Jarosław Kaczyński nie zajmował się biznesem. Jako doktor nauk prawnych doskonale wiedział, że od tego są organa spółki – zarząd i ewentualnie organ kontrolny, czyli rada nadzorcza. W tych parametrach spisał się doskonale, czego „Gazeta Wyborcza” nie może zdzierżyć. Brnie dalej w tą śmieszność, dopisując swoje mniemania, subiektywizmy
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Mosiński.
CZYTAJ WIĘCEJ: „Gazeta Wyborcza” wypuszcza kolejną taśmę, by uderzyć w Jarosława Kaczyńskiego: „To prezes PiS rządzi spółką Srebrna”
wPolityce.pl: „Gazeta Wyborcza” w dzisiejszym wydaniu poświęciła wyjątkowo dużo miejsca taśmom i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Panie pośle, czy możemy mówić o swego rodzaju dziwnej słabości redakcji z Czerskiej do prezesa Prawa i Sprawiedliwości?
Jan Mosiński, poseł PiS: „Gazeta Wyborcza” myślała, że wywoła trzęsienie ziemi publikując taśmy. Mam nieodparte wrażenie, że chyba jednak tych taśm nie odsłuchali. Gdyby to zrobili, wdrożyli logiczne rozumowanie, to czym prędzej nagrania zostałyby schowane. Od samego początku, od pierwszego dnia publikacji tych taśm obserwujemy, że „GW” przedstawia wręcz w kryształowym świetle zarówno prezesa największej formacji politycznej, człowieka nieskazitelnie uczciwego, którego – wraz z jego bratem śp. Lechem Kaczyńskim - służby zwalczały wszelkimi możliwymi sposobami
Kolejne osoby z otoczenia prezesa Kaczyńskiego, które gdzieś przewijają się w tych taśmach, to osoby, które są państwowcami z krwi i kości. Dzisiejsza „rewelacja” opublikowana przez „GW” pokazuje, że kolejna osoba – urzędnik, państwowiec, prezes ważnej instytucji – jest człowiekiem na wskroś uczciwym.
Czytając dzisiejszą publikację pomyślałem sobie, że jeśli takie nagranie się ukazuje, to tym biznesmenem powinny zająć się odpowiednie służby, by cała sytuacja została wyjaśniona. Jaki cel miał pan Birgfellner, żeby składać propozycje korupcyjne? Z każdym dniem „GW” brnie w dziennikarską śmieszność. Publikują coś, co nie wywróci Prawa i Sprawiedliwości do góry nogami i zniesie ze sceny politycznej. Powiedziałbym, że cała sprawa raczej nas umacnia w odbiorze społecznym.
”Gazeta Wyborcza” nie rozwinęła wątku propozycji korupcyjnej Geralda Birgfellnera, stwierdzając, że ten fragment rozmowy jest „bardzo mglisty”. Czy jednak rzeczywiście jest to wątek niegodny uwagi?
Wręcz odwrotnie. To powinno być na pierwszym miejscu. Z nagrań wynika, że złożona została propozycja korupcyjna, żeby osoby związane w jakikolwiek sposób ze spółką Srebrna skłoniły się ku niej. Być może dysponujemy szczątkowym przekazem tej rozmowy, ale można z niej wywnioskować, że pan Birgfellner składał dwuznaczną propozycję prezesowi. Kazimierz Kujda pokazał wielką klasę, podkreślając, że na polskie warunki żyje dobrze i odmówił. Dodał, że pomoże na tyle, na ile będzie mógł. Wiadomo, że dobrze jest pomagać ludziom. Jeśli ktoś potrzebuje wsparcia czy rozmowy, to nie należy się zamykać. Ale w tym przypadku „Gazeta Wyborcza” powinna zmienić narrację. Powinna zasugerować, że ktoś chciał skorumpować Srebrną.
Dzisiejsza „Gazeta Wyborcza” już z okładki atakuje nas hasłem, że to Jarosław Kaczyński rządzi Srebrną. Redakcja stwierdziła, że powinien się do tego przyznał i porównuje sytuację do sprawy Jana Kulczyka, zwracając uwagę, że on też był szefem fundacji, a zarządzał swoimi biznesami. Czy to fortunne porównanie?
