Nie bronię pomnika ks. Jankowskiego. Uważam, że nie powinno go być. A już na pewno nie może go być, jeśli potwierdzą się wysunięte przeciw zmarłemu kapelanowi „Solidarności” oskarżenia o pedofilię. Jednak samowolne obalanie pomników jest nie do przyjęcia.
Zniszczenie pomnika ks. Jankowskiego miało być w zamyśle sprytnym ruchem. Chodziło bowiem o sprowokowanie prawej strony, aby stanęła w obronie pomnika, co pozwoli powiązać ją z księdzem oskarżanym o pedofilię. Problem w tym, że akurat prawica nie darzy ks. Jankowskiego szczególną sympatią. Wśród jego dawnych przyjaciół byli bowiem ludzie z zupełnie innego środowiska: od Lecha Wałęsy począwszy na Pawle Adamowiczu skończywszy.
Jednak nie oznacza to, że problemu nie ma. Jeżeli bowiem uznamy, że nic się nie stało i każdy z nas może wymierzać „historyczną sprawiedliwość”, to trzeba liczyć się z możliwymi konsekwencjami takiej postawy. Dlaczego bowiem nie zrzucić z cokołu Zygmunta Berlinga od lat straszącego kierowców swoimi obciętymi nogami przy warszawskim Moście Łazienkowskim? Czemu nie zniszczyć albo nie zamazać tablic z przywróconymi niedawno komunistycznymi nazwami ulic w Warszawie? Najchętniej wszystkie zdjąłbym jednego dnia i natychmiast wyrzucił na zwałkę. Ale nie zrobię tego, choćby dlatego, że jest to niezgodne z prawem i dobrymi obyczajami. Jednak nie dałbym sobie głowy obciąć, że wszyscy po umownej prawej stronie mają podobne opory jak ja. W każdym razie precedens już jest.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/435078-precedens-juz-jest-o-konsekwencjach-obalenia-pomnikow