Mordercy Pawła Adamowicza mogło być znacznie bliżej do świata gangsterów niż polityków.
Czy rzeczywiście mordercę Pawła Adamowicza motywowała mowa nienawiści - w polityce, mediach i Internecie? To łatwe wytłumaczenie. I bardzo użyteczne, gdyż przykrywa mniej szlachetne niż to wolnościowe i solidarnościowe oblicze Gdańska oraz Pomorza. Ale miasto i region mają też brzydką, a nawet straszną twarz. Znaczoną brutalną gangsterką (z licznymi strzelaninami, okaleczeniami i morderstwami – czasem w formie egzekucji, jak w wypadku Nikodema Skotarczaka ps. Nikoś), układami ludzi wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania ze światem przestępczym, wychodzeniem gangsterki z podziemia i jej wchodzeniem w legalne interesy (dzięki osłonie ludzi wymiaru sprawiedliwości, organów ścigania, a także polityki), korumpowaniem przedstawicieli różnych szczebli władzy.
Nieprzypadkowo podczas przesłuchań w sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold pojawiło się określenie „Mała Sycylia” (odnoszące się do Trójmiasta). Mordercy Pawła Adamowicza Stefanowi W. znacznie bliżej mogło być do szpetnej twarzy Gdańska, czyli do owej gangsterki.
Wielu młodym wyczyny gangsterów, ich styl życia, ich kobiety, możliwości i pieniądze naprawdę imponowały, a wręcz były dla nich wzorem „kariery”. Stefan W. dorastał blisko owej gangsterki. A świat polityki raczej znał słabo. Na to, że Stefanowi W. mogło być bliżej gangsterki niż polityki zwrócił uwagę Mikołaj Podolski w Onecie (21 stycznia 2019 r.). On też, chyba jako pierwszy od czasu zabójstwa Pawła Adamowicza, przypomniał „ciemną stronę Gdańska”.
Chyba tylko w Gdańsku (Trójmieście) status celebryty i bywalca salonów mógł mieć zabity w ramach porachunków gangster Nikodem Skotarczak ps. Nikoś (m.in. zagrał epizod w filmie „Sztos” Olafa Lubaszenki). Chyba tylko w Gdańsku przez wiele lat mógł działać Wiesław Kokłowski ps. Szwarceneger, także zabity w ramach porachunków. To w Gdańsku działał klub płatnych zabójców, do którego należał m.in. Daniel Zacharzewski ps. Zachar. Chyba tylko w Gdańsku ochroną wymiaru sprawiedliwości mógł się cieszyć Jarosław W., ps. Wróbel, wyjątkowo brutalny przestępca zajmujący się głównie porwaniami dla okupu. W jednym z procesów sąd uznał, że gang Wróbla nie był zorganizowaną grupą przestępczą. Wróbel oraz Jarosław S. ps. Piast zostali w 2008 r. zatrzymani przez CBA wraz z adwokatami Stanisławem B. i Ryszardem B. jako podejrzani o korumpowanie sędziów na Pomorzu. Chodziło o przedterminowe zwolnienia z więzienia i przerwy w odbywaniu kary. Wróbel i Piast mieli być pośrednikami. Chyba tylko w Gdańsku przez kilkanaście lat nietykalny w sądach mógł być Jan P. ps. Tygrys, który wypłynął przy okazji przesłuchań przed sejmową komisja ds. Amber Gold.
Jedną z ciemnych stron Gdańska są losy tzw. gangu notariuszy, uczestniczącego w procederze bezprawnego przejmowania mieszkań. Prokuratura (już za czasów Zbigniewa Ziobry) wystąpiła ze 120 zarzutami wobec notariuszy, lecz sąd nie zastosował aresztu ani żadnych innych zabezpieczeń.
Ponoć dlatego, że żona jednego z ważniejszych podejrzanych jest sędzią, i to w sądzie, który decydował o areszcie.
W kwietniu 2013 r. w Gdańsku zamordowano znanego bursztynnika Jarosława Ninarda. Podejrzanymi byli jego syn i żona, na krótko aresztowani, lecz szybko zwolnieni. Potem prokuratura wycofała zarzuty, a w grudniu 2013 r. sprawę umorzono z powodu niewykrycia sprawców, choć w grę wchodziło tylko dwoje podejrzanych. W czerwcu 2015 r. syna Jarosława Ninarda znaleziono martwego. W 2012 r. z okna wypadła żona Marka Ninarda, brata Jarosława. Sam Marek Ninard zmarł w czerwcu 2015 r. (w Chinach). A jeszcze w 2013 r. martwego znaleziono Stanisława Ninarda, ojca Jarosława i Marka. Pięć zgonów w jednej rodzinie w krótkim czasie i nic. Nic także ze strony sądów i organów ścigania. A przecież chodziło o bardzo ważnych ludzi w bursztynowych interesach. Prawnik reprezentujący podejrzanych w sprawie zabójstwa Jarosława Ninarda ma teraz reprezentować firmę ochraniającą finał WOŚP w Gdańsku.
Gdańsk to rewolta robotnicza w grudniu 1970 r., to wielkie strajki w sierpniu 1980 r. o historycznym znaczeniu dla losów Polski i Europy, to strajki w 1988 r., to Solidarność i wielkie zasługi dla polskiej wolności. Ale Gdańsk to także bodaj najważniejszy ośrodek mafijny – zarówno w PRL, jak i w III RP.
To chyba najbardziej kuriozalne decyzje sądów w Polsce, gdy chodzi o przestępstwa mafijne. To układy przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania z przestępcami, co było szczególnie widoczne podczas jednego z procesów Wróbla, oraz na procesach Tygrysa. Gdańsk to zblatowanie wszystkich ze wszystkimi i wynikająca z tego powszechna zmowa milczenia. Chyba tylko w Gdańsku i na Pomorzu mógł być rozwijany, przy bierności organów skarbowych, prokuratorów, niektórych sędziów oraz urzędników państwowych, przestępczy proceder związany z Amber Gold.
Łatwo jest, tym bardziej że bez żadnych dowodów, łączyć mordercę Stefana W. z polityką i mową nienawiści. Znacznie trudniej coś zrobić z „ciemną stroną Gdańska”, do której Stefanowi W. było chyba znacznie bliżej niż do świata polityki.
I o tej ciemnej stronie zaczęło być ostatnio bardzo cicho, choć ona wcale nie zniknęła, a nawet się nie zmniejszyła. No, ale jak tu przyjąć do wiadomości, że wspaniały wolnościowy Gdańsk ma wyjątkowo wstydliwą oraz groźną ciemną stronę?
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/430643-wolnosciowy-gdansk-ma-wstydliwa-i-grozna-ciemna-strone