Czy da się wygrać Polskę wszechogarniającym pragnieniem zemsty, o czym z pasją mówiła w ubiegłym tygodniu prominentna sędzia? Czy da się spoić obóz polityczny absurdalnym obarczaniem rządzących i niezależnych od III RP mediów za kryminalny mord dokonany na prezydencie Gdańska? Opozycja najwyraźniej uznała, że tak. Rozpoczął się makabryczny taniec polityczny, w którym słowa „mord polityczny” należą do najłagodniejszych.
Owszem, był to mord na polityku, ale termin ten zawsze używany był wyłącznie w przypadkach, gdy intencja sprawcy lub zleceniodawcy wiązała się z jakąś polityczną grą. Tu nie ma na razie takich poszlak. Ze znanych nam faktów wyłania się obraz przeciwny: sprawca miał kryminalną przeszłość, był agresywny wobec otoczenia, miewał poważne problemy psychiczne, nie miał żadnego, ale to żadnego, związku z polską polityką. Nawet – jak się okazało – oglądał raczej stacje opozycyjne niż prorządowe. Autorzy tej kampanii wiedzą, że nie ma ona podstaw. Jednak w planie wmówienia Polakom, że byli świadkami jakiegoś „małego Smoleńska”, w którym tym razem ofiarą ma być strona liberalno-lewicowa, kluczowe znaczenie ma przytłaczająca przewaga w mediach i innych zasobach społecznych. Nic dziwnego, że już w pierwszych dniach po tragedii, pod byle pretekstem, ruszyła ofensywa mająca za cel wyeliminowanie telewizji publicznej w obecnym kształcie. Silny ośrodek opiniotwórczy stawiający salonowi opór jest sporą przeszkodą w wytworzeniu psychozy strachu i nienawiści do obozu rządzącego.
Swoją drogą autorów wyraźnie zachęciła dokonana właśnie po cichu korekta linii redakcyjnej Polskiego Radia. Przez ten projekt wywołania fałszywego przełomu trzeba patrzeć na najbliższe wydarzenia. Koncerty, apele, walka z „mową nienawiści” (wyłącznie na prawicy) i nieustanne prowokacje – taki będzie krajobraz społeczny najbliższych tygodni. W obliczu tego wyzwania należy zachować spokój.
Plan ten, jeżeli nie będzie mu towarzyszyć pełny monopol medialny, ma ograniczone szanse powodzenia. Oparty jest na fałszywych podstawach (rzekoma odpowiedzialność władzy za czyn kryminalisty). Spotkał się też z mądrym przeciwdziałaniem (autentyczny udział w żałobie, próba takiej poprawy państwa, by byli więźniowie rzadziej zabijali po wyjściu z więzienia). No i najważniejsze: teza, że PiS wygrało w 2015 r. dzięki kultywowaniu pamięci tragedii smoleńskiej, jest po stronie opozycji popularna i chwytliwa, ale nieprawdziwa.
Może niestety prawda jest taka, że skutkiem bezpośrednim Smoleńska była porażka w wyborach w roku 2011. Triumf odniesiony cztery lata później miał inne przyczyny: nośny społecznie i wiarygodny program, kompromitacja ekipy PO- -PSL i jednoznaczne przywództwo Jarosława Kaczyńskiego. Obóz zmiany wciąż dysponuje tymi atutami.
Felieton Michała Karnowskiego ukazał się na łamach numeru 3/2019 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/431341-wymyslili-sobie-ze-zrobia-z-tej-tragedii-maly-smolensk