Pamiętacie ton „Gazety Wyborczej” o polskim Kościele w latach 90., gdy siła polskiego katolicyzmu była bez porównania większa? Gdy jeszcze nie było jasne, w którą stronę wszystko się potoczy? Te wszystkie westchnienia, że gdyby Kościół był taki jak abp Życiński, albo chociaż bp Pieronek, to oni pierwsi by na mszę pobiegli, nakłaniając wszystkich wokół? Albo gdyby przynajmniej był wierny nauczaniu Jana Pawła II (takiemu, jakim oni je widzieli), a nie twardo narodowy i silnie konserwatywny, to nie mieliby nic, zupełnie nic, przeciwko kapłanom?
Owszem, zawsze też na tych łamach obecne były wątki radykalniejsze, wzywające do działań w duchu ogólnie postkapepowskim, podsycające dyskretnie niechęć albo i nienawiść. Dbano jednak, by nie był to plan pierwszy. Taka była mądrość etapu.
Dziś Kościół ma papieża Franciszka - najbardziej „rewolucyjnego” papieża w tym stuleciu. Papieża, który łamie liczne tabu, często w sposób, który wymaga od katolików dużej pokory. Także papieża, który deklaruje chęć uporania się z tym wszystkim, co „GW” zawsze uważała w Kościele za najgorsze - np. z klerykalizmem i materializmem.
A mimo to właśnie teraz „Wyborcza” przystępuje do kolejnego w swojej historii zmasowanego szturmu na Kościół w Polsce. Po temacie pedofilii, teraz kolej na lekcje religii i, szerzej, obecność Kościoła oraz symboliki chrześcijańskiej w przestrzeni publicznej. Dzień w dzień oddziały szturmowe ruszają do boju. Intencja rozprawienia się raz na zawsze z „czarnymi” więcej niż wyczuwalna. Dawne marzenia zobowiązują.
Na okładce weekendowej „GW” scenka: owieczki i pasterz o twarzy wilka. To już wprost powiedzenie, że Kościół jest złem. Nie ma nawet sugestii, że gdyby się zmienił, poprawił, naprawił, odnowił, to byłby dobrem. Nie, to już nie ta faza.
Wniosek z tego jest prosty: w przypadku „Wyborczej” jej prawdziwym poglądem jest zawsze ten pogląd najbardziej radykalny. Ten, który teoretycznie robi za lewe, skrajne skrzydło. „GW” myśli tak naprawdę to, co wpuszcza na łamy w aureoli radykalizmu, a nawet skandalu. Dotyczy to nie tylko sfery religii, ale także przyszłości Europy, losów cywilizacji, i przede wszystkim, sensu istnienia niepodległej Polski.
Jeśli więc „Wyborcza” gdzieś, niby na marginesie, chwali cywilizacyjny efekt rozbiorów Polski, to nie należy tego lekceważyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/428581-wilk-i-owieczki-czyli-dawne-marzenia-ludzi-gw-zobowiazuja