Jedni kreują go na obłąkanego psychopatę, który w ataku szału zaatakował prezydenta Gdańska, inni widzą w nim bezwzględnego i cynicznego zabójcę, który swój czyn drobiazgowo zaplanował i dokonał mordu „na zimno”. Stefan W. łączy cechy obu tych postaci. Zabójstwo zaplanował i przeprowadził z pełną premedytacją. Faktem jest jednak, że cierpiał na zaburzenia psychiczne, które wykorzystał w sprytnej grze w więzieniu, gdzie odbywał karę za serię napadów na banki i obecnie, gdy nie przyznał się do winy w trakcie przesłuchania przed prokuratorem. Co wiemy o zbrodniarzu z Gdańska?
Czy to trudne dzieciństwo spowodowało, że ten zamknięty młody człowiek wszedł na drogę zbrodni? Niewiele na to wskazuje. Wychowywał się w wielodzietnej rodzinie, ale nic nie wskazuje, by był to dom patologiczny. Chłopak jednak uczył się bardzo źle i nie ukończył nawet gimnazjum. Praca zawodowa też nie była jego mocną stroną. W żadnej nie zaznał miejsca na dłużej. Z informacji przekazywanych przez jego znajomych i bliskich wynika, że bywał agresywny i korzystał z pomocy poradni zdrowia psychicznego. Z kolegami spotykał się w siłowni, gdzie przechwalał się swoimi napadami na placówki bankowe. W 2013 roku czterokrotnie dopuścił się tego przestępstwa. Szybko trafił w ręce policji i już w 2014 roku usłyszał wyrok 5,5 lat więzienia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Szokująca charakterystyka Stefana W. „Od zawsze miał nierówno pod sufitem, był niezrównoważony i trzeba było na niego uważać”
Więzienna przemiana
Do więzienia trafia drobny przestępca, ale wychodzi z niego zbrodniarz ogarnięty żądzą mordu. W zakładzie karnym przechodzi gwałtowną przemianę, ale zakład karny utrzymuje, że nie było z nim problemów. W zamknięciu jest leczony psychiatrycznie, przez jakiś czas na oddziale psychiatrycznym więzienia. To tam zdiagnozowano u niego zaburzenia psychiczne, schizofrenię. Jest wielce prawdopodobne, że to w więzieniu przechodzi bandycki „kurs” posługiwania się nożem. Sposób ww jaki zamordował prezydenta Gdańska, precyzja i siła z jaką zbił Pawła Adamowicza wskazują na dobre umiejętności sprawcy. Przemianę widzi to jego matka, która tuż przed jego wyjściem z więzienia miała poinformować policjantów, że jej syn może być niebezpieczny. Czy ta informacja wróciła do zakładu karnego? Policja przekonuje, że tak, ale Służba Więzienna zaprzecza. Prawdą jest jednak, że zakład karny dwukrotnie informuje policję o wyjściu Stefana W. na wolność.
Zimny morderca
W grudniu 2018 przyszły zabójca prezydenta Pawła Adamowicza jest już na wolności. Ma plan. Z ustaleń mediów wynika, że rusza w trasę do Warszawy. Przepuszcza pieniądze w kasynie, dobrze się bawi i wraca do Gdańska. Już wtedy planuje zabójstwo Pawła Adamowicza. Z ustaleń mediów wynika, że sfrustrowany, obarczający winą za swój „los” Stefan W. chciał zaatakować przypadkowych ludzi nożem, zrobić coś „spektakularnego”, coś o czym „będzie głośno”. Ma okazję. 13 grudnia prezydent Paweł Adamowicz, przez kilka godzin, w samym centrum Gdańska kwestuje na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Stefan W. nie atakuje, czeka na „lepszy” moment. Chce ze swojej zbrodni zrobić „show”, szuka sceny dla swojego upiornego przestawienia. Wybiera koncert finałowy Orkiestry. Jak dostał się na scenę? Przedstawiciele firmy ochroniarskiej „Tajfun”, która obsługiwała koncert WOŚP utrzymują, że dostał się tam z pomocą podrobionego identyfikatora „media”. Portal wPolityce.pl dotarł jednak do treści zeznań kilku osób, które widziały Stefana W. jak przeskakuje przez barierki i w ten sposób dostaje się na scenę.
