Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Wojciech Maziarski groził Jarosławowi Olechowskiemu więzieniem za to, że „Wiadomości” ujawniły nazwiska prowokatorów, którzy zaatakowali Magdalenę Ogórek! Olechowski odpowiedział na groźby Maziarskiego. Poniżej publikujemy list otwarty wysłany do dziennikarza „GW”.
Szanowny Panie Redaktorze,
Z uwagą przeczytałem Pański list otwarty, którego jestem głównym bohaterem. Mógłbym go przemilczeć. Pański tekst jest po prostu próbą zohydzenia i zaszczucia człowieka, którego uważa Pan za swojego przeciwnika. To działanie charakterystyczne dla środowiska polityczno-medialnego, w którym Pan funkcjonuje. Jednak jest coś co odróżnia ten atak od poprzednich – skala agresji. W swoim liście wprost grozi mi Pan. Nie tylko wykluczeniem z zawodu dziennikarza, ale nawet więzieniem. Stąd kilka zdań riposty. Poznaliśmy się w redakcji tygodnika „Newsweek Polska”, z którym podjąłem współpracę w 2003 roku. Warto przy tym zaznaczyć, że wówczas była to zupełnie inna gazeta niż ta obecna, kierowana przez Tomasza Lisa. Redakcja dowodzona przez Tomasza Wróblewskiego łączyła ludzi o różnych poglądach i zawodowych życiorysach. Doskonale pamiętam żarliwe polityczne i światopoglądowe debaty, które toczyliśmy w newsroomie. Na przykład tę, w której stanął Pan po stronie Włodzimierza Cimoszewicza, kiedy wycofał się z kandydowania w wyborach prezydenckich.
Choć moja dziennikarska przygoda nie zaczęła się od Newsweeka, to właśnie w tej redakcji stawiałem pierwsze kroki w reporterskiej ekstraklasie. Byłem researcherem, a po kilku latach ciężkiej pracy i nauki awansowałem na reportera. Bardzo surowo ocenił Pan mój ówczesny warsztat. Żeby zweryfikować Pańską krytyczną opinię mógłbym zaproponować „pojedynek” na liczbę przyniesionych do redakcji newsów i okładkowych tekstów. Ale mniejsza o to.
Zdziwił mnie jednak fragment Pańskiego listu, w którym z perwersyjną przyjemnością opisuje Pan jak łamał kręgosłup młodemu dziennikarzowi. Jak sączył mu Pan instrukcje, a on posłusznie kiwał głową. Z całą pewnością to nie byłem ja. Nie pamiętam takiej rozmowy. Jednak pamiętam jak w lipcu 2009 roku - pełniąc obowiązki redaktora naczelnego tygodnika Newsweek Polska - zadzwonił Pan do mnie w środku tygodnia prosząc żebym napisał tekst na okładkę najbliższego wydania. Miał pan problem, bo artykuł wcześniej zaplanowany na otwarcie gazety był za słaby. Zgodziłem się. Choć miałem niewiele czasu, to tekst napisałem i został opublikowany. To chyba najlepsze podsumowanie naszej dyskusji o moich zawodowych kompetencjach.
Na zakończenie chcę Pana poinformować, że całkowicie odrzucam Pańskie groźby postawienia mnie przed sądem koleżeńskim, komisją dyscyplinarną i wpakowania do więzienia. Niestety nie są one niczym nowym. We wrześniu ubiegłego roku były prezydent Lech Wałęsa zdradził publicznie swoje marzenie. Wyjawił co po zmianie władzy w Polsce zrobi z ludźmi, których uważa za swoich przeciwników. „Chciałbym zostać profosem aresztu. Wsadziłbym tam pana X i pana Y za niszczenie państwa, i dawałbym im tylko śledzie. Bez picia. Mogliby jeść śledzie do woli. Dawałbym z samego dna beczki”- mówił laureat Pokojowej Nagrody Nobla.
Z Pańskiego listu wnioskuję, że Pan również ma podobną sadystyczną fantazję. Głęboko wierzę w to, że nie zostanie ona nigdy urzeczywistniona. Szczególnie w Polsce, tak doświadczonej przez niemiecki i radziecki totalitaryzm.
Z poważaniem, Jarosław Olechowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/432832-olechowski-odpowiada-maziarskiemu