W dyskusji na temat konferencji wkradł się ton, który mówi, że Iran jest państwem prześladowanym. Trzeba jednak pamiętać, jaką Iran prowadzi politykę. Od wielu lat grozi Izraelowi unicestwieniem i ludobójstwem. Wspiera organizacje terrorystyczne, finansuje np. Hezbollah
— mówi portalowi wPolityce.pl Ryszard Żółtaniecki, socjolog i dyplomata, specjalista ds. stosunków międzynarodowych, Collegium Civitas.
wPolityce.pl: W Warszawie rozpoczęła się konferencja o Bliskim Wschodzie. Głównym tematem ma być Iran. Czy jest sens rozmawiać o Iranie bez Iranu?
Ryszard Żółtaniecki: W dyskusji na temat konferencji wkradł się ton, który mówi, że Iran jest państwem prześladowanym. Trzeba jednak pamiętać, jaką Iran prowadzi politykę. Od wielu lat grozi Izraelowi unicestwieniem i ludobójstwem. Wspiera organizacje terrorystyczne, finansuje np. Hezbollah. Odpowiada w dużej mierze za wojnę w Jemenie i tragedię humanitarną. Iran to nie jest państwo niewinne, ale agresywne i groźne. Nie jest pewne, że wektor antyirański rzeczywiście pojawi się wyraźnie na konferencji. Należy z nim rozmawiać, ale najpierw trzeba ustalić wspólny kierunek tej rozmowy. Do tej pory pojawia się w niej kilka tonów.
Jakich?
Jest ton turecko-rosyjsko-chiński wspierający de facto Iran. Jest ton unijny, neutralny. I ton amerykański.
Ujednolicić się tych tonów nie da, ale co można ustalić na konferencji?
Najpierw należy ustalić wspólną politykę wobec Iranu a później rozpocząć negocjacje z tym państwem.
Ale wrócę jeszcze do mojego pierwszego pytania – czy warto rozmawiać o jakimś państwie bez jego obecności? Oczywiście Iran sam wykluczył się z tego spotkania.
Żelazną zasadą w negocjacjach powinna być obecność wszystkich zainteresowanych stron na spotkaniu. Jeżeli któraś ze stron jest nieobecna to z zasady nie uznaje rezultatów negocjacji. Trzeba jednak w tym wszystkim uchwycić odpowiedni moment. Teraz obecność Iranu na konferencji nic by nie przyniosła, stworzyłaby tylko szereg zadrażnień, eskalowałaby awanturę izraelsko-persko-amerykańską. Nie jest to więc odpowiedni moment na spotkanie z Iranem. Mam nadzieję, że niedługo on przyjdzie.
Czyli warszawska konferencja jest krokiem wstępnym w układaniu stosunków z Iranem?
Tak. Nie wiemy w jakim kierunku to pójdzie. Nie znamy jeszcze efektów konferencji. To tajemnicza historia. Rodzi liczne pytania. Dlaczego konferencja odbywa się w Warszawie? Czy jej organizacja była naszą inicjatywą czy została nam narzucona przez Stany Zjednoczone?
Najpierw o konferencji poinformował sekretarz stanu USA Mike Pompeo, później mówiły o niej polskie władze.
Być może było tak, że Amerykanie mówili, że trzeba zorganizować tę konferencję,a wtedy Polska zaproponowała Warszawę. Rozmowy toczyły się przed ogłoszeniem informacji przez sekretarza stanu USA. Takie rzeczy nie dzieją się z dnia na dzień. Nie wiemy czym skończy się konferencja. Nie wiemy czy będzie wspólny komunikat, ani jaki będzie. Zapewne końcowy dokument jest już przygotowany. Nie wiadomo czy był konsultowany z najważniejszymi dokumentami.
Trudno się dziwić, że wszystko owiane jest wielką tajemnicą.
To najbardziej dziwaczna konferencja, o której czytałem czy słyszałem. Jest gigantyczna, bierze w niej udział ponad 60 państw. I tak naprawdę nie wiadomo tak naprawdę o co w niej chodzi. Trwa tylko dwa dni. Przez tak krótki czas trudno poważnie zająć się tak skomplikowaną sytuacją, jaka jest na Bliskim Wschodzie. Przez ten czas wszyscy uczestnicy nie zdążą zabrać głosu. Nie wiadomo o co Amerykanom chodzi. Tu jest jakieś drugie dno. Możemy tylko spekulować. Można przyjąć dwa warianty.
Jakie to warianty?
Pozytywny i negatywny. Pozytywny to taki, o którym wspomniałem, czyli wstęp do rozpoczęcia poważnych rozmów z Teheranem.
A negatywny?
To wstęp do budowy antyirańskiej koalicji, co byłoby fatalne.
Not. TP
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Prof. Szeremietiew: Konferencja bliskowschodnia w Warszawie świadczy o tym, że Polska zaczyna odgrywać istotną rolę
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/433796-zoltaniecki-konferencja-moze-byc-wstepem-do-rozmow-z-iranem