Publikacja „Gazety Wyborczej” nie ujawniła żadnej afery. Skierowała jednak uwagę opinii publicznej – zapewne wbrew intencjom redakcji – na istnienie niejasnego mechanizmu przyznawania warunków zabudowy firmom deweloperskim w Warszawie.
Z wtorkowej publikacji „Gazety Wyborczej” wynika, że powiązana z politykami PiS spółka Srebrna nie mogła wybudować na swojej działce 190-metrowego biurowca, ponieważ nie zgadzał się na to kierowany przez PO warszawski ratusz. Rafał Trzaskowski, komentując artykuł „Wyborczej”, powiedział, że miasto nie planuje wysokich budynków w rejonie, gdzie Srebrna chciała stawiać swój biurowiec. Tymczasem – jak przypomina Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze – w bezpośredniej bliskości odrzuconej inwestycji spółki Srebrna powstaje aż pięć biurowców, z tego dwa o wysokości ponad dwustu metrów. Zwracał na to uwagę także Sebastian Kaleta, radny PiS w Warszawie i wiceprzewodniczący Komisji Weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji. W tej sytuacji pojawiają się zupełnie nowe pytania. Jak to się stało, że w rejonie, w którym miasto zakłada niższą zabudowę, aż roi się od budowanych wieżowców? I czy oznacza to, że brak zgody na budowę biurowca przez Srebrną wynika wyłącznie z pobudek politycznych?
Wydaje się, że na drugie pytanie można odpowiedzieć twierdząco. Skoro inni dostawali zgody na inwestycje, a jedynie Srebrna jej nie dostała, to trudno nie dostrzec w tym politycznej niechęci warszawskiego ratusza. Na wynajmie przestrzeni w takim biurowcu można sporo zarobić, zatem Srebrna – z uwagi na powiązania z politykami PiS – została przez PO wykluczona z dostępu do profitów.
Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze swoją konferencję prasową dotyczącą patologii inwestycyjnych w Warszawie zorganizowało pod siedzibą PiS, a nie – jak można byłoby się tego spodziewać – pod warszawskim ratuszem. Członkowie stowarzyszenia tłumaczą, że niezrealizowany projekt Srebrnej rzuca cień również na PiS, bo to od partii rządzącej zależą zmiany w prawie, które ukrócą wolną amerykankę z inwestycjami w miastach. A przygotowanej za czasów Beaty Szydło ustawy inwestycyjnej jak dotąd nie uchwalono.
I choć w asekuranckim zachowaniu stowarzyszenia trudno nie zauważyć przemożnego strachu przed zarzutem bycia „pisowskim cynglem” (co spotkało onegdaj dawnego lidera tego stowarzyszenia Jana Śpiewaka), to – mimo to – warto pochylić się nad jego uwagami. To chyba właściwy moment, aby przejąć inicjatywę i skończyć wreszcie z niejasną polityką miast wobec deweloperów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/431774-czas-najwyzszy-aby-uregulowac-wolna-amerykanke-w-miastach