Dwudziestoosobowa grupka rolników zablokowała autostradę A2 na wiele godzin. Na drodze długo negocjował z nimi minister rolnictwa, który przyjechał wyłącznie w tym celu. Następnego dnia kolejnych kilkudziesięciu zajęło drogę krajową. Przed świętami, kiedy piszę te słowa, tego typu działania uspokoiły się. Na jak długo?
Władza, która nie potrafi reagować na jaskrawe naruszenie prawa i ustępuje przed grupką, naraża się, że tego typu ekscesy będą się powtarzały i spowodują trudne do przewidzenia efekty. Najprawdopodobniej PiS nie reaguje na owe anarchiczne posunięcia, gdyż ich autorami są rolnicy, a wieś jest terenem ostrej konkurencji tego ugrupowania z PSL. W pełni uzasadniona reakcja na łamanie prawa przez awanturników przedstawiona zostałaby przez opozycję i współpracującą z nią większość mediów jako kolejny akt terroru strasznej partii Kaczyńskiego i mogłaby wpłynąć na jej notowania w środowisku chłopskim. Czy usprawiedliwia to władzę?
Ostre określenie, którego użyłem wobec blokujących, jest w pełni umotywowane. Być może, w sensie merytorycznym, mają dużo racji. Nie upoważnia ich to, aby naruszać uprawnienia współobywateli, a taki charakter ma uniemożliwienie korzystania z publicznej drogi. Prawo do tego przyznali sobie sami, jest więc prawdopodobne, że kolejne grupki, które poczują się pokrzywdzone, ruszą w ich ślady. Ich żale mogą być dużo mniej albo w ogóle nieuzasadnione.
Rzeczywistość społeczna ma w pewnej mierze konfliktowy charakter. Interesy różnych grup zderzają się i władza musi między nimi mediować. Czy robi to należycie, o tym ostatecznie w systemie demokratycznym decyduje przy urnach większość obywateli. Podobnie rzecz się ma z polskim rolnictwem. To, że powinno być ono do pewnego stopnia chronione, wydaje się oczywiste ze względu na strategiczny interes kraju, zwłaszcza jeśli w UE robią to wszyscy. Pytanie: jak daleko winny sięgać działania państwa w tej mierze? W tej kwestii należy brać pod uwagę dobro ogółu, a więc konsumentów. Ponieważ jednak konsumenci nie organizują się, małe zdeterminowane grupy producentów potrafią wymusić na państwie daleko idące ustępstwa kosztem interesów większości. To poważne zagrożenie dla demokratycznego ustroju i ładu państwa. Ogół zwykle nie dostrzega, że ponosił będzie koszty spełnienia mniejszościowych żądań. Jeśli zdecydowane grupy potrafią podjąć działania, które będą uciążliwe dla wszystkich, obywatele o niedogodności oskarżą władzę, a ta, aby uniknąć konsekwencji, pójdzie na ustępstwa, nawet jeśli w dłuższej perspektywie mogą się one okazać destrukcyjne dla państwa.
Nie twierdzę, że w podobnym kierunku zmierzają obecne żądania polskich rolników. W ich wystąpieniach jednak, w których utożsamiają oni zyski własne z interesem ogółu, dostrzec można już tego typu niebezpieczeństwo. Obecny rząd dużo bardziej nachyla się nad ich losem niż poprzednicy przez osiem ostatnich lat. To, że choćby najbardziej uzasadniony problem prowokuje ich grupkę do natychmiastowej blokady autostrad, powinno niepokoić.
W ten sposób wracamy do zagadnienia podstawowego. Naczelnym zadaniem władzy jest pilnowanie porządku i dlatego nie powinna tolerować łamiących prawo bez względu na ich subiektywne racje. Jeśli będzie to robić, rozzuchwali następnych, którzy uznają, że im bardziej agresywnie się zachowają, tym więcej będą w stanie wytargować.
Naturalnie, polityka to złożona materia, nie obowiązują w niej proste ani jednoznaczne zasady, a prawo często musi ustępować przed jej żywiołem. Rząd Morawieckiego cofnął się przed siłą, czyli bezczelnym dyktatem establishmentu unijnego, Komisją Europejską, TSUE i sędzią Rosario Silvą de Lapuertą, którzy lekceważąc wszelkie zasady, oskarżyli nasz kraj o łamanie Europejskiej Karty Praw Podstawowych. Polska nie tylko nie podpisała jej, lecz zastrzegła, że ta jej nie obowiązuje. Ustępstwo to można jednak zrozumieć, gdyż większość Polaków ciągle pogrążona jest w kompleksach wobec Zachodu, na których żerują elity III RP, a wizja kar ze strony Unii czy blokady jej radykalnie przeszacowanej pomocy spowodować mogłaby polityczny wstrząs.
Manifestacje francuskich „żółtych kamizelek” pokazują z kolei, że skala protestu, we Francji akurat uzasadnionego, może prowadzić do zasadniczych zmian. Ale dwudziestu blokujących autostradę?
Spokój w kraju musi nam zapewnić władza, a czego jak nie spokoju życzyć mam szanownym Czytelnikom w nadchodzącym, mam nadzieję, że nie gorszym roku?
Felieton Bronisława Wildsteina ukazał się w 53. numerze tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/427518-na-marginesie-incydentu