Żaden z kandydatów desygnowanych przez mniejsze od PO ugrupowania Koalicji Europejskiej może nie zdobyć mandatu do europarlamentu.
Bardzo musiał się bać odpowiedzialności Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL, że przeforsował przystąpienie swojej partii do Koalicji Europejskiej. Odpowiedzialności za ewentualną porażkę, gdyby PSL poszło do eurowyborów samodzielnie. W koalicji porażki raczej nie uniknie, ale odpowiedzialność spadnie na całą radę naczelną partii. Już na starcie PSL zresztą traci, podobnie jak SLD. Lista koalicji nie została jeszcze stworzona, więc partia Kosiniaka-Kamysza raczej nie wytargowała warunków, które Grzegorz Schetyna musiałby respektować. A teraz przewodniczący PO ustawi sobie wszystko, jak będzie chciał, a liderowi PSL pozostanie jedynie się złościć albo hamletyzować. Koalicja Europejska nie służy bowiem nikomu poza Platformą Obywatelską. W tym sensie Grzegorz Schetyna zrobił wszystkich partnerów w konia, a oni uwierzyli, że nie mają innego wyjścia. Zresztą SLD, Nowoczesna czy Zieloni faktycznie nie mieli innego wyjścia. PSL miało.
W każdej wieloelementowej koalicji liczy się przede wszystkim jej rdzeń. Głównie dlatego, że następuje spłaszczenie programowe i dopasowanie wypadkowego oblicza do najsilniejszego członu. Niuanse przestają się liczyć. Liczy się drużyna, ale nie wszyscy w drużynie, lecz jej trzon. I tu wszyscy poza kandydatami kojarzonymi z PO stracą, bo wyborca uzna, że na kogo by nie zagłosował, wygra ta sama drużyna. Zagłosuje więc przede wszystkim na wybrańców najsilniejszego w koalicji. I niby zyska cała koalicja, tyle że stracą jej słabsze ogniwa. Zieloni czy Nowoczesna mają niewiele do stracenia, bo to wydmuszki, SLD tylko troszkę więcej, a PSL już całkiem sporo. Także dlatego, że ideologia Koalicji Europejskiej ma bardzo mało wspólnego z ideami wyznawanymi przez elektorat PSL. Część tego elektoratu uzna więc akces do koalicji za zdradę. A to akurat najbardziej ideowa część wyborców partii ludowej i jej głosy mogłyby poprawić wyniki kandydatów wskazanych przez PSL. Nie poprawią.
Jeśli do czynników obiektywnych, a niekorzystnych dla słabszych elementów koalicji dodać spryt Grzegorza Schetyny w układaniu wspólnej listy i przydzielaniu miejsc w poszczególnych okręgach, sytuacja mniejszych robi się jeszcze gorsza. W efekcie żaden z kandydatów desygnowanych przez te mniejsze ugrupowania może nie zdobyć mandatu. Jedynym wyjątkiem mógłby być popularny Władysław Kosiniak-Kamysz, ale nie wiadomo, czy on w ogóle wystartuje. A wtedy Grzegorz Schetyna zrobi partnerów w konia podwójnie, gdyż wykorzysta ich do poprawienia wyników tych kandydatów, których sam wskazał. Wykorzysta także dlatego, że koalicja najszersza z możliwych obecnie do skonstruowania po stronie opozycji ma przede wszystkim wizerunek antyPiS. A najbardziej identyfikowaną partią, która z bycia antyPiS uczyniła program, misję i obsesję jest oczywiście Platforma Obywatelska. I zasługi w antypisowskiej obsesji byłyby atutem w oczach wyborców opozycji, a tu PSL nie ma wielkich osiągnięć w stosunku do PO.
Po raz trzeci Grzegorz Schetyna robi w konia nominalnych partnerów dlatego, że koalicja jest mu potrzebna przede wszystkim do udowodnienia czegoś Donaldowi Tuskowi. Udowodnienia, że bez Tuska potrafi stworzyć szeroki antypisowski blok, więc powrót Tuska nie jest konieczny, a wręcz byłby szkodliwy, skoro wszystko tak dobrze się układa bez niego. Lepiej trzymać Donalda Tuska z daleka, żeby nie miał okazji do mieszania się i knucia oraz psucia z trudem wypracowanego status quo. Demonstrując coś Tuskowi przy okazji Schetyna czyni osobisty atut z robienia w konia PSL, SLD i pozostałych statystów. Donald Tusk, także w duecie z Grzegorzem Schetyną, z robienia w konia różnych partnerów uczynił prawdziwy sport, więc zasługi na tym polu powinny być docenione przez obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej. Schetyna, niemający za grosz charyzmy, ale mający mnóstwo sprytu i doświadczenia zneutralizował zagrożenia nie tylko ze strony opozycyjnych konkurentów, ale i odwiecznego wrogo-przyjaciela. A że przy okazji potrójnie zrobił w konia nominalnych partnerów? Mogli być bystrzejsi, szczególnie Władysław Kosiniak-Kamysz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/435244-schetyna-robi-partnerow-z-ke-konia-a-najbardziej-psl