Konwencja założycielska partii Roberta Biedronia wywołała lawinę komentarzy i pytań o źródła finansowania całego przedsięwzięcia. Impreza na warszawskim Torwarze kosztowała bardzo dużo, a to dopiero początek wydatków. Nowe ugrupowanie, które nie ma dofinansowania z budżetu państwa, czekają przecież w tym roku jeszcze dwie kosztowne kampanie wyborcze: do europarlamentu i parlamentu RP.
Podobne pytania stawiali sobie miesiąc temu komentatorzy polityczni na Ukrainie, gdy swój start w wyborach prezydenckich ogłosił znany komik i celebryta Wołodymyr Zełeński (znany u nas z tytułowej roli w emitowanym na antenie Telewizji WPolsce serialu „Sługa narodu”). Do elekcji zostały zaledwie dwa miesiące, a w sondażach aktor zajmuje pierwsze lub drugie miejsce i ma duże szanse, by wejść do drugiej rundy wyborów.
Politycy nad Dnieprem zadają sobie pytanie, skąd aktor, który nie posiada żadnego zaplecza politycznego ani nie zgromadził olbrzymiego majątku, ma pieniądze na prowadzenie niezwykle kosztownej kampanii wyborczej.
Na Ukrainie nie ma – jak w Europie Zachodniej – klasycznych partii lewicowych lub prawicowych, liberalnych lub konserwatywnych. Ugrupowania powstają nie wokół idei politycznej, lecz wokół konkretnych postaci. Tak jest np. z dwoma głównymi siłami podczas obecnej kampanii prezydenckiej, czyli blokami skupionymi wokół Petra Poroszenki i Julii Tymoszenko. Ludzie nie głosują na programy, które niewiele się od siebie różnią, lecz na silne osobowości.
W przypadku Zełeńskiego mamy do czynienia – podobnie jak w przypadku Roberta Biedronia – z realnym projektem politycznym skonstruowanym wokół konkretnej postaci. Pojawia się rozpoznawalna publicznie, względnie młoda osoba, która przebojem wchodzi do wielkiej polityki, krytykując wszystkie partie i obiecując nową jakość. Część elektoratu zmęczona dotychczasowymi liderami stawia na efekt świeżości, po części licząc na realne zmiany, po części, by utrzeć nosa starym przywódcom.
Dziennikarze na Ukrainie od razu zadali sobie pytanie, kto zainwestował swoje pieniądze w projekt polityczny o nazwie Wołodymyr Zełeński. Szybko wytropili, że za kampanią aktora stoją finanse jednego z najbogatszych ludzi na Ukrainie, oligarchy Ihora Kołomojskiego. Ostatnio wypadł on z łask obozu rządzącego, poróżnił się z prezydentem Petro Poroszenką, stracił intratne kontrakty i sądzi się z państwem ukraińskim na olbrzymie sumy pieniędzy. Występując pod swoim nazwiskiem nie miałby szans na odniesienie wyborczego sukcesu, ale wysuwając i wspierając zaufanego człowieka – jak najbardziej. Ruch z Zełeńskim otwiera przed nim nowe możliwości, ponieważ stwarza warunki do rywalizacji lub negocjacji z rządzącymi na nowych zasadach.
Aktor bez wsparcia finansowego i organizacyjnego Kołomojskiego skazany jest na polityczny niebyt. Moi znajomi ukraińscy dziennikarze, słysząc o hucznej inauguracji ugrupowania Roberta Biedronia, od razu zadali mi pytanie: a kto zainwestował w ten projekt polityczny?
-
Wyjątkowy PREZENT dla prenumeratorów!
Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów i opłać roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a książkę Andrzeja Fedorowicza „Słynne ucieczki Polaków” otrzymasz GRATIS!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/432454-kto-zainwestowal-w-projekt-polityczny-o-nazwie-biedron
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.