Korespondentka amerykańskiej stacji MSNBC Andrea Mitchell stwierdziła w czasie relacji z Warszawy, że powstanie w getcie warszawskim było aktem sprzeciwu wobec „polskiego nazistowskiego reżimu”.
Czarny koszmar staje się faktem. Już nie tylko „polskie obozy śmierci”, ale także „polski nazistowski reżim”. Układanka, którą przeczuwaliśmy od dawna, powoli się domyka. Na razie w lapsusach lub pseudo-lapsusach wyraźnie niedouczonych gwiazd amerykańskiej telewizji, za chwilę w prasie, a później w wypowiedziach polityków.
To nie tylko ordynarne kłamstwo historyczne, to także wyjątkowo nikczemne, ponowne upokorzenie milionów polskich i żydowskich ofiar, które przecież doskonale wiedziały, która ręka sprowadza na nich niewypowiedziane cierpienie i śmierć.
Dlaczego tak się dzieje? Czy chodzi tu o jakieś interesy? Na pewno ten element jest obecny. Może nie w formie bezpośredniej inspiracji, ale na pewno w postaci pewnego rodzaju przyzwolenia na te wszystkie kłamstwa. Polska jest po prostu grillowana, i to na coraz większym ogniu. Można mieć niemal pewność, że jeśliby uległa, i zapłaciła owe żądane miliardy, kalumnii byłoby znacznie mniej, a po pewnym czasie może nawet pojawiłyby się w światowym obiegu pozytywne opinie o naszej bohaterskiej przeszłości. W końcu np. o Szwajcarii nie pisze się już źle w kontekście Holocaustu. O Niemczech też właściwie już nie. Bo płacą.
Ale my nie zapłacimy, bo przecież wiemy, jaka jest prawda. My musimy walczyć.
Przegrywamy jednak nie tylko z interesami, ale także z procesami jeszcze potężniejszymi. Holocaust jest dziś w świecie zachodnim, zwłaszcza w krajach anglosaskich, nie tylko najważniejszym wydarzeniem z okresu II wojny światowej. To także opowieść de facto moralna, skrajnie zideologizowana, uproszczona i sprowadzona do kilku haseł. Opowieść, która w pewnej mierze zastępuje wyrugowane chrześcijaństwo. Są źli naziści bez jasno określonej narodowości, są bezbronne ofiary żydowskie, a rzecz dzieje się „gdzieś w Europie”. To wie każdy, a resztę dopisuje sobie sam, dodając, w zależności od woli i wiedzy, konkretne narody. A wiadomo, że najłatwiej dopisać słabych, nieobecnych, biednych. Także tych, którzy zdając wojenny egzamin, stanowią potencjalną konkurencję w panteonie bohaterów i ofiar.
To już nie jest element wiedzy historycznej, to bardziej mit, a może raczej swoista przypowieść, głęboko osadzona w popkulturze. To powietrze, którym oddycha Zachód, mający takie pojęcie o realiach okupacji, jak my o kulisach II wojny bałkańskiej, albo i gorzej.
Z tym przegrywamy. I musimy to rozumieć, jeśli chcemy skutecznie odpowiedzieć, jeśli chcemy sprostać historycznemu wyzwaniu, jakim jest obrona prawdy historycznej.
Trzeba protestować, i to głośno. Ale trzeba też myśleć, jak rozbić ten karykaturalny, zakłamany totem, który ludziom takim jak Andrea Mitchell zastąpił w głowach choćby szczątkową wiedzę. Siłą się nie da, bo jesteśmy słabsi, trzeba więc sposobem.
To pytanie warte naprawdę miliardy dolarów. Dziesiątki miliardów, a może i setki.
-
Zachęcamy do przeczytania!
„Czerwona trucizna. Mity przeciwko Polsce - Akt II” - Leszek Żebrowski.
Zbiór esejów historyczno-politycznych z ostatnich kilkunastu lat, traktujących o naszej sytuacji po 1989 roku, przypominających również o tym, co było wcześniej. Książka do kupienia „wSklepiku.pl” .
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/433936-protestujmy-ale-takze-myslmy-jak-rozbic-ten-obludny-totem