Jeśli wierzysz w wolność słowa, to wierzysz w wolność głoszenia poglądów, które ci się nie podobają. Goebbels był zwolennikiem wolności wygłaszania poglądów, które mu się podobały. Stalin też. A jeśli ty jesteś za wolnością słowa, to znaczy to, że jesteś za wolnością wygłaszania dokładnie tych poglądów, których nienawidzisz
— to słowa Noama Chomsky’ego, amerykańskiego językoznawcy i filozofa, którego poglądy polityczne bywają często określane jako „radykalnie lewicowe”.
W tym przypadku nie ma to jednak znaczenia, bowiem chodzi przede wszystkim o takie a nie inne pojmowanie wolności słowa przez jednego z najczęściej cytowanych na świecie naukowców.
Złoty cielec tzw. poprawności politycznej znajduje coraz więcej wyznawców i gdyby rzeczywiście chodziło o zachowanie szacunku oraz tolerancji wobec przeciwnika w dyskursie publicznym, to należałoby temu tylko przyklasnąć. Ale nie bez kozery piszę o „tak zwanej” poprawności politycznej, ponieważ coraz częściej pod jej hasłami prowadzi się krucjaty przeciwko myślącym inaczej czy też tym, którzy nie chcą, by im urządzano „nowy, wspaniały świat” wg reguł, których nie akceptują.
Można mieć krytyczne zdanie o parytetach dla kobiet? Można, ale pewien niemiecki polityk, który w prywatnym mailu napisał, co o tym sądzi, został prawie zlinczowany przez sektę TZPP (Tak Zwanej Poprawności Politycznej). Ów nieszczęsny deputowany z partii AfD, znienawidzonej w Niemczech przez wszystkich proeuropejskich liberałów oraz zwolenników multi-kulti, w sposób może zbyt dosadny wyraził opinię, którą wiele osób podziela w skrytości ducha, ale boi się powiedzieć o tym głośno - otóż napisał, że parytety przydają się tylko kobietom niewykwalifikowanym, głupim. Leniwym i brzydkim, bowiem kobiety wykształcone, o wysokich kwalifikacjach, pracowite, poradzą sobie same i znajdą swoją drogę kariery. No i się zaczęło! Uniwersytet w Stuttgarcie, który ukończył, usunął jego nazwisko z listy absolwentów, a prawie 40 tysięcy osób podpisało petycję, by odebrać mu tytuł doktora, uzyskany na tejże uczelni. Niestety, władze uczelni z ubolewaniem stwierdziły, że tego zrobić nie mogą, bowiem zgodnie z prawem tytuł doktora można odebrać, jeśli zaistnieje „uchybienie związane z nauką”. Tak więc nawet poglądy wyrażane w prywatnych mailach mogą płonąc na inkwizycyjnym ogniu sekty TZPP.
Nie spłoną na pewno na nim poglądy prawniczki z SPD, zaniepokojonej dyskryminacją dziewcząt w chłopięcych chórach. Asumpt do medialnego wystąpienia w tej sprawie dał występ angielskiego chóru chłopięcego z King’s College w Cambridge, który od 1954 roku w czasie świat śpiewa w BBC „Christmans Concert”. „Dziewczęta są wykluczane z chórów chłopięcych” zagrzmiała – „to strukturalna dyskryminacja. Najlepsze chóry chłopięce maja zerową liczbę dziewcząt”. Choć prawniczka przyznaje, że iż znane jest jej „historyczne pochodzenie” chórów chłopięcych, to w dzisiejszych czasach ich istnienie w takiej formie jest „wielofunkcyjną dyskryminacją”. Przecież głosy dziewcząt można tak wyszkolić, by brzmiały jak chłopięce i tylko „entuzjaści akustyki” zauważą różnię, no ale przecież instrumenty tego samego rodzaju, na przykład skrzypce, też brzmią inaczej w każdym, jednostkowym przypadku. Żąda zatem, by przestać finansować z publicznej kasy takie chóry. Niebawem zapewne dostrzeże ona, iż istnieją drużyny piłki nożnej złożone z samych mężczyzn i uzna to za wyjątkowy przykład dyskryminacji i łamania niemieckiej konstytucji…
Innym narzędziem sekty TZPP jest oskarżenie o seksizm – odczuła to na własnej skórze Polka, uczęszczająca na kurs językowy w Niemczech. Uczniowie dostali zadanie opowiedzenia ulubionego dowcipu w języku Goethego. Polka – n. b. doktor filozofii- opowiedziała kawał o blondynkach. Spodziewała się salwy śmiechu i pochwał lektora, bo nieźle jej to wyszło, ale zamiast tego oburzony nauczyciel za karę kazał jej przygotować referat pt. Dlaczego dowcip był seksistowski.
