Formalnie często deklarują, jak bardzo salonu nie cierpią, ale żyć bez niego nie potrafią. I bez jego bata.
Jest coś w zachowaniach części obozu władzy, co jej ewidentnie szkodzi. A im bardziej jej szkodzi, tym usilniej różni przedstawiciele zjednoczonej prawicy w to brną. Chodzi o selektywne podlizywanie się salonowi III RP. Nie będę wymieniał nazwisk, żeby nie wzniecać niepotrzebnej awantury, jaką personalizowanie spraw zwykle implikuje, ale nawet średnio uważni obserwatorzy polskiej polityki wiedzą, o kogo chodzi. Niektórzy politycy zjednoczonej prawicy nieustannie dają sygnały, że im na dobrej opinii salonu III RP zależy, bo bez tego czują się niedowartościowani. Przyjmuje to nawet tak kuriozalną postać, że pojawiają się prawie wyłącznie w mediach tegoż salonu, tzw. swoich mając głęboko tam, gdzie wszyscy wiedzą. Oczywiście salonowi nic nie zawdzięczają, ale masochistycznie się przed nim wdzięczą, bo a nuż salon zmieni zdanie i ich pogłaszcze. A przynajmniej im nie przyłoży.
Kompleksy wobec salonu są momentami groteskowe, gdyż niektórzy wdzięczący się do niego za chwilę dostają fangę prosto w nos i metaforycznie leżąc oraz krwawiąc nie mogą wyjść ze zdumienia, że dostali.
A przecież tak bardzo się starali dostosować do wymagań salonu. Do tego stopnia, że wskazywali innych w obozie władzy jako tych „odrażających, brudnych, złych”, z którymi oni nie mają nic wspólnego. A wręcz należą do innej kultury - tej samej, z której wywodzi się salon. Dlatego tych „odrażających, brudnych, złych” zwyczajnie denuncjują, przeważnie poza włączonymi kamerami i mikrofonami. A na co dzień łakną choć cienia pochwały, choćby małego gestu od reprezentantów salonu, głównie medialnych. Ale im bardziej łakną, tym mocniej i bezwzględniej są upokarzani, gdy tylko znajdą się w centrum wydarzeń, które salon musi „rozjechać”. I wtedy rozjeżdża także ich. Ale niczego ich to nie uczy, więc po chwilowym załamaniu, znowu rozpoczynają cykl wdzięczenia się i podlizywania. Salon to oczywiście widzi i wie, jak bardzo może manipulować tym, że na przemian wdzięczący się i upokarzani pragną być uszlachetnieni dobrym dotykiem tegoż salonu, choć w istocie to zły dotyk.
Gołym okiem widać, że wdzięcząca się do salonu część elit zjednoczonej prawicy, najczęściej ta o mniejszych kompetencjach kulturowych, choć wcale nie jest to zasadą, bardzo stawia na samokształcenie, żeby pokazać salonowi, iż szczerze stara się podciągnąć.
Nie bardzo wiadomo do kogo i czego, bo salon tylko twierdzi, że ma wysokie kompetencje kulturowe, choć na co dzień absolutnie tego nie widać. U wdzięczących się widać natomiast górę kompleksów oraz poczucie niższości. Są asertywni wyłącznie wobec słabszych we własnym obozie. Pod różnymi względami słabszych, ale najczęściej słabszych hierarchicznie. I na tych słabszych wręcz się wyżywają. Tym bardziej, im mocniej salon ich upokarza. Oczywiście po stronie salonu nikt tego poświęcenia nie ceni, a tylko wykorzystuje okładanie słabszych w szeregach władzy do ostatecznego dokopania im.
Jeśli ktoś ma wystarczające kompetencje kulturowe, językowe, polityczne (metapolityczne) czy dotyczące węższych dziedzin wiedzy bądź praktyki, nie musi się odnosić do żadnego salonu i jego hierarchii wartości czy ważności.
Tym bardziej że jest to hierarchia absolutnie sekciarska i pozamerytoryczna, a salon jest tak pusty w środku (przede wszystkim intelektualnie), że aż dudni. Ktoś pewny siebie i swoich kompetencji nie musi po stronie salonu poszukiwać potwierdzenia własnej wartości. Ale skoro nie jest niczego pewien i drży, żeby nie wyszły na jaw jego kompleksy oraz ograniczenia, to po prostu wybiera strategię znaną z zachowania zwierząt, czyli wystawiania pewnej części ciała wobec silniejszego i uznania jego dominacji. Tyle że o ile w świecie zwierząt to jest respektowane, o tyle w ludzkim świecie jest bezwzględnie wykorzystywane, by delikwenta jeszcze bardziej pogrążyć. Chociaż trzeba przyznać, że najczęściej wystarcza wykorzystanie w roli użytecznego idioty.
Opisywane przeze mnie prawidłowości są znane do dawna, co nie przeszkadza, by kolejne pokolenia, grupy czy jednostki wpadały w nie jak śliwka w to drugie. Chcąc być lepszymi pokazują, jak bardzo są gorsi, skoro mając te wszystkie intelektualne i kulturowe pretensje, nie potrafią się wyrwać z pułapki wdzięczenia się prowadzącego do upokarzania. Ale to upokarzanie przez salon łykają jak pelikany, bo wydaje im się częścią czegoś wzniosłego. Natomiast wyżywanie się na „swoich” ich wzmacnia i motywuje w kolejnych cyklach wdzięczenia się oraz upokarzania.
Formalnie często deklarują, jak bardzo salonu nie cierpią, ale żyć bez niego nie potrafią. I bez jego bata. A gdy salon wydali z siebie jakiś marny komplement, odlatują, a przynajmniej przez jakiś czas żyją na haju. Do kolejnego upokorzenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/429244-dlaczego-czesc-zjednoczonej-prawicy-podlizuje-sie-salonowi