Doszło do manipulacji, ponieważ wyrwano moje słowa z kontekstu. Nie zacytowano całego zdania, ale tylko początek. Wyszło, że powiedziałem, iż sąd dostrzega tylko prawa mniejszości. W taki sposób można każdego i za wszystko postawić przed każdym sądem. KUL to wie, ksiądz rektor KUL to wie, rzecznik dyscyplinarny to wie
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl wojewoda lubelski, konstytucjonalista, dr habilitowany nauk prawnych Przemysław Czarnek.
wPolityce.pl: Sąd Okręgowy w Lublinie uchylił rozstrzygniecie z pierwszej instancji i skierował pańską sprawę do ponownego rozpoznania. Przypomnę, że doniesienie na pana złożyli organizatorzy Marszu Równości w Lublinie. Nie podobało im się m.in. stwierdzenie w filmiku opublikowanym na youtube.com, że „takie obnoszenie się ze swoją seksualnością na ulicy jest po prostu obrzydliwe”. Czym kierował się Sąd Okręgowy w Lublinie?
Dr hab. Przemysław Czarnek: Środowisku LGBT nie spodobał się mój filmik na youtube.com z 27 września 2018 r., opublikowany dwa tygodnie przed Marszem Równości w Lublinie. Stwierdziłem w nim, że powinniśmy promować rodzinę opartą na związku kobiety i mężczyzny, a nie promować zboczeń, dewiacji i wynaturzeń. Takie zachowanie są sprzeczne z interesem społeczeństwa polskiego. Dlatego powinniśmy zakazać tego rodzaju marszy.
Sąd drugiej instancji nie podzielił jednak pańskiej argumentacji, ani argumentacji sądu pierwszej instancji.
Sąd stwierdził, że dysponuje zbyt mały materiałem dowodowym i nie może rozpoznać sprawy czy dopuściłem się przestępstwa. Dość kuriozalne. Orzeczenie sądu drugiej instancji przyjmuję do wiadomości, ale nie zgadzam się z nim. Będę jednak stawiał się na każde wezwanie sądu. Chcę udowodnić swoje prawo do wolności wypowiedzi, wolności słowa i wolności poglądów. Problem polega na tym, że to nie ja jestem oskarżycielem i to nie na mnie spoczywa obowiązek dowodzenia w tej sprawie. Strona oskarżająca, oskarżyciel prywatny, czyli organizator Marszu Równości zgromadził bardzo szczątkowy materiał dowody, który nie pokazuje czy doszło do przestępstwa. Czyja to jest wina?
Jego.
Dziwię się, że sąd drugiej instancji nie podziela logicznego stanowiska sądu pierwszej instancji. Przecież sąd pierwszej instancji jednoznacznie stwierdził, że nie doszło do przestępstwa. Bo to przestępstwo nie wynika z materiału dowodowego, więc uznał, że należy umorzyć postępowanie. A sąd drugiej instancji, zdaniem niektórych ostentacyjnie machając Konstytucją stwierdził, że jest to zbyt szczątkowy materiał dowodowy. Przede wszystkim uważam, że nikogo nie obraziłem.
Środowiska LGBT są jednak innego zdania.
Są w błędzie. Wielokrotnie mówiłem, że nie interesuje mnie orientacja seksualna kogokolwiek. Nikogo więc nie będę obrażał używając w stosunku do niego terminu „zboczeniec” ani „dewiant”. Nie znam nikogo kto miałby taka orientację i uczestniczyłby w Marszu Równości w Lublinie. Stwierdzałem to wielokrotnie, również na moich filmach publikowanych na youtube.com. Swoje sformułowanie, że powinniśmy promować rodzinę opartą na związku kobiety i mężczyzny, a nie promować zboczeń, dewiacji i wynaturzeń odnosiłem do relacji z marszy, które widziałem w telewizji. Nie odnosiłem swoich słów do Marszu Równości w Lublinie, bo w momencie kiedy mówiłem tamte słowa on się jeszcze nie odbył. Swoje słowa wypowiedziałem też po informacjach, które otrzymałem od lubelskiej policji, która ostrzegała, jakie zdarzenia i obsceniczne sceny mogą się tam wydarzyć. Nikogo nie obrażałem słowami zboczeniec czy dewiant. Bo jak już mówiłem – mnie nie interesuje orientacja seksualna kogokolwiek – bo sfera życia seksualnego jest prywatną sprawą każdego człowieka. Obnoszenie się z nią publicznie, bez względu na to, czy to jest hetero czy homoseksualizm jest oznaką braku kultury osobistej.
W„Gościu Niedzielnym” można przeczytać o tym, że użył pan słowa zboczeniec. Gani pana za to na portalu gosc.pl dr hab. Lech Giemza z KUL.
