Można powiedzieć, że życie opozycji jest skazane na wstrząsy, co będzie bardzo bogate, a wyborcy PiS muszą przyjąć do wiadomości, że ich ugrupowanie przez najbliższe miesiące musi być trochę nudne, by udowodnić, że jest siłą stabilizującą i umiarkowaną, gwarantującą ostatnie zdobycze
— prognozuje w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Prof. Maliszewski: „To rok przede wszystkim pod znakiem rekordowych wskaźników społeczno-gospodarczych”
CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Prof. Legutko po ataku w Manchesterze: „Nie można dopuścić do powstania większej grupy muzułmańskiej w Polsce”
wPolityce.pl: Powitaliśmy już 2019 rok, który będzie bogaty w ważne wydarzenia – wybory do Parlamentu Europejskiego oraz wybory do Sejmu i Senatu. Co może czekać polską scenę polityczną?
Prof. Rafał Chwedoruk: Wszystko zostanie zdeterminowane przygotowaniami do jesiennych wyborów do Sejmu. Pod tym względem to, co ciekawsze, będzie dotyczyć opozycji. Możemy sobie bowiem wyobrazić w jakiej formule organizacyjnej Zjednoczona Prawica przystąpi do wyborów, jest jedynie pytanie o układ sił wewnątrz, czyli kto dzięki wyborom do PE zyska w obrębie obozu władzy, kto straci, kto będzie twarzą formacji, a w konsekwencji, jaka będzie jej taktyka. W przypadku opozycji pytania są dużo bardziej elementarne. Jako fundamentalna jawi się kwestia, czy przystąpi do jesiennych wyborów jako jeden blok opozycyjny.
Chęci być może są – zwłaszcza przy eurowyborach. Jednak czy są możliwości?
Tutaj pojawiają się cztery ważne pytania. Pierwsze, czy dojdzie do sojuszu między PO i SLD, którego nigdy nie było w skali ogólnokrajowej, jedynie na poziomie samorządowym, ale nigdy oficjalnego porozumienia nie zawarto. Drugie pytanie dotyczy z kolei PO i PSL, ale trudno tutaj mówić o prostej konwergencji elektoratu. Można sobie wyobrazić, że większość wyborców SLD posłuchałoby swojej partii i razem z nią udało się pod skrzydła PO, natomiast w przypadku PSL takie proste już to nie jest, co pokazuje choćby dotychczasowa praktyka oraz różnice między wyborami sejmowymi i postawą wyborców PSL, a wyborami samorządowymi. Trzecie wreszcie pytanie wydawałoby się banalne, ale może mieć ono bardzo doniosłe skutki polityczne, a dotyczy relacji między Grzegorzem Schetyną a Donaldem Tuskiem, to znaczy, czy opozycja będzie koalicją partii, w której siłą rzeczy główną rolę będzie odgrywać PO, a w konsekwencji jej lider, czy też liderem tym będzie Donald Tusk, co oznaczałoby zupełnie inną formułę, bardzo eklektyczną, bardziej spersonalizowaną i żeby było dziwniej, osłabiającą rolę PO w takim sojuszu. Jest także pytanie numer cztery, a wybory do PE rozstrzygną, czy ono będzie dalej aktualne. To pytanie o Roberta Biedronia i próbę tworzenia de facto liberalnej formacji, która rywalizowałaby z Koalicją Obywatelską o wyemancypowanych 30-40 letnich wyborców wielkomiejskich, posługując się przede wszystkim kwestiami światopoglądowymi i postmaterialnymi. Ono pokaże, czy taka formacja przekroczy 5 proc. i będzie zdolna do samodzielnej egzystencji, mając bardzo duży wpływ na końcowy wynik, tak jak bardzo duży wpływ na końcowy wynik wyborów przy poprzedniej elekcji Sejmu miał start Nowoczesnej, która przechwyciła tych najbardziej z liberalnych wyborców. W tym sensie wybory do PE rozstrzygną wiele spraw, ale jedną z nich na pewno będzie kształt opozycji i to utrwalony na długi czas.