Bardzo niefortunne porównanie. Raz jeszcze należy podkreślić, że prezes Jarosław Kaczyński jest przewodniczącym rady nadzorczej Fundacji im. Lecha Kaczyńskiego. Fundacja ma 99 proc. udziałów w spółce Srebrna. Z tej pozycji prezes Kaczyński usiłował rozwiązać pewien problem, który powstał w relacjach z austriackim biznesmenem. Taśmy pokazały, że robił to w sposób wyjątkowo kulturalny, zgodny z prawem. Nie można jednak wywnioskować z tych nagrań, aby Jarosław Kaczyński podejmował decyzje wiążące. Takich decyzji nie ma. Jarosław Kaczyński nie zajmował się biznesem. Jako doktor nauk prawnych doskonale wiedział, że od tego są organa spółki – zarząd i ewentualnie organ kontrolny, czyli rada nadzorcza. W tych parametrach spisał się doskonale, czego „Gazeta Wyborcza” nie może zdzierżyć. Brnie dalej w tą śmieszność, dopisując swoje mniemania, subiektywizmy. Mnie, jako politologa, subiektywizmy dziennikarzy nie obchodzą. Mnie interesują fakty i konkrety. A z nich wynika jeden obraz prezesa Kaczyńskiego, do tej pory niepodważany - nieskazitelność, uczciwość, transparentność, kultura języka i wiele więcej.
W przypadku języka różnica jest kolosalna.
Wiemy doskonale, jakim językiem posługuje się druga strona – środowisko „wyborczej”, Platformy Obywatelskiej i inni. Byliśmy tego świadkami, słuchając nagrań z restauracji Sowa i Przyjaciele, czy nagrań powstałych przy innych okolicznościach, kiedy w spotkaniach uczestniczyli czołowi politycy PO, jak chociażby Radosław Sikorski.
Czy – zdaniem pana posła – jest jakaś zewnętrzna inspiracja, która wyjaśniałaby takie, a nie inne działania „Gazety Wyborczej”?
Nie można wykluczyć takiego scenariusza. Wiemy, że George Soros usiłuje wpływać na polski rynek medialny. To bardzo niebezpieczne. Wszystkie inicjatywy tego pana są mocno niebezpieczne, destabilizują scenę polityczną, destabilizują rynki finansowe. Musimy się bronić przed jego zapędami. Nie mam na to dowodów, ale być może jest to inspirowane właśnie przez Sorosa, bowiem jest to osoba, która ma do tego instrumenty. Jest też opozycja – parlamentarna i pozaparlamentarna. To są tylko moje przypuszczenia. Taśmy mogą być – nie muszą, ale mogą – składową pewnej całości, scenariusza, który zakładał doprowadzenie do jakiejś rewolty, która spowoduje, że rząd dobrej zmiany zostanie odsunięty. Czasami ludzie są bardzo podatni na długofalowy negatywny przekaz i później mówią: Coś jest na rzeczy. Autorzy takiego scenariusza i jego aktorzy, liczą zapewne na to, że takie przesilenie nastąpi. Na chwilę obecną, opierając się na swoich kontaktach w okręgu wyborczym nie zanosi się na to. Spotykam się z wyborcami, rozmawiam z nimi, zadają trudne pytania, ale są za, popierają obecny rząd i mówią, że powinniśmy dalej rządzić. Pokazują to również sondaże. Widzimy, że politycy obozu rządzącego nie dają się sprowokować, dlatego prowokuje się dziennikarzy.
Not. Weronika Tomaszewska
-
Wyjątkowy PREZENT dla prenumeratorów!
Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów i opłać roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a książkę Andrzeja Fedorowicza „Słynne ucieczki Polaków” otrzymasz GRATIS!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/432615-nasz-wywiad-mosinski-gw-brnie-w-dziennikarska-smiesznosc