Czy Robert Biedroń i jego drużyna znają prawdziwe życie, skoro w sferze wizualnej odwołują się do nierzeczywistości komedii romantycznych?
Jak się dziś zakłada partię? Mieszając wszystko z wszystkim, a najwięcej czerpiąc z popkultury. Najlepiej to widać po projekcie „Wiosna” Roberta Biedronia. Już sama nazwa jest popkulturowa, bo, owszem, bywały kampanie różnych partii z „wiosną” w nazwie, ale takie nazwanie ugrupowania, w założeniu walczącego o władzę, to jednak chwyt z show biznesu. Taka nazwa bardzo i pod każdym względem wyróżnia projekt Roberta Biedronia, ale ma też w sobie sporą dawkę infantylizmu, siłą rzeczy przypominając zabawy w wiosnę w przedszkolu. To oczywiście nowej partii nie dyskwalifikuje, skoro infantylizm jest dziś najważniejszym rysem życia społecznego, polityki, obyczajów czy szeroko rozumianej kultury. Można by wręcz sądzić, że Robert Biedroń i jego doradcy celowo poszli w pewną dawkę infantylizmu, skoro gwarantuje to sukcesy. W popkulturze przekaz jest chyba najbardziej zinfantylizowany, choć wynika to głównie z tego, że np. kino czy muzyka rozrywkowa są nastawione na nastolatków, i to tych młodszych. A poprzez dzieci, jako coraz ważniejszych konsumentów, także narzucających swoje wybory rodzicom, ten infantylizm przechodzi na starsze grupy społeczne i się uniwersalizuje. To nie jest zarzut, tylko tendencja, słusznie dostrzeżona przez konstruktorów partii Wiosna.
Wiosna nie jest pierwszym w Polsce konstruktywistycznym tworem politycznym, pojmowanym w takim sensie jak w kierunku artystycznym o tej samej nazwie, bo przecież takie były już Ruch Palikota czy Nowoczesna. Ten konstruktywizm Wiosny było widać szczególnie wyraźnie w wykorzystaniu wszelkich możliwych schematów (czasem prowadziło do wrażenia balansowania na granicy farsy) ze sprzedaży bezpośredniej, wydarzeń quasi-religijnych, koncertów muzyki rozrywkowej, wystąpień stand-uperów, korporacyjnych szkoleń, imprez integracyjnych, produktowych kampanii promocyjnych czy komedii romantycznych. Niektóre wątki były zresztą zbyt przerysowane - jak wtedy, gdy Robert Biedroń powoływał się na kolejne panie Mariole, panów Zenków czy nastoletnich Antków, których spotykał na swoim szlaku, i którzy opowiadali o swoich problemach, a on je na kongresie założycielskim uogólnił. Przesadny był też entuzjazm znany z koncertów muzyki rozrywkowej, tym bardziej gdy mowa była o tak poważnych sprawach jak aborcja czy stawianie polityków przed Trybunałem Stanu bądź planowana komisja Prawdy i Pojednania.
Twórcy Wiosny w sferze formy inspirowali się komediami romantycznymi, natomiast programowo filmem „Kler” Wojciecha Smarzowskiego. Powodzenie tego filmu (ponad 5 mln widzów jeszcze w 2018 r., gdy powstawały koncepcje programowe Wiosny) przekonało twórców Wiosny, żeby programowo była to partia bardzo antyklerykalna. Stoi za tym przekonanie, że duże pokłady antyklerykalizmu w polskim społeczeństwie przełożą się na wsparcie partii, która ten antyklerykalizm wzięła na sztandary. To może być jednak złudne, bo wcześniej pokłady antyklerykalizmu nie były mniejsze, choć nie było takiego filmu jak „Kler”. Ruch Palikota też był skrajnie antyklerykalny i także bazował na przekonaniu, że przełoży się to na głosy. Owszem, to się przekłada, ale w znacznie mniejszym stopniu niż wynikałoby z widowni filmu Smarzowskiego.
Inspiracje filmowe prowadzą czasem do zabawnych zderzeń. Oto twórcy partii Wiosna, a szczególnie Robert Biedroń bardzo się pochylili nad losem różnych – ich zdaniem – dyskryminowanych czy społecznie upośledzonych grup społecznych. Tyle że cała forma kongresu założycielskiego oraz to, jak się wcześniej przedstawiał lider Wiosny, przypominały nierzeczywistość z polskich komedii romantycznych, gdzie każdy dwudziestokilkulatek ma mało absorbującą, ale świetnie płatną pracę, mieszka w eleganckim lofcie (penthouse lub studio), jeździ „wypasioną” bryką i jedyne problemy, jakie ma, to te sercowe. Jest zatem testem wiarygodności, czy scenografia i przekaz z kongresu założycielskiego w stylu z komedii romantycznych pasują do problemów przeciętnych ludzi. A nawet jest problemem to, czy Robert Biedroń i jego drużyna znają prawdziwe życie, skoro w sferze wizualnej odwołują się do nierzeczywistości komedii romantycznych.
Twórcy Wiosny wyraźnie inspirowali się czarnymi marszami kobiet oraz imprezami radykalnych feministek, a także poglądami aktorek i celebrytek zaangażowanych w feministyczną ideologię, np. Mai Ostaszewskiej, Magdaleny Cieleckiej, Natalii Przybysz, Katarzyny Szczot, Anji Rubik czy Marii Peszek. Wyszli zapewne z założenia, że skoro te aktorki i celebrytki są bardzo znane i wiele kobiet bierze je za wzór, da się na tym coś politycznie ugrać. To kolejne złudzenie politycznej metody konstruktywistycznej, gdyż ideologia feministyczna, nawet w wersji Partii Kobiet, nigdy się w Polsce nie przełożyła na szersze poparcie.
Gdy poskładać wszystkie części i inspiracje zaprezentowane na kongresie założycielskim partii Wiosna, mamy idealny proszek do prania, który tym razem już naprawdę i ostatecznie usuwa brud i plamy, ożywia kolory, poprawia strukturę tkaniny i formę odzieży, ma fantastyczny zapach i sprawia, że banalne pranie to czynność elegancka, a wręcz wzniosła i wysoce uszlachetniająca. A wybór akurat tego proszku do prania kwalifikuje do elity, a nawet do elity elit. Lekko, łatwo i przyjemnie, choć czasem w otoczeniu nieprzyjemnych zapachów, które jednakowoż można szybko stłumić wonią raju.
-
Wyjątkowy PREZENT dla prenumeratorów!
Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów i opłać roczną prenumeratę pakietu: tygodnik „Sieci” i miesięcznik „wSieci Historii”, a książkę Andrzeja Fedorowicza „Słynne ucieczki Polaków” otrzymasz GRATIS!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/432420-partia-wiosna-czyli-najlepszy-w-dziejach-proszek-do-prania