Co mogłoby przynieść większe szanse opozycji na dobry wynik wyborczy? Zjednoczenie wszystkich formacji, np. pod patronatem Donalda Tuska, mocne wizerunkowo, ale jednak - jak sam Pan to określił - eklektyczne? Czy też może start silnej Platformy, która pod kierownictwem Grzegorza Schetyny „połknie” wszelkie możliwe przystawki?
Powiedziałbym, że tak naprawdę PO nie ma już kogo „połykać”. Do tej pory nikt na poważnie nie będzie traktował pozostałości po Nowoczesnej w obu istniejących postaciach. To oznacza raczej pytanie o zdolność do agregacji wyborców SLD i PSL. Myślę, że gdyby wśród opozycji był względny konsens wewnętrzny, to rozwiązaniem byłby samodzielny start PO, PSL i SLD w wyborach do PE, który pokazałby, na ile doświadczenie wyborów samorządowych jest aktualne i który pozwoliłby każdej z nich zmobilizować oddzielnie swoich specyficznych wyborców i ewentualnie potem, jeśli arytmetyka by temu służyła, podjąć próbę stworzenia wielkiego bloku. Trudno się jednak spodziewać, że owe wielopoziomowe konflikty wewnątrz spowodują, że dojdzie do przyspieszenia tego scenariusza i pojawi się tendencja tworzenia takiej listy już teraz. To byłoby niezwykle ryzykowne, bo gdyby zremisowała z PiS, to byłby oczywiście jej sukces, ale jeśli by przegrała w wyraźny sposób, to wówczas opozycja znalazłaby się w kryzysie na kilka miesięcy przed wyborami do Sejmu i każda partia stanęłaby przed obliczem rozliczeń wewnętrznych. Okazuje się, że coś, co było znakiem szczególnym prawicy w latach 90. i na samym początku XXI wieku, czyli podziały często niezbyt czytelne dla opinii publicznej, niespodziewanie stało się dzisiaj domeną opozycji, w tym zwłaszcza partii oraz środowisk liberalnych.
A co z partią rządzącą? Czy w 2019 roku PiS będzie musiało ruszyć do ofensywy, obrać taktykę defensywną, a może próbować pozostać na stałej pozycji, czyli posługując się porównaniem militarnym, bronić zajętych już okopów?
PiS jako partia poprzez wybory samorządowe utrwaliło swoje istnienie. Natomiast politycznie możliwości manewru nie zwiększyły się. Dotychczasowy model funkcjonowania przyniósł bardzo duży sukces, ale jednocześnie wyraźna przewaga nad opozycją, choć jest trwała, to nie jest tak wielka, jak to się wydaje, zwłaszcza w sytuacji mobilizacji wyborców tejże opozycji. Do przodu niezbyt jest dokąd pójść. Wielkomiejski liberalny wyborca, będący na drugim biegunie, jest jednak wciąż bardzo odległy. Nominacja Mateusza Morawieckiego na premiera nie zmieniła tego stanu i niezbyt powstrzymała mobilizację przeciwko PiS. Trudno sobie wyobrazić, by spośród mitycznych „lemingów”, PiS było w stanie złowić cokolwiek więcej, niż złowiło w ostatnich wyborach prezydenckich i sejmowych. I stąd powiedziałbym, że PiS jest skazane na posuwanie się w bardzo wąskim tunelu, bez możliwego manewru, licząc w dużym stopniu na błędy przeciwnika, wiedząc również, że i tak wygra, tylko nie wiadomo czy będzie zdolne do samodzielnych rządów. Mówiąc w skrócie: PiS będzie się borykało z problemem zwolenników, których trudno zmobilizować, ale łatwo zdemobilizować. Obie ściany tego tunelu powodują, że będzie musiało udać się do centrum, czyli być partią wywołującą trochę mniej emocji. W tym sensie można powiedzieć, że życie opozycji jest skazane na wstrząsy, co będzie bardzo bogate, a wyborcy PiS muszą przyjąć do wiadomości, że ich ugrupowanie przez najbliższe miesiące musi być trochę nudne, by udowodnić, że jest siłą stabilizującą i umiarkowaną, gwarantującą ostatnie zdobycze.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/427739-nasz-wywiad-chwedoruk-po-nie-ma-juz-kogo-polykac