Najwięcej splendoru byłoby z umieszczenia na listach PO Wałęsy i Kwaśniewskiego, ale czy Europa to wytrzyma.
Wspaniałe postacie walczą o start w wyborach do europarlamentu z list Platformy Obywatelskiej. A wśród najwspanialszych Ewa Kopacz i Bronisław Komorowski (oboje chcą kandydować z Warszawy). Oryginalności i wyjątkowości Ewy Kopacz nie trzeba udowadniać. Próbkę jej możliwości zaprezentowałem rekonstruując jej rozmowy ze zwykłymi Polakami w czasie, gdy była premierem. Dorobek Bronisława Komorowskiego w tworzeniu złotych myśli z bakelitu też jest niepodważalny, podobnie jak bardzo odważne podjęcie tematu przyprawiania rogów przez prezydenckie żony w rozmowie z Barackiem Obamą. Ci państwo, ze względu na swoją wyjątkowość i zasługi, powinni mieć miejsca zerowe na jednej liście, a nie tylko jedynki. Tak jak zabytki klasy zerowej.
Byłoby wyjątkową małostkowością ze strony Grzegorza Schetyny, gdyby poprzestał na dwojgu wybitnie wybitnych postaci. Tym bardziej że od dawna nogami przebiera do europarlamentu Włodzimierz Cimoszewicz, wybitny działacz PZPR, a potem postkomuny. Ale największą zasługą Cimoszewicza jest pochodzenie z resortowej rodziny. Jego ojciec, Marian Cimoszewicz, już od 1940 r. walczył w szeregach Armii Czerwonej, a potem w I Armii Zygmunta Berlinga. Od lipca 1945 r. był zastępcą oficera przesławnej Informacji Wojskowej (w 12. Pułku Piechoty 4. Dywizji Piechoty). W latach 1951–1954 Marian Cimoszewicz był szefem Informacji Wojskowej na Wojskowej Akademii Technicznej. Od listopada 1959 do września 1960 roku był szefem Oddziału III Zarządu II Szefostwa Wojskowej Służby Wewnętrznej (nowy szyld Informacji Wojskowej). We wrześniu 1960 r. awansował na pułkownika WSW. Od września 1965 do lipca 1967 r. był zastępcą szefa Oddziału I zarządu II WSW. Wciągnięcie Cimoszewicza na listę PO wydaje się naturalnie naturalne. Wprawdzie o mającej dziadka i ojca w ubecji europosłance PO Danucie Huebner Schetyna mówił (za rządów Donalda Tuska) jako o „…nej komunistce”, ale potem mu już zupełnie to nie przeszkadzało, więc pominięcie Włodzimierza Cimoszewicza byłoby kompletnie niezrozumiałe.
Najwięcej splendoru byłoby z umieszczenia na listach PO do europarlamentu Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego, ale nie wiem, czy dwóch tak wielkich i wybitnych polityków nie przyćmiłoby Brukseli i Strasburga i nie zdołowałoby deputowanych z innych państw tym, że obcują z geniuszami. Kto zapłaciłby za terapię ponad siedmiuset eurodeputowanych i jak funkcjonowałby PE wobec takiej dominacji intelektualnej i moralnej dwóch gigantów? Może więc lepiej nie ryzykować. Ale jest ktoś niewiele mniej wybitny i zasłużony, choć już trochę leciwy (2 maja 2019 r. kończy 80 lat). I w przeszłości ta osoba była łącznikiem między Kwaśniewskim a Wałęsą. Chodzi oczywiście o wybitnego działacza, intelektualistę i mediatora Stanisława Cioska, ministra w rządzie Jaruzelskiego, sekretarza KC PZPR i członka politbiura, a potem ambasadora w ZSRR i w Rosji. A jeśli Ciosek, to może jeszcze jego o 6 lat starszy kolega Jerzy Urban, przez zawistników uważany za najbardziej zdemoralizowaną i obleśną postać późnej PRL, a faktycznie bardzo błyskotliwy umysł, w dodatku od lat wyborca PO.
Poza gigantami na listach PO do europarlamentu nie powinno zabraknąć oddanych Polsce (a także bratniemu ZSRS) funkcjonariuszy tajnych służb, wybitnych fachowców, państwowców i ludzi praktycznie bez skazy. Przede wszystkim chodzi o ostatniego szefa WSI gen. Marka Dukaczewskiego, oficera wywiadu SB, a potem szefa Urzędu Ochrony Państwa gen. Gromosława Czempińskiego, byłego oficera wywiadu wojskowego PRL, a potem szefa WSI gen. Konstantego Malejczyka czy byłych pułkowników wywiadu SB Aleksandra Makowskiego i Włodzimierza Sokołowskiego (szerzej znanego jako pisarz Vincent Severski). Pośród oficerów służb PRL jest wielu wybitnych fachowców, którzy godnie reprezentowaliby PO w europarlamencie, ale piątka wystarczy, żeby zapewnić różnorodność.
Wybitne jednostki, bardzo się nadające na listy PO do europarlamentu, są także po stronie kapusiów służb PRL. Lech Wałęsa występuje już w innej kategorii, ale zupełnie bezsensownie zrezygnowano z takich wybitnych intelektualistów i fachowców, jak były dziennikarz „Gazety Wyborczej” Lesław Maleszka (donosiciel m.in. na Stanisława Pyjasa i Bronisława Wildsteina) czy dziennikarz i dyplomata Daniel Passent. Nigdy dość w Brukseli i Strasburgu ludzi wybitnych i zasłużonych, w dodatku często sympatyzujących z PO, a nawet identyfikujących się z tą partią. Akowska przeszłość ojca Grzegorza Schetyny i opozycyjna karta samego przewodniczącego PO nie powinny przeszkodzić w wyłonieniu najlepszej z możliwych reprezentacji partii „obrony demokracji” w Europie. Sam Schetyna zdaje się już dawno o tych dwóch aspektach swego życiorysu zapomniał, więc tym łatwiej będzie mu być bezstronnym. I nie ma się co obcyndalać, gdy trzeba pomóc Polsce i Europie. Dlatego nie wyobrażam sobie list PO bez wymienionych wyżej wybitnych, a często wręcz genialnych osobowości.
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/428497-nie-wyobrazam-sobie-list-po-do-pe-bez-cioska-i-urbana
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.