Oskarżenie o rasizm to również ulubiona broń sekty TZPP, ale tylko jeśli niechęć i agresja jest skierowana przeciwko ludziom o innym kolorze skóry niż biały. A tymczasem we Francji ukazała się książka „Manifest prawicy bez kompleksów” Jeana Francois Cope’a , w której autor zwrócił uwagę na problem bagatelizowany przez aktywistów, czyli rasizm wymierzony w osoby o białym kolorze skóry.
Organizacje antyrasistowskie zarzucają autorowi demaskatorskiej pracy kłamstwa. Ich zdaniem we Francji nie istnieje problem etnicznej nienawiści skierowanej przeciw białym. Tymczasem Polak mieszkający w jednej z z najgroźniejszych podparyskich dzielnic opowiada reporterowi RMF FM o swoich kontaktach z organizacjami antyrasistowskimi
Zadzwoniłem do jednej z nich, bo napadło mnie siedmiu wyrostków z afrykańskich rodzin - wyzywali mnie od „białych brudasów” i „brudnych Polaków”. W podobny sposób wyzywana była w szkole przez rówieśników moja córka. Odpowiedziano mi jednak, że skargi od ludzi o białym kolorze skóry nie są przyjmowane.
Wydawać by się mogło, że macki TZPP zaczynają powoli sięgać do ostatniej strefy prawdziwie wolnego słowa, czyli Internetu, ale spokojnie – interweniują tylko wtedy, gdy poglądy tam reprezentowane nie są zgodne z racją sekty, która jest „najmojsza”. Feministyczny bełkot, obrażanie ludzi wierzących czy też właśnie rasizm a rebours co prawda wywołują reakcję, ale jest ona wyjątkowo słaba i administratorzy szybko się wycofują, jak to miało miejsce na przykład w przypadku konta angielskiej poetki, Titanii Mc Grath, która dołączyła do społeczności Twittera zaledwie w kwietniu tego roku, a już doprowadziła swoimi wpisami do sporej awantury w sieci. Oto jej przykładowe wpisy: „Żarty na temat pedofilii są jeszcze gorsze niż sama pedofilia”; „Maria i Józef byli żydowską parą, która szła piechotą z Nazaretu (Izrael), by mieć dziecko w Betlejem (Palestyna). Jezus był syjonistycznym osadnikiem”, „Jezus był lesbijką o imieniu Keith”.
Pani Titania wyraziła także swoje życzenia, by zaprzestać publikowania książek „białych” autorów, zlikwidować segregację płciową w sporcie(to akurat pewnie by się spodobało niemieckiej prawniczce, o której wspomniałam wcześniej), wydać zakaz karmienia piersią i wychowywać wszystkie dzieci jako wegańskie, rozszerzyć prawo tak, by „uciszyć niewłaściwe opinie”. Tymczasem uciszono panią Titanię, blokując jej konto na Twitterze, ale tylko na niecałą dobę, bo administratorzy zrejterowali przed furiackim atakiem przypuszczonym przez jej wyznawców („Twitter wycisza wszystkie myślące kobiety, szczególnie te z penisami”) i feministka, poetka i aktywistka „pokojowych protestów” przekonana, że „kiedy wszyscy będą tak myśleć jak ja, świat będzie o wiele lepszy”, wróciła w glorii i chwale do sieci, by uraczyć nas w samą Wigilię następującym wpisem: „Mikołaj jest symbolem białego patriarchy. Wchodzi do domu (łono) przez komin (kanał pochwy, by złożyć swoje dary (sperma). Mikołaj jest gwałcicielem. Boże Narodzenie to przemoc. HappyKwanzaa!”. Szczęśliwego Kwanzaa, czyli tygodniowego święta, obchodzonego przez afrykańską diasporę w USA i na Zachodzie, trwającego od 26 grudnia do 1 stycznia – to święto można obchodzić, Boże Narodzenie jest przemocą…Wprawdzie niektórzy twierdzą, że pani McGrath jest zwykłym trollem, mającym wzbudzić niezdrowe zainteresowanie w sieci swoimi jakże radykalnymi poglądami, no ale kim by nie była, wolność słowa ma zapewnioną w stu procentach…
W sieci znalazłam taki rysunek z dymkami, w stylistyce amerykańskich reklam z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku: mała dziewczynka pyta mamę „Co to jest poprawność polityczna?” i słyszy w odpowiedzi: „to jest wtedy, kiedy rezygnujesz z własnego zdania, by przypodobać się jakimś dupkom”.
I na dzisiaj to jest najlepsza definicja tego zjawiska…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/427527-blondynki-chlopiece-chory-i-mikolaj-gwalciciel