wPolityce.pl: W poniedziałkowym wydaniu tygodniku „Sieci” duża, fundamentalna dla zrozumienia tematu rozmowa z panem o tym, tego jak naprawdę wyglądało piekło niemieckiej okupacji i jak na tym tle można oceniać postawy Polaków.
Teraz jednak zapytamy, co pan sądzi o odbywającej się w Paryżu konferencji pt. „Nowa polska szkoła historii i Holocaustu”?
DR PIOTR GONTARCZYK,historyk Instytutu Pamięci Narodowej, badający zbrodnie niemieckie z okresu II wojny światowej, a także los Polaków i Żydów oraz wzajemne relacje tych narodów na okupowanych przez Niemców i Sowietów terenach:
To, co tam się działo to z jednej strony przedstawienie dość żenujące, a z drugiej - niezwykle groźne. Mamy do czynienia z próbami przebudowania historii Polski, w której Polaków masowo oskarża się o udział w Holocauście. Pokazem owej szkoły jest wydana rok temu książka „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” pod redakcją prof. Barbary Engelking i prof. Jana Grabowskiego.
To, co się w niej wyprawia trudno w ogóle kojarzyć z nauką. Na masową skalę przypisuje się Polakom udział i współodpowiedzialność w deportacjach i zabójstwach Żydów.
Najważniejszymi narzędziami tej operacji są nożyczki do cięcia treści źródeł i wycinania opisywanych faktów z historycznego kontekstu i krajobrazu, mamy też całą gamę innych metod manipulacji. Czasem do kilku-kilkunastu na stronie. Wszystko to rodzi podejrzenie o zaplanowaną, masową mistyfikację. Większości autorów, przed otwieraniem własnej „szkoły naukowej” zaleciłbym raczej skorzystanie z już istniejących placówek w celu zapoznania się z podstawowymi arkanami naukowego warsztatu. Niektórym przydałaby się nauka przypisywania ze źródeł cytatów bez kilku błędów i dopisywania od siebie tego, czego tam nie ma. Do tego przydałaby się trochę lekcji matematyki, gramatyki i ortografii. Bo na razie to jest żenada i kompromitacja.
O co może chodzić w tej wypowiedzi prof. Jacka Leociaka, który starał się dowodzić, że Polacy są odpowiedzialni za Żydów i teraz Polski rząd próbuje wybielać Polaków w tej sprawie. Co to za styl?
Zacytujmy:
Wcześniej jednak trzeba by zniszczyć historyczne relacje, świadectwa i dokumenty deponowane w archiwach i zastąpić je podróbkami. Trzeba wmówić żyjącym jeszcze ofiarom i świadkom, którzy nie wiedzieli tego, co widzieli. Trzeba wykopać szczątki żydowskich ofiar z grobów rozsianych po Polsce i włożyć tam kamienie!
Tego oczywiście zrobić się nie da, no więc pozostają tylko zaklęcia, mistyfikacje. Budowanie alternatywnej wizji historii zagłady, w której miliony Polaków masowo ratują Żydów narażając swoje życie i ginąc, a Żydzi mieszkają sobie jak u Pana Boga za piecem w swoich autonomicznych prowincjach, czyli gettach, podarowanych im przez Niemców. By w końcu palić swoich braci Żydów. Takie plugawe, antysemickie dowcipy można w Polsce usłyszeć w telewizji państwowej!
DR PIOTR GONTARCZYK: Czyli tak: jak nie przyjmiemy oferowanej nam przez właśnie formującą się nową polską szkołę historii Holocaustu narracji, to jesteśmy w świecie zakłamanym gdzie prawdę zastępujemy „podróbkami”, jesteśmy poza światem dokumentów i relacji.
Jak to komentować? Jak się nie ma do powiedzenia nic mądrego w dziedzinie logiki i faktografii, nie potrafi się obronić tej całej operacji przebudowy wizji historii argumentami ze świata nauki, to wtedy sięga się po religijną mistykę, klątwy i żydowskie kości. Przepycha się wtedy swoją wizję historii za pomocą szantażu i siły.
Kłopot w tym, że jest dokładnie odwrotnie: to towarzystwo zebrane w Paryżu ma niewiele wspólnego z prawdą i nauką. Czytając ich prace nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w omawianej książce los Żydów interesował uch tyle, co przysłowiowy zeszłoroczny śnieg.
Tu głównym celem i obiektem byli Polacy: ci, którzy rzeczywiście dopuścili się niecnych czynów wobec Żydów, a przede wszystkim Ci, którym – w wymiarze zbiorowym i indywidualnym - można było spróbować za pomocą masowych manipulacji taką winę „przykleić”.
W ten sposób autorzy tej książki na dużą skalę przypisują Polakom zbrodnie i winy, których nigdy nie popełnili. Mogę podać dziesiątki nazwisk osób, którym w tej książce przypisano zabicie lub zadenuncjowanie Żydów, a którzy przestępstw tych nie popełnili. Dodatkowo temu towarzystwu zdarza się dość często przemilczać na wszelkie dostępne sposoby znajdowane w źródłach przypadki pomocy udzielonej przez Polaków. Co szczególnie żenujące, złodziei i morderców robi się tu także z tych którzy Żydom pomagali i którzy ich ratowali. Bez żadnych wiarygodnych podstaw.
