Zamiast wielkiego bum, wyszło ocieplanie wizerunku Kaczyńskiego. Tak w skrócie można podsumować całe zamieszanie wokół breaking news serwowanego przez „Gazetę Wyborczą”. Jedno jest pewne – PO będzie miała coraz trudniej. A dochodzi jeszcze większy problem niż znieczulica przebrzydłych moherów zapatrzonych w Nowogrodzką. Ten problem nazywa się Robert Biedroń.
Pal licho stały repertuar prawicowców, konserw, pisowców, etc. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy przeciwnik nawiązuje do tego samego elektoratu. Ba, ten przeciwnik nie ma zamiaru zawierać jakichkolwiek tymczasowych sojuszy „na przetrwanie”, ale idzie na twardą konfrontację z góry odpuszczając sobie wyborców partii rządzącej.
To nie Nowoczesna, która szybko zwinęła swoje wolnorynkowe sztandary, by dołączyć do chóru pod batutą Grzegorza Schetyny, samemu degradując się do roli przystawki dla silniejszej partii. W przypadku Biedronia – przynajmniej na razie – nie będzie kompromisów. Były prezydent Słupska zdaje sobie sprawę, że jego kilkuprocentowa baza to potencjalny elektorat PO, a nie PiS-u. Przy obecnym rozdaniu były poseł Ruchu Palikota zrobi wszystko, by tej grupy nie odpuścić.
W efekcie to Platforma musi liczyć się z urwaniem kilku procent, które mogą być kluczowe w decydującej rozgrywce z PiS. Owszem, Biedroń będzie kąsał również partię rządzącą, rytualnie wytykał zacofanie, ciemnogród, itd., ale przy obecnej polaryzacji nie zrobi to wrażenia na szarym Kowalskim, który bierze pod uwagę wybór PiS. Nawet takie pokazowe gromy będą bowiem zarabiać na nową inicjatywę kosztem Platformy. Dlaczego? Bo oni już byli. Byli w rządzie, byli w opozycji, a bilans nie jest korzystny. I choćby ten argument będzie legitymizował działania Biedronia i spółki.
Dlatego przy Nowogrodzkiej powinni za niego trzymać kciuki. Nawet jeśli do Sejmu wejdzie w podartych spodniach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/431863-ten-przeklety-biedron-czyli-bol-glowy-grzegorza-schetyny