Ewa Kopacz odkryła, że homo sapiens żył co najmniej 66 mln lat temu, co wstrząsnęło „Gazetą Wyborczą” i zmieniło życie Stefana Niesiołowskiego.
31 stycznia ani dzień wcześniej nie było pełni Księżyca. Nie przelatywała w pobliżu Ziemi żadna kometa. W powierzchnię naszej planety nie uderzył meteoryt. Nie zniknęło pole magnetycznie Ziemi. Nie było znaczących zaburzeń magnetosfery. Nie działo się nic specjalnego w otoczeniu naszej planety, na jej powierzchni ani w jej wnętrzu, a jednak ten dzień przejdzie do historii. Z powodu nagromadzenia zjawisk niezwykłych i nadzwyczajnych. I to nagromadzenia ich w Polsce.
Oto była premier Ewa Kopacz już zapracowała na miejsce we wszystkich encyklopediach i w historii nauki, co najmniej na poziomie Karola Darwina. Wszystko, co dotychczas wiedzieliśmy o historii człowieka, to były bajki. Nawet gdyby założyć, że wyłonienie się człowieka w procesie ewolucji sięga 1,9 mln lat wstecz, czyli do homo habilis (homo sapiens pojawił się ok. 190 tys. lat temu), to Ewa Kopacz dokonała odkrycia niebywałego. Okazuje się, że homo sapiens żył co najmniej 66 mln lat temu. Co najmniej, bo równie dobrze może to być 200 mln lat temu (przyjmuje się, że dinozaury żyły 237-66 mln lat temu), skoro ów homo sapiens polował na dinozaury, i to współpracując w grupie innych rozumnych osobników, czyli tworząc protowspólnoty. Ewa Kopacz nie jest wprawdzie paleontologiem czy zoologiem, ale skończyła medycynę, więc powinno się jej epokowe odkrycie potraktować bardzo poważnie.
Zanim Ewa Kopacz ujawniła swoje przełomowe odkrycie, „Gazeta Wyborcza” błyskotliwie „zaorała” swoje epokowe „śledztwo” (skądinąd śledztwa „GW” też przejdą do historii jako odrębny gatunek dziennikarski) w sprawie Jarosława Kaczyńskiego, spółki Srebrna i planów budowy wieżowca na warszawskiej Woli. Można to uznać za największe samozaoranie od czasu polowania ludzi na dinozaury, co odkryła była premier Ewa Kopacz. W drugiej odsłonie epokowego (żeby nie powiedzieć jurajskiego) „śledztwa” „Wyborcza” właściwie zaprzeczyła wszystkim swoim tezom z pierwszej odsłony. Pokazała bowiem, że Jarosław Kaczyński nie jest żadnym developerem, tylko interesował się sprawą ewentualnej inwestycji jako członek rady fundacji Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. Realistycznie oceniał szanse takiej inwestycji, dlatego uważał, że należy do niej odstąpić. Co oznacza, że nie dysponuje żadnymi miliardami, a nawet gdyby inwestycję zrealizowano, też by tymi miliardami nie dysponował. Chciał zgodnie z prawem uregulować roszczenia wynikające z prac przygotowawczych. I przewidział reakcję śledczych z „GW”, czyli przypisanie mu statusu miliardera, choć jest jednym z najuboższych polityków, i to mimo zajmowania się polityką od około 40 lat. W kategoriach dziennikarskich samozaoranie „GW” można uznać za równie epokowe jak odkrycie Ewy Kopacz dotyczące homo sapiens i polowań ludzi na dinozaury.
Jakby mało było przełomowych wydarzeń przed południem 31 stycznia 2019 r., okazało się, że CBA zatrzymało trzech biznesmenów z województwa łódzkiego. I okazało się też, iż mieli oni korumpować posła Stefana Niesiołowskiego usługami prostytutek zamawianymi dla niego i opłacanymi przez korumpujących. Razem ze specjalnym pomieszczeniem, gdzie odbywać się miała konsumpcja tych specyficznych łapówek. Przełomowe odkrycia są tu dwa: zasłużony poseł (za kilka dni 75-letni) jawi się jako ten, który potwierdził działanie eliksiru jurności. A jeszcze ważniejsze jest to, że jest on odkrywcą owego eliksiru. I nie jest żadna neoviagra czy inny specyfik zawierający sildenafil, lecz dobrze znana jeszcze z czasów PRL i dworcowych barów fasolka po bretońsku.
Gdy już minęło południe 31 stycznia 2019 r. okazało się, że zeznający przed komisją weryfikacyjną ds. warszawskiej reprywatyzacji świadek mec. Robert Nowaczyk to zupełnie inna osoba niż oskarżony w sprawach reprywatyzacyjnych mec. Robert Nowaczyk. Do tej przemiany nie potrzeba żadnych cudownych eliksirów, a wystarczy przystosowanie się do ról wynikających z kodeksu postępowania karnego. To przełomowe odkrycie może posłużyć wielu osobom mającym kłopoty z prawem, bowiem nigdy nie będzie wiadomo kim i gdzie są (trochę tak jak z cząstkami w fizyce kwantowej), więc nie można będzie ich skazać. I mogą się przy tym powołać na równanie Schroedingera. Jak na pół dnia, w którym nie było pełni Księżyca, nie przelatywała w pobliżu Ziemi żadna kometa, w powierzchnię naszej planety nie uderzył meteoryt, nie zniknęło pole magnetycznie Ziemi i nie było znaczących zaburzeń magnetosfery, to aż nadto. Dlatego 31 stycznie 2019 r. przejdzie do historii ludzkości i świata, a nawet wszechświata. Można sądzić, że nic tu nie jest przypadkiem, czyli że odkrycie Ewy Kopacz wstrząsnęło „Gazetą Wyborczą” i zmieniło życie Stefana Niesiołowskiego oraz mec. Roberta Nowaczyka (na poziomie kwantowym następstwo wydarzeń i czas nie są takie, jak w otaczającym nas makroświecie). Takiego dnia jak 31 stycznia 2019 r. nie było od czasu polowania ludzi na dinozaury.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/431945-takiego-dnia-nie-bylo-od-czasu-polowania-ludzi-na-dinozaury