Na prawicy powstawanie sojuszu liberalno-postkomunistycznego o nazwie Koalicja Obywatelska analizowane jest w trzech głównych aspektach.
Po pierwsze - czy to zwiększa czy zmniejsza szanse opozycji na wygraną?
Po drugie - czy układ te przetrwa na wybory parlamentarne?
Po trzecie - jako ostateczne potwierdzenie przekonania, że Platforma Obywatelska nie ma już wiele wspólnego z dziedzictwem „Solidarności”.
Ale warto zwrócić uwagę, że dla wielu ludzi o wrażliwości lewicowej, bez komunistycznego backgroundu, zawarcie tego porozumienia „wszyscy przeciw PiS” oznacza kres marzeń o jakiejś społecznej refleksji sił opozycyjnych.
Pisze o tym dziś ciekawie Rafał Woś na łamach „Super Expressu”, nawiązując do wypowiedzi Macieja Gduli, doradcy Roberta Biedronia, który w wywiadzie dla „Polski the Times” zapytany o potencjalne koalicję stwierdził iż z PiS to
„nie, nie i nigdy w życiu”,
a z Platformą wprawdzie „sporo nas różni”, ale przecież
„mamy wiele pól wspólnych”.
Woś uważa, że to potwierdzenie jego intuicji:
Największą siłą Wiosny jest dziś to, że chce i ma szansę dotrzeć do tych, którym PiS dał głos: do wykluczonych z pozornego sukcesu III RP. Ci ludzie na kilometr wyczuwają fałsz opowiastki o „Kaczorze dyktatorze”, którą bombardują ich liberałowie oraz ich medialni akolici. Wiedzą, że kryje się za tym od lat to samo: przestraszyć ludzi i stworzyć wrażenie, że na tym tle to już nawet Platforma jest jakoś tam akceptowalna.
I dalej:
Jeśli Gdula to kupuje, to może faktycznie nie chce lub nie umie wyemancypować się ze złudzeń lewicy co do liberałów. Źle by się jednak stało, gdyby ta niewidzialna pępowina powstrzymała całą Wiosnę przed wypłynięciem na prawdziwą polityczną niezależność i dorosłość.
Cóż, zawsze można liczyć na poprawę, ale tu akurat nie warto. Nie sądzę, by istniały realne szanse, że mając w przyszłości możliwość utworzenia koalicji z Platformą, pan Biedroń zawaha się dłużej niż potrwają targi o stołki. Zaplecze na jakim buduje, w ogromnej części składające się z byłych ludzi Palikota i SLD, też nie sugeruje jakiejś wielkiej ideowości.
Pępowina łącząca liberałów i lewicą z III RP jest tak silna, że niszczy to każde marzenie o zmianie. Można trzy razy jeszcze przemalować SLD, PSL, Platformę, można ściągnąć politycznych emerytów, można owinąć się europejskimi flagami, a i tak w finale celem będzie, by było, jak było.
Dobrym przykładem jest Warszawa: Rafał Trzaskowski zbudował kampanię na obietnicy skokowego polepszenia życia mieszkańców, ale (możliwe, że spętany lokalnymi układami) jest w stanie dać im jedynie ideologiczne perkaliki.
Gorzka konstatacja Rafała Wosia dobrze oddaje podstawową regułę naszego życia publicznego: sztandarów i szyldów obiecujących zmianę jest wiele, ale jak na razie tylko obóz obecnie dziś rządzący był w stanie zerwać pępowinę z III RP, zaproponować naprawdę inną jakość. A i tu trudno mówić o rewolucji, choć akurat w polityce społecznej i gospodarczej zmiana była zasadnicza.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/434641-pepowina-z-iii-rp-silniejsza-niz-sadzimy