Masakra trwa zaledwie kilka sekund. Stefan W. zadaje trzy potężne i precyzyjne ciosy nożem o długości ostrza wynoszącym 14,5 cm. Pierwszy cios trafia w serce prezydenta Adamowicza, drugi w klatkę piersiową, a ostatni w jamę brzuszną. Ze wstępnych wyników sekcji zwłok wynika, że prezydent Gdańska próbował się bronić. Świadczą o tym rany kłute na lewym przedramieniu Pawła Adamowicza. Z informacji, które ujawniłą telewizja Polsat wynika, że znajomi Stefana W. wiedzieli, iż umie się on posługiwać nożem.
Wiedział, że nóż z piłką dwustronną po wbiciu trzeba przekręcić i wyciągnąć, żeby uszkodzić narządy. Wiedział, jak zabijać. Kiedyś powiedział, że chciałby poczuć, jak to jest kogoś zabić. Jeżeli coś trzeba było załatwić siłą, to się zawsze wysyłało Stefana. Dlatego, że było wiadomo, że pójdzie i zrobi to z przyjemnością. Wiedział jak bić, żeby zrobić krzywdę, żeby bardziej bolało. Jednej z pobitych osób na końcu wyłamał jeszcze trzy palce. Gdy padło pytanie: po co?, odpowiedział, że dla zabawy.
– relacjonował znajomy Stefana W.,diler, do którego dotarł Polsat.
Po makabrycznej zbrodni Stefan W. triumfuje. Z mikrofonem w dłoni paraduje po scenie i „przemawia”. Ten potworny spektakl trwa to ok. 40 sekund. W tym czasie, ciężko ranny prezydent osuwa się na podłogę. Podbiega do niego pracownik techniczny koncertu. Próbuje ratować życie. W rozmowie z „Faktem” opowie potem, że nigdy nie zapomni oczu Pawła Adamowicza, który spojrzał na niego, by już po chwili stracić przytomność. Dochodzi do krytycznego niedotlenienia mózgu. Trwa reanimacja, a potem wielogodzinna walka lekarzy o życie Pawła Adamowicza w szpitalu.**
Bezpośrednią przyczyną zgonu był wstrząs krwotoczny, najprawdopodobniej współistniejący z niewydolnością wielonarządową, będącą następstwem krwotoku wewnętrznego z uszkodzonych narządów wewnętrznych. Wszystkie rany zadane zostały z dużą siłą nożem. Na opracowanie ostatecznej opinii musimy poczekać. Czekamy na dokumentację z hospitalizacji prezydenta Pawła Adamowicza. Zadano dwa ciosy w obrębie klatki piersiowej i jamy brzusznej, a także 2 rany lewego nadgarstka.
– poinformowała W środę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk.
Po swoim „występie” Stefan W. zostaje powalony na ziemię przez technika scenicznego. Dlaczego nie zrobili tego sami ochroniarze? To wyjaśnia śledztwo, którego osobnym wątkiem jest kwestia organizacji gdańskiego finału WOŚP. Na scenie pojawiają się także policjanci, którzy widząc szamotaninę wkraczają do akcji i „przejmują” Stefana W. Ten jest spokojny, poddaje się bez walki. Noc ma spędzić jednak nie w policyjnej izbie zatrzymań, ale w szpitalu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że po zatrzymaniu miał cierpieć na podejrzane „drgawki”.
Przed obliczem prokuratora Stefan W. w niczym nie przypomina triumfującego mordercę z nożem w ręku. Nie przyznaje się do winy i opowiada o sobie jako o „ofierze” Platformy Obywatelskiej. Z ustaleń trójmiejskich dziennikarzy „Gazety Wyborczej” wynika, że dziwne zachowanie zabójcy Pawła Adamowicza przyspiesza decyzję o powołaniu dwóch biegłych psychiatrów, którzy mają zbadać Stefana W. To oni zadecydują o dalszym losie mordercy.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/430015-analiza-kim-jest-morderca-pawla-adamowicza