Niemieccy „kulturtragerzy” kradli i wywozili z Polski nie tylko dzieła sztuki, ale zegarki, meble i serwisy kawowe. Okradali ludzi, których w swojej propagandzie od lat przedstawiali jako ludzi bez kultury, dorobku i historii. Reprezentanci „wyższej kultury” okazali się pospolitymi bandytami i złodziejami
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Grzegorz Kucharczyk, historyk, badacz historii Niemiec, członek Polskiej Akademii Nauki.
wPolityce.pl: Niemcy przekażą Rosji 12 milionów euro na projekt związany z zadośćuczynieniem za oblężenie Leningradu. Część pieniędzy zostanie przeznaczona na modernizację szpitala w Petersburgu, gdzie leczeni są weterani wojenni. Te 12 milionów euro to symboliczna kwota, starty były znacznie wyższe. Czy Polska może wykorzystać to rozwiązanie w staraniach o reparacje od Niemiec?
Prof. Grzegorz Kucharczyk: Sądząc po wypowiedziach strony niemieckiej projekt jest adresowany do konkretnych osób. Idąc tą drogą można całą okupację niemiecką w Polsce w ten sposób cząstkowo zinterpretować. Można domagać się odszkodowania za zniszczenie Warszawy i innych polskich miast. Teoretycznie możemy skorzystać z tego rozwiązania. Ale obserwując działania demokratycznych polityków niemieckich na rzecz pojednania z narodem polskim można mieć co do tego wątpliwości. Może się okazać, że to co jest możliwe dla Niemców do zrealizowania z Rosją, nie jest możliwe do zrealizowania przez nich we współpracy z Polską.
Niemcy mają lepsze stosunki z Rosją niż z Polską.
To są specjalne stosunki. Nawet przy przypominaniu tematu tzw. wypędzonych podczas budowy Centrum Wypędzonych w Berlinie ciągle mówiono tylko o tzw. wypędzonych z Polski i z Czech. Nie wspominano o tzw. wypędzonych z Okręgu Królewieckiego, czyli terytorium wcielonego do Sowietów. Inaczej wygląda spojrzenie na bolesne karty historii, jeżeli w tle pojawia się Polska, a inaczej, gdy chodzi o Rosję. Posługując się tą metodologią można podzielić okupację na różne dramatyczne wydarzenia, jak choćby Zamojszczyzna. Jeszcze za prezydentury Lecha Kaczyńskiego w Warszawie oszacowano straty, które miasto poniosło w II wojnie światowej z rąk Niemców. Ten rachunek był o wiele wyższy niż 12 milionów euro, które Niemcy przekazują Rosjanom w 75 rocznicę zakończenia oblężenia Leningradu.
Niemcy nie tylko mordowali, ale i okradali Polaków.
Niemieccy „kulturtragerzy” kradli i wywozili z Polski nie tylko dzieła sztuki, ale zegarki, meble i serwisy kawowe. Okradali ludzi, których w swojej propagandzie od lat przedstawiali jako ludzi bez kultury, dorobku i historii. Reprezentanci „wyższej kultury” okazali się pospolitymi bandytami i złodziejami. Niemcy mieli dokładnie opisane jak mają zachowywać się na zachodzie Europy czy w Skandynawii. Na wschodzie nie musieli się stosować do żadnych reguł.
Niemcy nie mają też reguł jeżeli chodzi o system odszkodowań niemieckich dla Europy wschodniej.
Wszystko jest robione ad hoc, tak jak w przypadku inicjatywy na rzecz ofiar niemieckiego oblężenia Leningradu. Ten gest należy raczej interpretować jako wyraz specjalnych relacji Niemiec z Rosją, a właściwie relacji Niemiec z Putinem. Leningrad, czyli dzisiejszy Petersburg jest miastem, w którym rozpoczęła się polityczna kariera Putina. Petersburska frakcja w kremlowskiej elicie władzy jest dość silna. Być może w ten sposób należy interpretować ten projekt. Jeżeli tak jest, nie nastraja to optymistycznie jeżeli chodzi o ubieganie się tą drogą o odszkodowania.
Wielu ekspertów twierdzi, że dochodzenie odszkodowań na drodze prawnej jest dla Polski zamknięty. Może warto sięgnąć po argumenty etyczne i moralne? Pisał o tym prof. Władysław Tatarkiewicz w świetnym eseju zatytułowanym „Etyczne podstawy rewindykacji i odszkodowań”.
