W opozycji dzieje się na tyle źle, że głos z Brukseli postanowił zabrać sam Donald Tusk, oczywiście dzięki życzliwości stacji TVN24.
Szef Rady Europejskiej, zapytany przez Katarzynę Kolendę-Zaleską o to, czy przeszkadza mu fakt, że na listach Koalicji Europejskiej do Europarlamentu są postkomuniści, odpowiedział, że nie. Stwierdził także:
Z całych sił będę wspierał tych wszystkich w Polsce, niezależnie od tego, czy są w partiach politycznych czy działają obok partii politycznych dla których takie minimum demokratyczne i minimum europejskie coś znaczy.
W przypadku byłych PZPR-owców „minimum demokratyczne”, to chyba złośliwość.
Trudno się dziwić, że szefowi Rady Europejskiej nie przeszkadzają postkomuniści w Koalicji Europejskiej. Przecież obalał z nimi rząd Jana Olszewskiego, a akolici Donalda Tuska uwłaszczyli się z nimi na majątku PZPR.
Poza tym to przecież PO broniła agentów, zapowiadała likwidację IPN i delegalizację narodowców. A dziś Grzegorz Schetyna jest nadzieją na lepszą przyszłość dla panów Cimoszewicza i Czarzastego.
Zresztą tworzy przy tym dość barwny duet z byłą premier Ewą Kopacz. Ona chce tłuc dinozaury kamieniami, a szef PO przywraca je do życia. A jest ich na liście Koalicji Europejskiej tyle, że to już prawdziwy Polski Park Jurajski, w skrócie PPJ. Jak się Ewa Kopacz dobrze rozgrzeje, to tej kamieni kupy, co została po rządzie PO-PSL może nie wystarczyć na rzucanie.
Jak się KE dalej będzie bawić w PPJ, to po wyborach do PE zostanie z nich tyle, co w słynnym cytacie z Bartłomieja Sienkiewicza. Z naciskiem na kamieni kupę. Trudno się dziwić, że zaniepokojony Donald Tusk przemawia z politycznych zaświatów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/434872-ppj-czyli-polski-park-jurajski