte, a błędna informacja bez żadnych oporów poprawiona.
Oczywiście pojawia się przy tej okazji kilka pytań: przede wszystkim, kto i dlaczego dopisał Polaków do notki o strażnikach Treblinki? Czy wynikało to z siły stereotypu, zgodnie z którym „oczywiste” jest, że wśród strażników musieli być Polacy? A może chodziło po prostu o Ukraińców z dawnych kresów II Rzeczpospolitej, którzy mając przed wojną polskie obywatelstwo, zostali niejako hurtem zaliczeni – zgodnie z anglosaskimi standardami – do Polaków? Niezależnie od tego, czy mieliśmy tu do czynienia ze złą wolą lub po prostu pomyłką, musi niepokoić, ile podobnych błędów znajduje się jeszcze w wielu podobnych opracowaniach.
Rzecz jasna nie da się wykryć tych błędów bez żmudnej pracy i – przede wszystkim – wiedzy historycznej. Tutaj jest jeszcze wiele do zrobienia, także po naszej stronie. Podany wyżej przykład wskazuje jednak na dwie rzeczy. Po pierwsze na to, jak ważną rolę w odkłamywaniu historii może odgrywać i odgrywa IPN. A po drugie, że być może część z wielu oczywiście nieprawdziwych informacji da się poprawić bez wywoływania wojny, fajerwerków i niepotrzebnych emocji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/435328-muzeum-holokaustu-poprawia-bledna-informacje-bez-konfliktu