Argumenty etyczne i moralne są pierwszymi argumentami. Jednak obserwując relacje polsko-niemieckie widać, że skuteczność argumentów moralnych może być bardzo ograniczona. Politycy i elity niemieckie nie chcą się do nich stosować. Hipokryzję i dwulicowość Niemców najlepiej widać na przykładzie Nord Stream 2. Nasz zachodni sąsiad dużo mówi o wspólnej polityce energetycznej i europejskiej solidarności, ale bezwzględnie realizuje swoje interesy polityczne i gospodarcze. Przy Nord Stream 2 cały czas podkreślane jest, że chodzi wyłącznie o projekt biznesowy a nie o żadną politykę. Ostatnio wyśmiały to nawet ważne niemieckie media. Argument moralny należy podjąć jako pierwszy, bo służy również przypominaniu historii. A to jest niezwykle potrzebne. Widać to również po ostatnich wydarzeniach, jakie miały miejsce wokół konferencji bliskowschodniej. Dla ważnych dziennikarzy czołowych stacji amerykańskich historia II wojny światowej jest wciąż wiedzą tajemną.
Albo przedmiotem gry.
Bez względu na to, jakie motywacje za tym stoją to efekt tych słów idzie w świat. Skandaliczne i nieprawdziwe słowa muszą być kontrowane. Taki jest imperatyw moralny. Zawsze to trzeba robić. Argument moralny będzie ograniczony w skuteczności, ale jest ważny, ponieważ przypomina także nam, a zwłaszcza wielu ludziom, których jeszcze nie ogarnęły klimaty wiosenne, jak wyglądała historia.
Jak skutecznie walczyć o reparacje?
Należy działać jednocześnie na wielu polach. Nie można ograniczać się do działań dyplomatycznych. Mam wrażenie, że Instytuty Polskie w Niemczech nie wykorzystują w pełni swojego potencjału. W tym roku obchodzimy stulecie podpisania przez Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego Traktatu Wersalskiego, który w sensie prawa międzynarodowego uznawał niepodległość Polski i wytyczał granicę polsko-niemiecką. Po podpisaniu tego dokumentu w Niemczech rozpoczęła się gwałtowna antypolska propaganda. Wszystkie kierunki polityczne, od komunistów i socjaldemokratów po nacjonalistyczną prawicę głównie protestanckiej proweniencji, zaczęły zgodnie mówić, że Polska jest państwem z wrodzonym bakcylem rozkładu. Dzisiaj byśmy powiedzieli, że ma w sobie gen samozagłady. Niemieccy propagandyści podkreślali, że skandalem jest istnienie niepodległego państwa polskiego. Dopiero wtórną sprawą była dla nich kwestia rewizji granic. Czasem zastanawiamy się jak to jest, że Niemcy w I wojnie światowej zachowywali się inaczej na ziemiach polskich niż w II. Działo się dlatego, że przeszli już szkołę republikańskich demokratycznych Niemiec, czyli Republiki Weimarskiej po 1919 r. To Republika Weimarska wznieciła antypolską histerię. Młode pokolenie niemieckie wyrosło w przekonaniu, że istnienie niepodległej Polski jest dowodem upokorzenia Niemiec przez zwycięskich aliantów. Dlatego tak bezlitośnie zachowywali się w Polsce w czasie II wojny światowej. Setna rocznica traktatu wersalskiego jest doskonałą okazją np. dla Instytutu Polskiego w Berlinie na zorganizowanie konferencji i wystawy o Wersalu oraz o antypolonizmie, który wtedy rodził się w Niemczech. Hitler tego nie wymyślił. Podobnie jak nie stworzył antysemityzmu w Niemczech.
Wykorzystał prądy ideowe popularne wśród Niemców?
Grał nimi umiejętnie mając zdolnego mistrza od propagandy Josepha Geobbelsa, który wykorzystywał najbardziej nowoczesne środki medialne. Kiedy trzeba było „odmrozić” antypolonizm szybko to zrobiono, bo grunt był już dawno przygotowany.
Wbrew potocznej legendzie, którą rozpowszechniają, co widzimy w ostatnich dniach, również dziennikarze amerykańscy, Niemcy we wrześniu 1939 r. nie zapadły się w przepaść, z której wyłonili się naziści. Niemcy istniały także po 1 wrześniu 1939 r.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nowy numer tygodnika „Sieci”: Niemcy są nam winni 6 bilionów dolarów! „Niemcy ciągle przyznają nowe odszkodowania, ale nie Polsce i Polakom”
Amerykańska dziennikarka jest tylko idiotką? Raczej produktem stymulowanego tsunami
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/434208-prof-kucharczyk-nie-nalezy-rezygnowac-z-reparacji