Żyjemy w czasie totalnego pomieszania pojęć politycznych. W Europie zachodniej podział na lewicę i prawicę dawno się roztopił. Symbolem tego są egzotyczne ideologiczne koalicje w takich krajach jak Italia, które rzucają wyzwanie zblazowanym eurokratom. Eurokratom również dawno zmieszanym w jedną ideologiczną pulpę. Nie mam na myśli kwestii gospodarczych, decentralizacyjnych czy wolnościowych ( w pojęciu ekonomicznym), które również w Polsce nie są domeną mainstreamowej prawicy. Chodzi mi o fundamentalny podział na konserwatyzm i liberalizm, którego próżno szukać na politycznej mapie Europy.
Wydawało się, że w Polsce również ugruntuje się polityczny postmodernizm. Podział między dwiema głównymi siłami politycznymi, rządzącymi emocjami Polaków od 15 lat przebiega nie wzdłuż tradycyjnej linii podziału na prawicę i lewicę, ale na osobistych porachunkach liderów. Oczywiście w pewnym stopniu upraszczam. Różnica między PO i PiS jest oczywiście głębsza. Jednak niewiele. W świetne fundamentalnego ideologicznego podziału między konserwatystami i liberałami oba ugrupowania stoją na straży status quo, jakie przyjęli ojcowie założyciele III RP. Proszę mnie dobrze w tym punkcie zrozumieć. Nie mam na myśli podejścia do spraw czysto ustrojowych. Chodzi mi o to, że w żadnych istotnych kwestiach moralnych oba obozy się zasadniczo nie różnią. Obie wywodzące się z Solidarności siły inaczej rozkładają akcenty, ale prawo dotyczące spraw obyczajowych za rządów PO i PiS jest takie samo. Teraz może to się zmienić.
Wszystko przez Wiosnę Roberta Biedronia. Sojusz postkomunistów z SLD z PO może być pierwszym znakiem normalizacji naszej sceny politycznej. Wejście do polityki z przytupem ( inna kwestia jak trwały będzie ten huk) Biedronia zmusza odwołującą się kiedyś do „Kościoła łagiewnickiego” PO do zajęcia miejsca po lewej stronie sceny politycznej. Wchłonięcie SLD ( tak pewnie się skończy ten sojusz) jest oczywiście formalnością, a nie wielkim jakościowym przełomem. Elektorat lewicy obyczajowej odpłynął od SLD do Biedronia w pierwszej kolejności. Pozostał elektorat „starych komuchów”. Raczej nieufny i niechętny rewolucji LGBT i z antyklerykalizmem naznaczonym nie filozofią, ale IV departamentem SB.
Jednak elektorat Biedronia nie zniknie, nawet jeżeli ten ładnie pomalowany i sympatyczny nowy Palikot zniknie ze sceny politycznej w ciągu następnych czterech lat. Musi to widzieć przesiąknięty brukselskim miszmaszem ideologicznym Donald Tusk. Nie mam wątpliwości, że stanie się on ponownie liderem obecnej opozycji, sięgającym po coraz mocniej zlaicyzowanych wyborców. Jeżeli obóz kierowany przez Tuska czy Schetynę ma być szeroki, musi przejąć i ZREALIZOWAĆ część postulatów lewicy. To oznacza otwartą wojnę z Kościołem katolickim i przywiązaniem większości Polaków do ideologicznej status quo w polskim prawodawstwie.
Russel Kirk w „Konserwatywnym umyśle” wymienił sześć podstawowych zasad myśli konserwatywnych. Pierwsza z nich mówi, że prawdziwy konserwatysta wierzy w transcendentny porządek czy zbiór praw naturalnych, które rządzą zarówno społeczeństwem, jak i sumieniem. Problemy polityczne są w swej istocie problemami religijnymi i moralnymi.” To powinna być istota sporu między prawicą i lewicą w Polsce. Biedroń próbuje przenieść jałowy spór podział między PiS i PO na wojnę ideologiczną.W takiej wojnie określone pozycje muszą zostać w świetle reflektorów zajęte. W takiej wojnie spadają maski i kruszy się fasada.
To wojna między moralnym relatywizmem, gdzie człowiek trzymający w dłoni drzewo poznania dobra i zła stoi w miejscu Boga, a państwem opartym o pokorę wobec praw naturalnych. Praw nietykalnych. Czekam na taki podział. Podział istotny cywilizacyjnie. Podział zakorzeniony w historii całej naszej cywilizacji, nie w żenująco powierzchownej wojence partyjnej. Możliwe, że infantylny i wesołkowaty Biedroń niechcący zbliży naszą politykę do takiego podziału. Cóż, byłby to nie pierwszy paradoks polskiej polityki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/434555-fasada-sie-kruszy-skret-po-w-lewo-dobry-dla-polityki