PiS zbudował swoją pozycję na krajowej scenie politycznej jako partia państwowców. Takich, z którymi można się zgadzać lub nie, ale trzeba im oddać wyjątkową troskę o bezpieczeństwo. Ile dziś pozostało z pierwotnego sznytu partii Jarosława i Lecha Kaczyńskich? Patrząc po zmianach w MSWiA - niewiele.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało jedynki i dwójki na listach do PE. Są niespodzianki!
Był Błaszczak, nie ma Błaszczaka. Jest Brudziński, niebawem nie będzie Brudzińskiego. Resort, który z punktu widzenia funkcjonowania państwa powinien być otoczony szczególną troską, dziś staje się tylko przechodnim lennem, które otrzymuje zasłużony działacz partyjny. Gdy zmienia się cel działacza, wówczas zmienia się i wierchuszka MSWiA. Tak stanie się już niebawem, gdy mandat deputowanego do Parlamentu Europejskiego obejmie świeżo upieczony kandydat Joachim Brudziński. Gdyby ktoś nie wiedział – szef resortu spraw wewnętrznych i administracji.
Tymczasem policyjna działka pozostająca pod nadzorem Brudzińskiego zaroiła się od chwastów. I jakoś nie ma ogrodnika, który choćby zarysował sposób rozwiązania problemu. Nie chodzi bynajmniej o zarobki policjantów, bo akurat na tym obszarze obecna ekipa i tak zrobiła więcej niż poprzednicy, ale ukrócenie bałaganu, na który nie może sobie pozwolić poważne państwo.
Niedawno łódzki sąd przedłużył areszt dla najsłynniejszego świadka koronnego Jarosława S. ps. „Masa”. Nie jest to wyłącznie historia bandziora, który otrzymał od państwa szansę, z której nie skorzystał. To doskonała ilustracja skali patologii, jakie narosły wokół instytucji świadka koronnego. Oto były gangster nie tylko stał się obwoźnym celebrytą na garnuszku i pod parasolem państwa, ale rozdającym karty. To pod jego dyktando grali funkcjonariusze, którzy przymykali oko na kolejne wyskoki. Mówimy jednak o najbardziej jaskrawej sytuacji i – bądź co bądź – człowieku, który stał się modelowym przykładem funkcjonowania całej instytucji.
A co z przestępcami, którzy skorzystali z art. 60 kodeksu karnego, czyli tzw. małych świadkach koronnych? Wydawałoby się, że nadzwyczajne złagodzenie kary w zamian za wyczerpujące zeznania jest jednostkową sytuacją, która nie rzutuje na dalsze życie przestępcy, jak w przypadku „dużej korony”. To tylko złudzenie… W istocie mamy do czynienia z fabryką „sześćdziesiątek” i bardzo rozbudowanym systemem roztaczania nad nimi opieki ze strony CBŚP.
Co się dziwisz? Masz informatora, którego przedstawiasz jako groźnego bandziora i robota sama się robi. Na papier jest w stanie dać wszystko
— powiedział mi w przypływie szczerości były „ceboś”.
Owszem, robota sama się robi, ale koszt całej zabawy ponosi całe społeczeństwo. Znam przypadki, gdy to tzw. mały świadek koronny planując dokonanie przestępstwa zapewniał sobie… ochronę funkcjonariuszy. Gdzie tu troska o bezpieczeństwo państwa i jego obywateli? Gdzie szacunek do munduru i podstawowych obowiązków oficera? Gdzie wreszcie powaga wymiaru sprawiedliwości, skoro całe postępowania są prowadzone pod dyktando zawodowych konfabulantów, często po latach przypominających sobie o „nowych okolicznościach”? Pytania można mnożyć.
Tylko czy ktokolwiek w MSWiA zwrócił uwagę, że zjawisko wymknęło się spod kontroli? A przecież to tylko przykład. Co z pomawianiem oficerów operacyjnych przez gangsterów w ramach zemsty? Co z samowolą i doborem kadr Biura Spraw Wewnętrznych? Chyba do maja sami musimy szukać odpowiedzi. W końcu „polubienia” pod wpisami na tłiterku same się nie policzą. A do wyborów niedaleko…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/434980-brudzinski-do-pe-czyli-mswia-jako-przechodnie-lenno