W dniu tak niezwykłym, jakim jest dla każdego wręczenie mu tytułu doktora honoris causa, nie powinno wytykać się nominowanemu żadnych drobnych słabości. Także wtedy, gdy to Donald Tusk otrzymał tak niezwykłe wyróżnienie na Lwowskim Uniwersytecie Narodowym im. Iwana Franki. A jednak wyjątkowo tym razem coś mnie kusi, aby pogwałcić tę szlachetną regułę … no właśnie, w imię czego?
Odpowiedź w gruncie rzeczy jest prosta. W imię zwykłej prawdy. W imię protestu przeciwko nieprawdopodobnemu zakłamaniu. W imię braku zgody na kalanie murów niezwykłej uczelni kłamstwami. Przeciw cynicznemu, wyłącznie na użytek spotęgowanego oszustwa powoływaniu się na wybitnej, zasłużonej dla polskiej nauki i kultury postaci. W imię niezgody na wycieranie sobie ust dorobkiem i myślami Kazimierza Twardowskiego, twórcę filozoficznej szkoły lwowsko-warszawskiej człowieka, który zainspirował powstanie w latach 30 poprzedniego wieku wspaniale rozwiniętej później szkoły polskich matematyków, rozsławiających imię Polski w całym świecie.
I doprawdy nie chodzi o to, że Donald Tusk, każdą sytuację wykorzystuje, by zasygnalizować zamiar rozpoczęcia marszu ku nowym harcom i zdobyczom politycznym w Polsce. Robi to mówiąc: - „Słowa, które za chwilę powiem, dedykuję mieszkańcom Lwowa i Gdańska, Ukraińcom i Polakom. Chciałbym bardzo aby moje przesłanie trafiło do uszy i serc także moich rodaków. Jestem polskim patriotą i równocześnie zdeklarowanym Europejczykiem. Nie widzę tu żadnego konfliktu”.
Pewnie byłbym w stanie przejść do porządku dziennego nad jego infantylną próba przypodobania się słuchającym go w auli uniwersyteckiej badaczom ukraińskim, kiedy mówi: „Jestem polskim patriotą i bardzo kocham Polskę i bardzo kocham Ukrainę. Nie widzę w tym żadnego paradoksu. Dla mnie osobiście, i mam w tym doświadczenie, kochać Polskę i Ukrainę to jak kochać swoją matkę i zakochać się w dziewczynie”, choć przecież wie dobrze, że jego słowa będą słyszalne także w Polsce.
Jestem już przyzwyczajony do jego najbrudniejszych zagrywek politycznych. I przyznaję, trochę także na nie zobojętniały. Ale kiedy sobie uświadamiam, jak próbuje błyszczeć fałszywym światłem przed nieznającą jego prawdziwego oblicza widownią ukraińskiego świata nauki, nie potrafię powstrzymać się, by pozostawić jego zachowanie bez reakcji. Szczególnego wyeksponowania domagają się jego słowa, w których odwołując się do Kazimierza Twardowskiego powiedział:
„Nawiasem mówiąc, prof. Twardowski nie mógł wiedzieć że w XXI wieku tak trudno odróżnić będzie artystów, a nawet komediantów od polityków i że pojawią się w całym świecie demagodzy dobrze czujący się w obu rolach”.
Nigdy nie zrozumiem, jak się stało, że Donald Tusk sporządził tak trafny autoportret.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/434833-milczenie-jest-zlotem-sprawdza-sie-to-tez-w-przypadku-tuska