Najgorsza rzecz w tym, że dr hab. pan Lech Giemza z KUL na łamach katolickiego portalu zarzuca mi, że kogoś nazwałem mianem zboczeniec.
A nie nazywał pan tak nikogo?
Nie. Nikogo tak nie nazwałem. Zawsze powtarzałem, że tak nie będę nikogo określał. Pan Giemza zarzuca mi słownictwo rodem z rynsztoka. A przecież cytuję Katechizm Kościoła Katolickiego, który mówi, że akty homoseksualne są sprzeczne z naturą. Słownik Języka Polskiego akty sprzeczne z naturą definiuje jako wynaturzenie. Czy Pismo święte i Słownik Języka Polskiego posługuje się językiem rynsztokowym? Św. Paweł Apostoł jednoznacznie używa tego rodzaju sformułowań. To nie jest język rynsztoku. Do nikogo personalnie nie odnoszę tych słów, bo do każdego należy odnosić się z szacunkiem.
Pan Giemza użył w swoim tekście słowa „kretyn”. W odniesieniu do pana?
Mam wrażenie, że to słowo padło pod moim adresem. I to jest przykład języka rynsztokowego zaprezentowany na łamach katolickiego portalu.
Jak pan odbiera sprawę sądową wytoczoną przez LGBT? To próba odebrania głosu? Walka z wolnością słowa?
Odbieram ją jednoznacznie. Pełnomocnik oskarżyciela prywatnego organizatora Marszu Równości w Lublinie stwierdził, że jestem naukowcem, więc powinienem mieć świadomość, że moje słowa mogą trafić również do grona ludzi, którzy nie mają wyższego wykształcenia. Muszę też mieć świadomość, że takie słowa mogą zostać różnie odebrano. To mniej więcej tak samo, jak cytowanie Katechizmu Kościoła Katolickiego tylko dla katolików. Bo jakby byli to niekatolicy albo nie zgadzaliby się z tym, źle by to odebrali. To jest próba zamknięcia katolików w kościele na dwa spusty. Tak, żeby treści wynikające bezpośrednio z Pisma Świętego nie były przedstawiane na forum publicznym, bo mogą nie podobać się jakimś mniejszościom.
Pańska macierzysta uczelnia KUL podjął jakieś działania wobec pana po filmiku opublikowanym na youtube.com?
Trzynastu profesorów Uniwersytetu Warszawskiego m.in. pani prof. Płatek, prof. Matczak skierowało do władz KUL list, w którym żądają wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec mnie. Rzecznik dyscyplinarny KUL wszczął 14 stycznia postępowanie w mojej sprawie. I list i postępowanie dyscyplinarne dotyczy mojej wypowiedzi z 12 października 2018 r. Tuż po wydaniu postanowienia przez sąd apelacyjny, że jednak Marsz Równości w Lublinie może się odbyć, wyraziłem zdziwienie, że sąd dostrzega prawa jakiejś mniejszości, a nie dostrzega praw większości do tego, żeby nie być epatowany seksualnością kogokolwiek. Naukowcy w liście przesłanym na KUL zarzucają mi, że nie dostrzegam, iż w demokracji powinno się szanować prawa mniejszości. Ale to manipulacja.
Na czym polega ta manipulacja? Nie powiedział pan tych słów?
Doszło do manipulacji, ponieważ wyrwano moje słowa z kontekstu. Nie zacytowano całego zdania, ale tylko początek. Wyszło, że powiedziałem, iż sąd dostrzega tylko prawa mniejszości. W taki sposób można każdego i za wszystko postawić przed każdym sądem. KUL to wie, ksiądz rektor KUL to wie, rzecznik dyscyplinarny to wie. Wielu ludzi, także wykładowców KUL twierdzi, że jest to nieporozumienie. Uważają, że sprawa jest na tyle jasna, że nie wymaga żadnych wyjaśnień, a sam wniosek jest absurdalny i kłamliwy. Tak naprawdę to on narusza moje prawa.
Skoro uważa pan, że wniosek dyscyplinarny do rektora KUL narusza pańskie prawa, jak się pan będzie bronił?
Zastanawiam się czy nie wystąpić w tej kwestii do sądu. Na razie to jest przedmiot dyskusji moich prawników. Chciałbym jednak powiedzieć, że jestem zawsze do dyspozycji księdza rektora, rzecznika dyscyplinarnego i władz KUL.
Not. TP
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Wojewoda lubelski: Pan Bodnar najpierw niech nauczy się języka polskiego, a dopiero potem pisze do mnie listy
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/433293-wojewoda-lubelski-zaatakowano-mnie-bo-zacytowalem-pismo-sw