W czasie ostatnich dni wielu z nas ponownie zadawało sobie to podstawowe pytanie: jak to możliwe, że tak skrwawiony naród jak Polacy próbuje się posadzić na ławie oskarżonych? Jak do tego doszło, że w Izraelu - a pewnie nie tylko - więcej sympatii i życzliwości znajdują pomysłodawcy i realizatorzy Holocaustu - a więc Niemcy? Dlaczego działania ludzi złej woli okazują się tak skuteczne na arenie międzynarodowej? Jak to możliwe, że przedstawiciele Słowacji czy Węgier - z taką a nie inną kartą historii II wojny - mogą protekcjonalnie uśmiechać się, mówiąc o oskarżeniach pod adresem Polski?
Przyczyn tego dramatycznego stanu rzeczy jest oczywiście wiele, ale jedna wydaje się podstawowa: świat nie widzi polskich ofiar. Nie widzi owych trzech milionów Polaków, zamordowanych przez Niemców obok trzech milionów Żydów - obywateli polskich, w różnym stopniu włączonych do kultury polskiej. Świat nie wie o masowych zbrodniach, o wymordowaniu polskiej elity, o łapankach, egzekucjach, torturach, Polakach w obozach koncentracyjnych, wreszcie, nie ma pojęcia o skali naszego oporu. Świat nie zna prawdy o naszym tragicznym losie. Kiedyś znał, ale dziś zapomniał, bo my nie dość skutecznie przypominaliśmy.
To brak tej podstawowe wiedzy, owego kluczowego tła niemieckiej okupacji, sprawia, że tragiczne zdarzenia w relacjach polsko-żydowskich mogą być przedstawiane w tak fałszywym kontekście, i w tak zachwianych proporcjach. Polacy żyjących w okresie II wojny światowej są groteskowo przedstawiani jako bezduszni, bezpieczni mieszczanie, niczym współcześni mieszkańcy zachodnich kampusów, którzy z tajemniczych przyczyn „nie podali Niemców do sądu”, choć mogli.
Od tego powinniśmy zacząć: od przypomnienia światu o polskich ofiarach. W różny sposób: kampaniami informacyjnymi, ale także ustanowieniem Dnia Pamięci o Polskich Ofiarach Wojny, budową wielkiego pomnika pomordowanych w centrum Warszawy (może coś na wzór pomnika ofiar Holocaustu w Berlinie? Może monument, na którym znajdzie się 6 milionów kwiatów?). Musimy skutecznie przypomnieć, że byliśmy drugą po Żydach ofiarą Niemców, do tego o bardzo podobnym finalnym losie (Polacy mieli być albo wymordowani, albo wysiedleni za Ural).
Walka o prawdę wyłącznie w wąskim kontekście relacji polsko-żydowskich jest w pewien sposób z góry skazana na niepowodzenie. Będziemy debatowali o tym, co zdarzyło się w Karczewie, Jedwabnem, o szmalcownikach, o sprawiedliwych - ale będą to działania zawsze defensywne, zawsze stawiające nas w chorym, dwuznacznym świetle. Tylko CAŁA PRAWDA o wojnie - włącznie z przypominaniem, kto i kiedy nas napadł - może nam pomóc w tej arcytrudnej chwili.
Pieniądze są, instytucje są, trzeba działać.
Tym bardziej, że ważnym celem ataku na Polskę w kontekście wojennych relacji polsko-żydowskich jest ostateczne odebranie nam statusu Ofiary. To naprawdę ważny motyw, kryjący się za tymi wszystkimi, tak załganymi oskarżeniami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/434540-czy-te-wojne-mozemy-wygrac-tak-ale-trzeba-zmienic-taktyke