Zrównanie Polaków z nazistami to nie jest kwestia jednego chlapnięcia, tylko skutek obcowania z takimi „prawdami” na co dzień.
Andrea Mitchell przejdzie do historii jako ta dziennikarka, która odkryła (13 lutego 2019 r.), że powstanie w getcie w Warszawie było walką z „polskim i nazistowskim reżimem”. Andrea Mitchell to nie jest „Pani Nikt” w amerykańskim dziennikarstwie telewizyjnym. Dla NBC pracuje od 41 lat, będąc po drodze główną korespondentką (cheef correspondent) stacji w Białym Domu i Kongresie. A od listopada 1994 r. jest główną korespondentką ds. zagranicznych. Tytuł „chief correspondent” oznacza, że jest komentatorką wysokiej rangi, zajmującą się najważniejszymi wydarzeniami. W siostrzanej MSNBC (płatnej) ma własny program „Andrea Mitchell Reports”.
Mitchell nie jest „Panią Nikt” w amerykańskiej śmietance towarzyskiej. Należy do niej co najmniej od 1984 r., gdy oficjalnie zaczęła się spotykać z Alanem Greenspanem, w latach 1987-2006 szefem Rezerwy Federalnej USA (w 1997 r. została jego żoną). Politycznie identyfikuje się z Partią Demokratyczną. Oczywiście już dawno przekonaliśmy się, że uważane za niemal boskie różne postacie amerykańskiego dziennikarstwa, tym bardziej umocowane wysoko w hierarchii towarzyskiej, często są niedouczone, i to na elementarnym poziomie, ale jednak od kogoś takiego jak Andrea Mitchell powinno się wymagać przynajmniej elementarnej wiedzy w sprawach, którymi się zajmuje. Powinno tym bardziej, że miała ona już różne wpadki, np. ujawniła tożsamość pisarki i byłej agentki CIA Valerie Plame czy nazwała wyborców z Virginii „rednecks” (czerwonymi karkami), co w Ameryce jest uznawane za obraźliwe. Za „czerwone karki” przeprosiła, nazywając to, co powiedziała „głupotą”.
Jeśli Andrea Mitchell jednym tchem mówi o „polskim i nazistowskim reżimie”, oznacza to, że zarówno ona sama, jak i jej kręgi towarzyskie nie tylko nie mają elementarnej wiedzy o polskiej historii, w tym historii polskich Żydów podczas II wojny światowej, ale że są przekonani, iż Polacy wobec Żydów stali po tej samej stronie, co naziści. I nie jest w tym osamotniona. Wystarczy przypomnieć, że podczas przemówienia 15 kwietnia 2015 r. w waszyngtońskim Muzeum Holocaustu ówczesny szef FBI James Comey powiedział: „Zwykli ludzie, którzy kochali swoje rodziny, zanosili zupę choremu sąsiadowi, chodzili do kościoła, pomagali w mordowaniu Żydów na masową skalę. (…) Ci mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i innych miejsc uważali, że nie robią nic złego”.
Można mówić o niedouczeniu, ale przecież od przedstawicielki elity dziennikarskiej i towarzyskiej można wymagać choćby elementarnego wysiłku w kwestii kompetencji, by się potem nie kompromitować. Tyle że problem nie polega na niedouczeniu i niekompetencji, lecz na traktowaniu tego, iż Polacy wobec Żydów stali po tej samej stronie, co naziści jako czegoś oczywistego, co nie wymaga weryfikacji. Jeśli przedstawicielka amerykańskiej elity gładko wypowiada takie horrendalne stwierdzenia jak to z 13 lutego w Warszawie, bardzo prawdopodobne jest, iż wcześniej słyszała podobne słowa, a może nawet sama je artykułowała. A przynajmniej się do takich słów przyzwyczaiła. I to jest dopiero problem, który powinien wywoływać konsternację.
Andrea Mitchell oddziałuje na wielomilionową amerykańską i światową widownię, tym bardziej gdy relacjonuje wydarzenia opatrzone nagłówkami i belkami wskazującymi na ich nadzwyczajność i wyjątkowość. Wtedy słowa znaczą więcej niż na co dzień. Także słowa nieprawdziwe, głupie i podłe. Dlatego to nie jest tylko kwestia wymuszenia przeprosin przez vox populi. Tu jest miejsce dla polskich władz, szczególnie dla MSZ. Oficjalne polskie czynniki powinny wezwać Andreę Mitchell do przeprosin i zobowiązania, że takie podłe sądy i opinie będą przez nią korygowane w kręgach zawodowych i towarzyskich, w jakich się pojawiają i są przyjmowane za pewnik, za historycznie udowodnione i uprawnione generalizacje. To nie jest kwestia jednego chlapnięcia, tylko skutek obcowania z takimi „prawdami” na co dzień. Jeśli nie będziemy tego stanowczo piętnować i zwalczać, takie wyskoki będą się powtarzać, bo nie zniknie ich źródło, nie znikną ich najgłębsze przyczyny. Dla mnie pani Andrea Mitchell jest od 13 lutego 2019 r. persona non grata. I kimś takim powinna być dla polskiego państwa.
-
Zachęcamy do przeczytania!
„Czerwona trucizna. Mity przeciwko Polsce - Akt II” - Leszek Żebrowski.
Zbiór esejów historyczno-politycznych z ostatnich kilkunastu lat, traktujących o naszej sytuacji po 1989 roku, przypominających również o tym, co było wcześniej. Książka do kupienia „wSklepiku.pl” .
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/433877-andrea-mitchell-z-nbc-jest-dla-mnie-od-13-lutego-persona-non