Prawdopodobnie będzie dużo gorzej, jeżeli Tusk uzna, że wraca do polskiej polityki. To jeden z ludzi odpowiedzialnych za ufundowanie w Polsce atmosfery nienawiści. Przecież to on mówił, że musimy być, jak jedna pięść. Oczywiście jako pięść skierowana przeciwko innym. Schetyna w dzień pogrzebu radykalnie się wypowiadał. Niestety, tacy ludzie mogą walczyć o władzę w Polsce
— mówi portalowi wPolityce.pl Krzysztof Wyszkowski, działacz opozycji w PRL.
wPolityce.pl: Zakończyła się żałoba po śmierci prezydenta Gdańska. Czy coś się w polskiej polityce zmieni po tym tragicznym zdarzeniu?
Krzysztof Wyszkowski: Nic się nie zmieni na lepsze. Nawet w trakcie pogrzebu ludzie reprezentujący obóz PO i sympatyzujący z nimi, nie potrafili się powstrzymać od nienawiści i od formułowania oskarżeń. Pojawiają się z ich strony wezwania do usunięcia mowy nienawiści z życia publicznego. Przecież oni są rozsadnikami zła i nienawiści. Robią to od lat i nic się w tej mierze nie zmieni. Prawdopodobnie będzie dużo gorzej, jeżeli Tusk uzna, że wraca do polskiej polityki. To jeden z ludzi odpowiedzialnych za ufundowanie w Polsce atmosfery nienawiści. Przecież to on mówił, że musimy być, jak jedna pięść. Oczywiście jako pięść skierowana przeciwko innym. Schetyna w dzień pogrzebu radykalnie się wypowiadał. Niestety, tacy ludzie mogą walczyć o władzę w Polsce. Złudzenie, że wprowadzenie do szkół lekcji na temat mowy nienawiści coś poprawi jest bzdurą. Pojęcie mowy nienawiści powstało na Zachodzie. Ma antychrześcijański charakter. Stara się zastąpić dekalog. Jedyną skuteczną metodą walki z nienawiścią jest chrześcijaństwo, które od dwóch tysięcy lat codziennie namawia ludzi do wybaczania i uznania swoich win. Wszystkie inne rozwiązania są fikcją i w istocie stanowią narzędzia służące do propagowania nienawiści. Z góry ustawia się role, kto jest oskarżycielem, a kto oskarżonym.
Przed wykorzystywaniem w walce politycznej tzw. mowy nienawiści ostrzegał przed tym Orwell, który prawicowcem nie był.
Bo, żeby to ocenić wystarczy zdrowy rozsądek. W naszej kulturze dziesięć przykazań jest fundamentem życia publicznego i osobistego. A nie żadna walka z mową nienawiści. To figury manipulacyjne służące propagowaniu zła.
Aleksander Hall oskarża o śmierć Pawła Adamowicza TVP i PiS. Jak pan to skomentuje?
Aleksander Hall w 1989 r. został ministrem w rządzie premiera Tadeusza Mazowieckiego i kolegą Czesława Kiszczaka, którego bronił i współpracował z nim w obronie zbrodniarzy z komunistycznego aparatu przemocy. M. in. bronił byłego komendanta MO w Gdańsku. Od lat jest radykalnym wrogiem lustracji. Dziwna postać. Dziwne było wystąpienie człowieka, którego uważam za jego opiekuna i wychowawcę, o. Ludwika Wiśniewskiego, który kiedyś pracował u dominikanów w Gdańsku. Wtedy związali się z Hallem. Te dwa głosy były do siebie podobne. Dla mnie o. Wiśniewski to człowiek głęboko zakłamany.
Dlaczego pan tak sądzi?
Przykro mówić tak o kapłanie, ale znam go od lat osobiście. Przez skalę fałszu, w jakim tkwi w stosunku do przemian okrągłostołowych. To właśnie stosunek do tych przemian łączy o. Wiśniewskiego i Halla. Zadziwiające jest traktowanie Kiszczaka jako przyzwoitego człowieka, a tych, którzy się przeciwstawiali się sojuszowi z komunistami jako nienawistników. Taka postawa zadziwia i u Halla jako polityka i u o. Wiśniewskiego jako kapłana. Wystąpili zgodnie ze swoim stylem, w którym występują od czasów „okrągłego stołu”.
Na Mszy św. pogrzebowej pojawili się radykalni przedstawiciele Kościoła od państwa. Nie dziwi to pana?
To jest kwestia koncepcji żałoby i obrządku przedpogrzebowego. W Europejskim Centrum Solidarności ustanowiono coś w rodzaju świątyni Rozumu. Skojarzyło mi się to z metodami rewolucji francuskiej. Ludzie składali hołd trumnie. Klękali przed nią. Co prawda był tam krzyż. Ale wyglądało to jakby tam był odprawiony niekatolicki obrządek w Świątyni Mądrości i Rozumu, Postępu, ale i w świątyni antykościelnej.
Na Mszy św. pojawili się masa ludzi, którzy kiedy mówią o chrześcijaństwie, pienią się z wściekłości. Przecież dla wielu z tych ludzi wyznaniem wiary jest sztuka „Klątwa” i film „Kler”. A musieli siedzieć na Mszy św. Przecież to rzecznicy walki z Kościołem, nienawiści wobec religii i polskości. Musieli przecierpieć swoją obecność w Bazylice Mariackiej, w świętym miejsce dla katolików i Polaków. Widocznie uznali, że nie oddadzą trumny swoim wrogom, czyli klerowi. Chyba chcieli, żeby Adamowicz nie został zapamiętany jako katolik, tylko jako obrońca praw mniejszości. Przyznaję, że jestem zbudowany, że nikt nie odważył się przedstawić go, jako obrońcy praw LGBT. Ale w tle to brzmiało, przynajmniej dla mieszkańców Gdańska.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Oby walka z „mową nienawiści” nie stała się kneblowaniem prawdy. Jest różnica między pamięcią o zmarłym a świecką kanonizacją
Not. ems
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/430337-wyszkowski-po-nie-potrafi-powstrzymac-sie-od-nienawisci