To nie jest tak, że wybory wygrywa się dzięki dobrym wskaźnikom gospodarczym. Ludzie do dobrego szybko się przyzwyczajają
– mówi Janusz Szewczak w rozmowie z wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Jak Pan podsumuje polityczny rok 2018?
Janusz Szewczak, Prawo i Sprawiedliwość: Przed rokiem w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl mówiłem, że 2018 zakończy się sensacyjnie dobrymi wynikami makroekonomicznymi. Wtedy nawet optymiści i zwolennicy rządu nie do końca wierzyli, że będzie aż tak dobrze. Ale stało się to faktem. Będziemy mieli rekordowo niski deficyt sektora finansów publicznych, deficyt budżetowy w wysokości ok. 15 miliardów złotych i najniższe bezrobocie od 30 lat. Spodziewany jest jeden z najwyższych w Europie wzrostów gospodarczych. Pamiętajmy też o dochodach podatkowych wyższych o blisko 30 miliardów złotych. Można powiedzieć, że o takich wskaźnikach makroekonomicznych koalicja rządowa PO-PSL mogła tylko pomarzyć. Mamy nieporównanie lepszych fachowców od gospodarki i finansów. Możemy zapomnieć o kabaretowych występach ministra Rostowskiego. Pieniądze są i to głównie dla Polaków. Wyraźny jest wzrost wynagrodzeń. Aspiracje jednak rosną. Polacy dostrzegają poprawę. Tzw. Misiewicze, którzy zarządzają spółkami Skarbu Państwa okazali się o niebo lepszy o „ekspertów” ze stajni neoliberalnej. Wartość tych spółek jest o 75 miliardów większa.
To są te dobre strony. Ale poprzedni rok miał też trudne dla Was momenty. Chodzi m.in. o ustawę o IPN czy zamieszanie wokół reformy sądownictwa.
Powstaje pytanie o to, czy takich ludzi jak panowie Timmermans czy Verhofstadt nie należałoby traktować jedynie jako wrogów Polski, którym nie leży na sercu żadna demokracja czy praworządność, a jedynie działania nie niekorzyść polskiej racji stanu. Wydaje się, że nawet gdybyśmy zrobili szpagat na dwunastnicy, to Komisja Europejska tego nie doceni. Koncepcja jest inna, chodzi o walkę z państwami, które reprezentują chrześcijańskie wartości. Węgry też są napiętnowane. Atakuje się państwa, które wybijają się na suwerenność, z którego zdaniem należy się liczyć. Kryzysy polityczne widoczne są w całej Europie. Nie tylko Katalonii czy Paryż są przykładem napięć społecznych, które pokazują, że elity europejskie nie są w stanie zdecydować się czy mają wspierać własne społeczeństwa czy wielkie korporacje, wielkie banki. Chcemy realizować wizję prospołecznej, prorodzinnej polityki.
Ale nie wszystko udało Wam się przecież zrealizować.
Na pewno pozostała kwestia repolonizacji mediów. Pojawiły się też ustępstwa, będące formą wyciągnięcia ręki do zgody ws. reformy sądownictwa. Pozostaje oczywiście fundamentalne pytanie, czy należy wyciągać rękę w stronę głodnego krokodyla, który chcę ją odgryźć. Przed Polską są wielkie wyzwania, takie jak np. kwestia uszczelnienia podatkowego. Przez lata byliśmy okradani na miliardy. Wielu z tego korzystało, mieli w Polsce eldorado.
Jakie główne wyzwania czekają na Was w 2019 roku?
Musimy umieć reagować wyprzedzająco na zjawiska kryzysowe. Będziemy musieli umieć pogodzić bardzo wysoki wzrost gospodarczy ze wzrostem wynagrodzeń i zapewnieniem odpowiedniej ilości rąk do pracy. Sfera budżetowa też będzie oczekiwała podwyżek. Wiemy, że silne grupy społeczne potrafią wystrajkować sobie te podwyżki. Wynika to z faktu, że Polacy widzą znaczącą poprawę warunków życia w Polsce. Musimy też znaleźć pomysł na poprawę sytuacji emerytów.
Mówi pan o rękach do pracy. Wobec Prawa i Sprawiedliwości pojawia się zarzut, że lukę na rynku pracy będzie próbowało zasypać sprowadzając pracowników z Bangladeszu, Pakistanu, Indii.
Jest w tej kwestii olbrzymi opór społeczny i jednoznaczna postawa większości parlamentarnej w tej sprawie. Uważam, że będą wracać Polacy z Wysp Brytysjkich po twardym Brexicie. Mamy też szansę sprowadzić ok 1,5 miliona Polaków ze Wschodu. Jeśli tylko przyspieszymy program Mieszkanie+ i uda się zapewnić w miarę możliwe do udźwignięcia koszty wynajmu mieszkania, to praca dla nich się znajdzie. Pamiętajmy też, że część Ukraińców wyjedzie od Niemiec. Oznacza to, że Polacy też będą oczekiwać lepszych wynagrodzeń, co jest absolutnie zrozumiałe. Bardzo dobrze się stało, że wycofano się z podwyżek cen energii elektrycznej. W kontekście roku wyborczego byłoby to zabójcze. A przy okazji wątpliwe ekonomicznie.
Czy to nie będzie tak, że we wspomnianym roku wyborczym będziecie musieli ograniczyć trochę swoją aktywność, by nie zrazić do siebie wyborców? Będzie szansa na poważne zmiany?
To nie jest tak, że wybory wygrywa się dzięki dobrym wskaźnikom gospodarczym. Ludzie do dobrego szybko się przyzwyczajają i zapominają o starych grzechach PO-PSL, którzy oszukiwali na potęgę. Oprócz ewidentnych sukcesów, trzeba brać pod uwagę emocje, trzeba mieć wyczulony słuch społeczny i wrażliwość na potrzeby Polaków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/426905-szewczak-musimy-miec-wyczulony-sluch-spoleczny