Sędzia Wojciech Łączewski może stanąć przed sądem za składanie fałszywych zeznań i doniesienie o przestępstwie, do którego nie doszło – informuje portal tvp.info. Chodzi o głośną sprawę rzekomego włamania na konto twitterowe, prowadzone przez sędziego pod fikcyjnym nazwiskiem. Do krakowskiego Sądu Dyscyplinarnego miał trafić wniosek o pociągnięcie Łączewskiego do odpowiedzialności karnej.
W maju 2018 roku portal wPolityce.pl jako pierwszy informował o umorzeniu śledztwa ws. rzekomego włamania na konto społecznościowe Wojciecha Łączewskiego i podszywania się pod sędziego.
Zebrane dowody nie pozostawiają wątpliwości. Włamania nie było, a sędzia chcąc odsunąć od siebie podejrzenia, złożył fałszywe zawiadomienie o przestępstwie
— powiedziała portalowi tvp.info osoba znająca kulisy śledztwa.
Media podawały na początku 2016 r., że Łączewski miał oferować w internecie pomoc osobie podszywającej się pod znanego dziennikarza w działaniach przeciw obecnemu rządowi. Jedna z gazet opublikowała rozmowy, jakie sędzia miał prowadzić w sieci pod nazwiskiem Marek Matusiak z internautą, który podszył się pod Tomasza Lisa. Sędzia miał również wysłać swoje zdjęcie i zjawić się na spotkaniu z tym internautą. O podszywaniu się pod jego osobę powiadomił prokuraturę sam sędzia.
Śledztwo ws. podszywania się pod sędziego Wojciecha Łączewskiego prowadziła początkowo Prokuratura Okręgowa w Warszawie, potem sprawę przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Legnicy, a pod koniec września 2016 r. trafiła ona do Prokuratury Regionalnej w Krakowie.
Prokuratura zasięgała opinii biegłych i korzystała z pomocy z serwisu społecznościowego Twitter z USA. Zebrany materiał dowodowy nie potwierdził, by dokonano włamania na konto społecznościowe sędziego.
CZYTAJ WIĘCEJ: NASZ NEWS! To już pewne! Ostateczna opinia biegłych: nie było żadnego włamania do komputera sędziego Łączewskiego. Ktoś tu kłamie…
Portal tvp.info zwraca uwagę, że zebrane dowody wskazują, że Łączewski skłamał w zawiadomieniu i w zeznaniach. Ekspertyza miała wykazać, że wbrew zeznaniom sędziego i jego żony fotografię wysłaną osobie, która podszyła się pod Tomasza Lisa, zrobił sobie sam Łączewski. Zrobione iPhone’em zdjęcie, poprzez tzw. chmurę, zostało automatycznie przesłane i zapisało się także na jego komputerze. Wiarygodność sędziego podważył także jego znajomy, gdy zaprzeczył, że umawiał się z Łączewskim przed blokiem w Wilanowie, by przekazać mu książkę. A właśnie w ten sposób sędzia tłumaczył, dlaczego się tam pojawił o godzinie, którą wyznaczył mu rzekomy Tomasz Lis (a w rzeczywistości autorzy dziennikarskiej prowokacji).
Dlatego prokuratorzy chcą postawić zarzuty jemu samemu. Chodzi o złożenie doniesienia o przestępstwie, którego nie było, i o działanie na szkodę interesu publicznego przez funkcjonariusza publicznego. Grozi za to nawet do trzech lat więzienia. Aby kontynuować śledztwo w sprawie Łączewskiego, którego chroni immunitet sędziowski, konieczna jest jednak zgoda sądu dyscyplinarnego. I o to właśnie wystąpiła prokuratura.
Wojciech Łączewski jest znany przede wszystkim jako sędzia, który skazał na karę więzienia b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Przypomnijmy, że dziennikarze tygodnika „Sieci” ujawnili, że przed wydaniem wyroku konsultował się z ekspertem Platformy Obywatelskiej ds. służb specjalnych.
SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY: „Tak knuł Łączewski”. Pyza i Wikło w najnowszym numerze „Sieci”: Przed skazaniem szefów CBA konsultował się z ekspertem Platformy
Ostatnio sędzia Łączewski został „wyróżniony” przez I prezes SN Małgorzatę Gersdorf, która podczas odebrania nagrody Obywateli RP nazwała jego i sędziego Igora Tuleyę „niezłomnymi”.
CZYTAJ WIĘCEJ: „To jest nagroda dla wszystkich sędziów, którzy się narażali”. Gersdorf odebrała w SN statuetkę… Obywateli RP! WIDEO
kpc/tvp.info/PAP/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/430405-wojciech-laczewski-moze-stanac-przed-sadem