Czym skorupka za młodu nasiąknie… Od zawsze wspierałem i wspieram ideę powołania przez MON Wojsk Obrony Terytorialnej. Domagam się również od Ministerstwa Edukacji Narodowej wprowadzenia przysposobienia obronnego do liceów i popularyzacji sportów walki wśród młodzieży. Taka jest potrzeba chwili; wystarczy popatrzeć na krwawe ekscesy na ulicach Niemiec, Francji czy Szwecji, żeby to to zrozumieć. Nie łudźmy się – terroryzm i uliczna przemoc wkrótce dotrze i do nas. I będziemy się musieli mierzyć z tym osobiście; nie zawsze jest czas na wybranie numeru 112…
Nie proponuję wcale Ministerstwu Obrony Narodowej zastąpienia profesjonalistów przez „cywilbandę” biegającą po poligonach dla frajdy przeżycia męskiej przygody (co zresztą nie jest niczym złym – zdrowie i kondycja też są ważne). Zgadzam się, że należy coraz więcej inwestować w najnowszy sprzęt bojowy i fachowców do jego obsługi, oraz rozwijać wszystkie rodzaje sił zbrojnych. Ale komu przeszkadzają dziś silni, sprawni i wyszkoleni młodzi mężczyźni – naturalne zaplecze wojskowej rezerwy (trzon armii w przypadku długiego konfliktu szybko się wykruszy) i dodatkowe, obywatelskie wsparcie sił zbrojnych w terenie podczas ew. działań wojennych czy aktów terrorystycznych?
Masowe szkolenie militarne pozwoli wyłapać tych prawdziwych „Rambo”, którzy gdzieś tam drzemią w wielu młodych chłopakach. Z całym szacunkiem do „profesjonałów”; ilu zawodowych żołnierzy wraca z misji bojowych jako strzępek nerwów wymagający opieki psychologa? Wyszkolenie i predyspozycje – to dwie różne sprawy. Nie wszystkiego można nauczyć się na poligonie…
Dlatego też żądam od MEN nie tylko EDUKOWANIA, ale również WYCHOWYWANIA dzieci i młodzieży w duchu patriotyzmu i szacunku do naszej historii – jak to miało miejsce w II RP. Teoretycznie i w praktyce. Tylko masowy ruch proobronny pozwoli odbudować waleczność i przywrócić Polakom legendarną niegdyś wartość bojową. Już samo to stanowić może element odstraszania dla potencjalnych agresorów. Można przełamać naszą linię obrony, ale trzeba jeszcze opanować podbite terytorium…
Już słyszę te wrzaski pacyfistów: „Chcecie dać dzieciom broń do ręki? Przyczynić się do ich rzezi?” Powtórzcie to samo bohaterom: „Orlętom Lwowskim” czy harcerzom z „Szarych Szeregów”. Pomyślcie o tych, którzy tej szansy nie mieli – dzieciach zagazowanych a Auschwitz czy zamordowanych na Wołyniu…
W wierszu „Polskość to nienormalność” pisałem:
(…) Wiecie, w czym pradziadowie lepsi byli od nas?
Oni wygrać umieli. My wolim się poddać…
Oni patrzyli dalej. My – na siebie tylko…
Biada tym, co dziś żyją ułudą i chwilką,
Bowiem od zwierząt głupsi (te o młode dbają!),
Znikną stąd bezpamiętnie. Tu mocni wygrają.
Tymczasem „tęczowe piątki” w szkołach mają większą siłę przebicie niż moje wołanie na puszczy… Demoralizacja najmłodszych trwa (wystarczy przywołać plan powołania „strefy dziecka” podczas planowanej kolejnej „parady równości” w Warszawie). Część grona pedagogicznego – i tego z korzeniami w postkomunie, i tego wychowanego już na Kubie Wojewódzkim i Jerzym Owsiaku – ma tym procesie swój znaczący udział… I jeszcze znalezione w sieci informacje na temat tego, co dzieje się u naszych sąsiadów:
(…) Rosyjskie ministerstwo obrony pochwaliło się, że założone 30 miesięcy temu pododdziały „Junarmii” liczą już ponad 300 000 chłopców i dziewczynek. Minister Szojgu wydał jednak polecenie, by ta liczebność zwiększyła się w ciągu najbliższych pięciu miesięcy o kolejne 200 tysięcy osób. (…) bezpośredni nadzór nad „Junarmią” sprawuje rosyjskie ministerstwo obrony, a właściwie jej pion polityczno-wychowawczy. (…) Młodzi ludzie są zachęcani do wstępowania w szeregi „Junarmii” zarówno bezpłatnym dostępem do obozów i klubów, jak również prawem do szkolenia się z wykorzystaniem faktycznego uzbrojenia rosyjskiej armii – co nadal dla wielu młodych ludzi jest bardzo atrakcyjne.
Gorąco polecam przeczytanie całości.
Już wiele lat temu pisałem o powołanych przez Putina (i wielce popularnych wśród rosyjskiej młodzieży) Szkołach Kadetów, nawiązujących do tradycji wychowywania w duchu carskich oficerów (szkolenie wojenne, ale i nauka manier, tańca, poznanie kultury i sztuki własnego narodu etc).
Czy byłoby czymś złym powołanie/przywrócenie w Polsce instytucji na miarę „Szkoły Rycerskiej”, absolwentem której był m.in.Tadeusz Kościuszko?
Rządowa konferencja „Kultura i Tożsamość” przypomniała o roli polskiej sztuki narodowej w odzyskaniu niepodległości. Bez romantyzmu nie byłby możliwy wielki zryw wolnościowy Polaków. Dziś nasza artystyczna „bohema” wstydzi się słowa patriotyzm, dewiza Bóg-Honor-Ojczyzna – to dla wielu ciemnogród, a zawołanie „Śmierć wrogom Ojczyzny!” klasyfikowane jest jako mowa nienawiści.
Dlatego przypominam wciąż moją balladę „ROK 966” (z najnowszej płyty NIEPODLEGŁA), wykorzystywaną często w szkołach przez nauczycieli historii, a bardzo tępioną – zwłaszcza przez środowiska LGBT… Dalibóg – nie wiem dlaczego… Przecież w przypadku zagrożenia (np. dżihadem) nasi żołnierze bronić będą wszystkich bez wyjątku Polaków – łącznie z heteroseksualnymi inaczej… A zwłaszcza ich…
ROK 966
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/429188-komu-przeszkadza-patriotyczne-wychowanie-polakow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.