Wygrałem proces z nieboszczykiem. Wytoczył mi go, kiedy jeszcze żył, ale spadkobiercy kontynuowali go po jego śmierci. Nieboszczyk to Jan Kulczyk, a spadkobiercy to jego dzieci, Dominika i Sebastian Kulczykowie, oraz wielka firma, której są współwłaścicielami – Kulczyk Investments. Sąd orzekł, że powodowie mają zapłacić mi koszty procesu. Kłopot w tym, że nie tylko tego nie robią, lecz komornik nie jest wstanie ściągnąć należności.
Ale po kolei. W 2014 r. jedna z bardziej renomowanych kancelarii prawnych w Polsce, SPCG (Studnicki, Płeszka, Ćwiąkalski, Górski), reprezentująca interesy Kulczyka zwróciła się do Telewizji Republika, której byłem wówczas prezesem i naczelnym, o „sprostowanie” oraz przeprosiny. Chodziło o materiały na temat dwuznaczności dotyczących kupna większości akcji Ciechu od skarbu państwa przez firmę zależną od Kulczyk Investments, a także podejrzenia co do nacisku, który Kulczyk wywierał na media, aby nie publikować podsłuchów jego rozmów.
Żądanie było o tyle zadziwiające, że dotyczyło wyłącznie nas, a o sprawie mówiły też inne media. Widocznie ludzie Kulczyka uznali, że najlepiej uderzyć w równie słabą ekonomicznie, co niepokorną politycznie, telewizję. Ponieważ o naciskach Kulczyka mówił naczelny „Wprost”, a dwuznaczności wobec prywatyzacji Ciechu były tajemnicą poliszynela, odmówiłem. Kulczyk podał nas do sądu.
Rozstałem się z Republiką czy też raczej ona rozstała się ze mną. Pod nowym kierownictwem „sprostowała” oraz przeprosiła, a ja, który tego nie zrobiłem, zostałem sam na placu boju. Kulczyk, a potem jego spadkobiercy żądali ode mnie setek tysięcy złotych zadośćuczynienia oraz ogłoszenia pokajań w wybranych przez siebie mediach – proszę zgadnąć których – co kosztowałoby kolejne setki tysięcy.
Z jednej strony fakty miałem po swojej stronie. Dodatkowo wypłynęły podsłuchy, w których Kulczyk oferuje się, że popracuje w Niemczech nad usunięciem naczelnego „Faktu” Grzegorza Jankowskiego i… słowa dotrzymuje. Wprawdzie to inna sprawa, ale wskazywała modus operandi Kulczyka w stosunku do mediów, a więc pośrednio potwierdzała rewelacje naczelnego „Wprostu”. A sprawa Ciechu doprowadziła do zatrzymania grupy zaangażowanej w jej prywatyzację. Miało dojść do nierzetelnej wyceny wartości akcji, a także poświadczenia nieprawdy w dokumentach, które stanowiły podstawę decyzji o sprzedaży firmy.
Fakty faktami, a sądy III RP to co innego. Jako osoba doświadczona w tej mierze wiedziałem, że jeśli trafię na sędziów pokroju Łączewskiego czy Tulei, będę miał się z pyszna.
Miałem szczęście. Sędzia drugiej instancji przeczytał uzasadnienie, którego słuchałem z autentycznym zainteresowaniem. Nie dlatego, że było po mojej myśli, ale dlatego, że stanowiło analizę różnych aspektów sprawy i pokazywało jej szeroki kontekst. Gdyby tacy sędziowie dominowali w Polsce…
Koszty sprawy ponieść mają powodowie. Wynoszą one ok. 8 tys. zł – honorarium oraz wydatki adwokata – i nie stanowią dla nich chyba szczególnej kwoty, dla mnie są już znaczące.
Ponieważ powodowie nie płacą, zwróciliśmy się do komornika, który podjął działania. Okazało się, że trójka powodów, która dysponuje wielomiliardowym majątkiem, nie ma w Polsce niczego – poza kontem Dominiki Kulczyk, na którym nie ma jednak środków, aby zapłacić ową sumę.
Tekst pierwotnie ukazał się w tygodniku „Sieci” (Nr 6 (324) 2019).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/434301-oszusci-czy-biedacy-czyli-o-dziedzicach-kulczyka