Była minister edukacji w rządzie Platformy Obywatelskiej Joanna Kluzik-Rostkowska zabrała głos - a jakże - w sprawie protestu nauczycieli. Oświadczyła, że nie dziwi się nauczycielom, bo to efekt „absurdalnie głupich, nieprzemyślanych i nieodpowiedzialnych decyzji minister Zalewskiej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: UJAWNIAMY. Ankieta dla nauczycieli, do której dostęp miał każdy i „robienie czapek na szydełku”. Tak ZNP „rzetelnie” zbiera dane
Gdyby rząd poważnie traktował sprawę edukacji, nie wprowadzał reform, które znacznie utrudniają funkcjonowanie nauczycielom. to dziś trwałyby poważne rozmowy
— oświadczyła Kluzik-Rostkowska.
Przypomniała, że za „jej czasów”, nauczyciele otrzymali podwyżki w latach 2008-2012 i wówczas najwięcej zyskali ci, którzy „wchodzili do zawodu”.
Dziś jesteśmy w sytuacji sprzed roku 2008. Wówczas te podwyżki kosztowały kilkanaście miliardów złotych. PiS chce przeznaczyć na to 2 mld. Minister Zalewska nie ma wyobraźni, nie ma poczucia odpowiedzialności, nie przewidziała tego, co przewidzieli wszyscy. To, że nauczyciele przyjęli tak radykalną formę protestu jest aktem rozpaczy
— dramatyzowała była minister edukacji, dodając, że rząd nie potrafi z nikim rozmawiać.
Nie mogło zabraknąć też wyliczania, kto co zrobił, a czego nie zrobił. Oczywiście Rostkowska o swoich zaniechaniach nie wspominała.
Spojrzenie ministra edukacji jest nieco inne niż nauczycieli. Ja w przeciwieństwie do minister Zalewskie nie wprowadziłam żadnej zmiany, która doprowadziłaby do takiego chaosu. Wręcz przeciwnie. Rozmawiałam z nauczycielami - zarówno z ZNP jak i „Solidarnością”. Byłam ministrem, który wprowadzał sześciolatki do szkół. Musiałam sobie odpowiedzieć na pytanie, że nie wiem, czy polskie szkoły są przygotowane na ich przyjęcie. Dlatego powiesiłam w internecie mapę, na której znajdowały się wszystkie szkoły w Polsce. Szkoły musiały wypełniać ankietę, w każdej był wizytator. Miałam jasny obraz sytuacji. Wszystko działo się w porozumieniu i szacunku dla sytuacji, która miała miejsce
— oświadczyła Kluzik-Rostkowska.
Pytana o sprawę powstania ruchu, który sprzeciwiał się wysyłaniu sześciolatków do szkół i wniosku o referendum, który został zignorowany, Rostkowska przekonywała, że bierze pełną odpowiedzialność za to, co się działo, ale ona „jako minister przyszła na sytuację, gdzie pierwszy rocznik sześciolatków już miał pójść do szkoły”.
Gdybym miała to dziś robić, to włożyłabym więcej wysiłku w przekonanie rodziców, że to ma sens. Z resztą w programie Prawa i Sprawiedliwości z 2005 roku również były sześciolatki w szkołach
— próbowała odbić piłeczkę była minister edukacji.
Odniosła się też do protestów nauczycieli w 2015 roku. Wówczas powiedziała im, że nie ma pieniędzy na podwyżki, bo - jak tłumaczyła - „została zawarta umowa, że nauczyciele mają podwyżki w latach 2008-2012, a później dofinansowywane będzie szkolnictwo wyższe”.
W 2015 roku uczciwie powiedziałam, że pieniędzy na podwyżki nie ma. Jesteśmy w 2019 roku. Zaleska nie mówi prawdy. Opowiada, że podwyżki są znacznie wyższe. Tu mamy do czynienia z dwiema rzeczami. Sytuacja finansowa nauczycieli się pogorszyła i minister nie traktuje nauczycieli po partnersku, tylko ich oszukuje. Minister Zaleska powiedziała tyle kłamstw, że uzbierałby się cały worek. Na wszystkie problemy odpowiada, że jest ok
— stwierdziła Kluzik-Rostkowska.
Następny rząd powinien spokojnie usiąść do rozmów z nauczycielami, ale to nie jest zadanie na pół roku, a na dwa, trzy lata. Bardzo bym chciała, żeby przyszły minister edukacji, kimkolwiek będzie, zobaczył, jak pieniądze pracują. Jeśli mamy mniej osób w systemie, a pieniędzy jest więcej, to może to pracować lepiej.
Jakież to typowe… Politycy PO lubują się w wytykaniu błędów ministrom z rządu Prawa i Sprawiedliwości. Zupełnie jakby zapomnieli o tym, czego sami dokonali, albo nie dokonali…
wkt/Onet Rano
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/428812-rzeczowe-uwagi-rostkowskiej-men-oszukuje-nauczycieli