Mord na prezydencie Gdańska jest zbrodnią bezprecedensową. Paweł Adamowicz zginął na scenie, w świetle reflektorów, na oczach setek, a może tysięcy widzów. Zginął w ramach kuriozalnej „zemsty” kryminalisty, karanego za napady na banki, prawdopodobnie dotkniętego problemami psychicznymi. To wszystko czyni z wydarzeń ostatnich dni moment tragiczny, szczególny, który wejdzie do naszej historii, który zostanie zapamiętany na bardzo długo. Także dlatego, że poprzez swoją bezprecedensowość ta tragedia dotknęła każdego z nas.
Konsekwencje tego zdarzenia mogą być poważne, choć mimo wszystko nie sądzę, by było to zdarzenie, które rozstrzyga wszystkie najważniejsze pytania 2019-go roku. Tylko czas jest w stanie osadzić pewne zdarzenia we właściwej im perspektywie.
Dziś można zwrócić uwagę na kilka ważnych wątków:
— 1. Reakcja obozu rządzącego była właściwa i stosowna. Najważniejsi politycy bez chwili zawahania pośpieszyli z potępieniem zbrodni,z wyrazami solidarności, z wszelką możliwą pomocą. Minister zdrowia zjawił się w szpitalu, premier zaoferował samolot, prezydent zapowiedział ogłoszenie żałoby narodowej. W geście odsunięcia od siebie nawet cienia podejrzenia o wyciąganie politycznych korzyści z tragedii, komisarzem w Gdańsku została Aleksandra Dulkiewicz, dotychczasowa wiceprezydent miasta.
— 2. Liczne wypowiedzi polityków i niektórych publicystów opozycji, sprowadzające się do twierdzenia, że był to „mord polityczny”, pokazują, że sprawa będzie wykorzystywana i rozgrywana. A przecież sformułowanie „mord polityczny” oznacza, że zleceniodawcą byli politycy, a nie że zginął polityk. Tymczasem nie ma dziś żadnych, nawet najsłabszych poszlak wskazujących na jakikolwiek związek sprawcy z partią rządzącą. Sprawca w swojej wypowiedzi zaraz po dokonaniu zbrodni nie odnosił się nawet do jakiejś „atmosfery”; wskazał na osobiste pragnienie zemsty, wynikające z faktu skazania go podczas rządów PO. W tym kontekście wypowiedź Donalda Tuska („Chcę ci kochany Pawle obiecać, że obronimy nasz Gdańsk, naszą Polskę i naszą Europę przed nienawiścią i pogardą”) trudno uznać za adekwatną i stosowną.
— 3. Zbrodnia w Gdańsku nie ma żadnego związku z debatą woków Jerzego Owsiaka i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dodajmy: debata w pełni uprawnioną zarówno w przeszłości, jak i w przyszłości. WOŚP jest przedsięwzięciem tak wyrazistym i tak wielkim, że musi mierzyć się z krytyką. Sugestie Jerzego Owsiaka, wiążące tragedię w Gdańsku z kukiełkami zaprezentowanymi dzień wcześniej w TVP, nie mają żadnych, ale to żadnych podstaw. Są dość cyniczną próbą załatwienia własnych porachunków w kontekście tragedii.
— 4. Sam Jerzy Owsiak popełnił błąd, najpierw ciągnąc finał do końca, pomimo, że wiedział już o tragedii, a później stawiając swoje przeżycia w centrum uwagi (owo zdanie: „Czułem się jak w Auschwitz”). Również rezygnacja z kierowania Fundacją WOŚP nie jest w obecnym kontekście czytelna. Bo WOŚP musi się zmierzyć z pytaniami dotyczącymi zabezpieczenia imprezy w Gdańsku. Choćby po to, by można było wyciągnąć wnioski na przyszłość.
— 5. Liczne wezwania do złagodzenia języka debaty publicznej są w pełni zrozumiałe, i tak, każdy zaangażowany w życie publiczne powinien osobiście tę sprawę przemyśleć, nawet jeśli związek tragedii w Gdańsku z naszą debatą publiczną jest niewidoczny, jeśli nie istnieje. Wyraźnie już widać, niestety, że dla części komentatorów najważniejszym efektem tego procesu ma być dalsze wzmocnienie asymetrii debaty w Polsce. Podobny efekt ma przynieść inaugurowana właśnie w niektórych miastach walka z „mową nienawiści”, w Europie oznaczająca dziś po prostu wygodny parawan dla lewicowego zamordyzmu.
Do tej tragedii będziemy w naszych debatach wracali i często, i długo. Ale chyba nie tylko w kontekście politycznym. Przypomniała ona nam bowiem, bardzo spektakularnie, zarówno o wartości życia, jak i jego kruchości. W czasach dominacji wirtualnej rzeczywistości to także bardzo ważna lekcja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/429677-jacek-karnowski-kilka-uwag-po-tragedii-w-gdansku