W jednym z tekstów znalazłem nawet słowa, który ja i inni naukowcy odczytaliśmy jednoznacznie jako kpiny z odznaczonego Medalem Yad Vashem, że tak naprawdę medal mu się nie należał. Gdyby to wszystko nie zostało opublikowane ponad 70 lat po wojnie, jestem spokojny że stworzenie chociażby przez prof. Engelking i prof. Grabowskiego „nowej polskiej szkoły badania Holocaustu” byłoby mocno opóźnione ze względu na kilkadziesiąt procesów cywilnych, i nikłe szanse na ich wygranie.
wPolityce.pl: Czyli w pana opinii trudno to spotkanie traktować poważnie w kategoriach naukowych, a obliczenia tam padające przyjmować jako wiarygodne?
DR PIOTR GONTARCZYK:Wszelkie wyliczenia, dane statystyki naukowe podawane przez wspomnianych autorów pozbawione są elementarnej wiarygodności naukowej. Przy rozmaitych kluczowych tabelkach, wyliczeniach dotyczących zabitych czy zadenuncjowanych Żydów są gwiazdki z napisem „obliczenia własne”. Niektóre tabelki, ich rubryki, sposoby kwalifikacji nadają się to pod względem logiki i generalnego poziomu intelektualnego to typowy humor ze szkolnych zeszytów. A potem za tą „naukową lipą” idą bardzo ciężkie oskarżenia.
Czyli trochę jak rozmowa z szatniarzami w „Misiu”: „zabił Pan milion Żydów i co nam Pan zrobi?” Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to wszystko jest trochę wysysane z przysłowiowego brudnego palca.
Weźmy choćby pod względem liczb monografię powiatu Bielsk Podlaski, który zresztą na mapie pomylono w książce z Białą Podlaską (dobrze, że nie z Bielsko-Białą). Okazało się, że opisywane tam rzekome zbrodnie Polaków na Żydach w często w ogóle nie miały miejsca, to samo z denuncjacjami. Wydaje się też, że autorka te same osoby liczy po dwa razy pod nieco zmienionymi nazwiskami. A tak w ogóle, Polacy, którzy mieli zbrodni dokonać okazali się… Białorusinami.
Cały tekst prof. Engelking to po prostu naukowa farsa. W tym i paru innych przypadkach budowniczym nowych szkół naukowych jednak znów zaleciłbym najpierw solidną lekcję podstawowych elementów naukowego warsztatu i wiarygodnego sporządzania przypisów.
wPolityce.pl: Skąd się bierze ta fala, powtarzająca się kolejny raz, zmierzająca do przypisania Polakom niemieckich zbrodni? Jak się przed tym bronić?
DR PIOTR GONTARCZYK:Adresatem tego pytania mogą być wyłącznie autorzy tej książki i przedstawiciele tego środowiska. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że z Holocaustu da się żyć i jakoś z niego funkcjonować. Jak by Pan napisać rzecz wiarygodną, rzetelną, o zbrodniach niemieckich w Polsce, to kogo to zainteresuje? Co innego, jak Pan dokona ważnego odkrycia „polskiego masowego współudziału w Holocauście”. O, to wtedy nawet będzie nowa „szkoła badawcza”.
To trochę tak, jak w czasach komunistycznych: jesteś nikim a chcesz, żebyś zrobił karierę i żeby o tobie mówili? O odkryj coś nowego o Włodzimierzu Iliczu Leninie. No to robią, co mogą. Zwłaszcza że na taką działalność jest wyraźne zapotrzebowanie. Nie uwierzy Pan co oni w tej książce cięli, usuwali i wyrzucali z historii. To że na dużą skalę usuwano albo przerabiano obraz rzeczywistej roli Judenratów i dokonań policji żydowskiej, że w szerszej perspektywie historycznej z opisów niemieckich zbrodni znikają Niemcy a zastępują ich Polacy, to w zasadzie jest wszystko zgodne z logiką działania tego środowiska. Ale od niektórych dokonywanych w opisach zmian po prostu włosy stają dęba.
W jednej ze spraw sądowych po wojnie pojawia się świadek, który powiedział, że w trakcie opisywanych przez niego wydarzeń,grał z kolegami w piłkę obok żydowskiego cmentarza. W książce jeden z mistrzów „nowej polskiej szkoły badań Holocaustu” Dariusz Libionka napisał, że ów młody chłopak, Piotr Sosnowski, grał w piłkę NA żydowskim cmentarzu (T. II, s. 160-161). Ta zmiana nie jest tu przypadkowa, bo podobnych ten autor dokonał dziesiątki. Tu nie jest ważne jest, jaka historia była. Ważne, żeby ją teraz dostosować do swoich – na temat Polaków - oczekiwań i wyobrażeń. Z tego punktu widzenia chyba uznano, że lepiej będzie, jak Polacy zagrają na żydowskim cmentarzu.
wPolityce.pl: Jak się przed tym bronić?
DR PIOTR GONTARCZYK:W jedyny możliwy w nauce sposób: im więcej solidnych badań i publikacji, tym mniej pola dla naukowej szarlatanerii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/435311-dr-gontarczyk-o-konferencji-w-paryzu-zenujace-ale-i-grozne